tag:blogger.com,1999:blog-84304718529615502412024-02-24T22:11:16.399+01:00PKS - Plecak, Książka, SzkiełkoW tym Pekaesie nie musisz mieć biletuMarcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.comBlogger54125tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-33645511774882781802021-06-25T23:25:00.004+02:002021-10-12T22:11:26.971+02:00"... piekło ją chyba gna", czyli o krótkiej wizycie w Radomiu <p><b>Radom, 20.06.2021</b></p><p style="text-align: justify;"><i>"Słaba, mizerna, drobna i anemiczna byłam oderwana od rzeczywistości. Śpiewałam! Wtedy [ojciec] wyrzucał mnie z domu. Uciekałam do publicznego szaletu na końcu naszego podwórka i tam "wydzierałam dziób". Sąsiedzi jako rozjemcy przyprowadzali mnie przed oblicze taty i mamy, która tuliła w ramionach moje smutki. Kiedyś uciekłam naprawdę. Wzięłam jedynie uwitą ze szmatek laleczkę. Szłam przed siebie szeroką drogą w przestrzeń, o jakiej zawsze marzyłam w snach. Zmęczona całodziennym marszem dotarłam wreszcie do lasu. Śpiewałam głośno, rozbrojona poczuciem wolności i pięknem przyrody. Nagle wyrośli przede mną policjanci... Zaprowadzili uciekinierkę do domu.</i></p><p style="text-align: justify;"><i>- Mateńko, nie od ciebie uciekłam - tłumaczyłam Paulince - uciekłam od ojca, chcę śpiewać dla ptaków, traw, powietrza, dla słońca i deszczu. Coś mi głos z piersi wyrywa (...)" </i></p><p><i></i></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia-LZvdbiM4hknlL-fW1Dk7RregNoYK6NdNMAJLsQuMIYfU5iI_Ca7_L9ymoRBcPLbKjVjIIlDW2ca5ZjfHXYj-4ooRv116SimUEBTy6A5MJab2OD_MU-5lkMEv9WLfYox_-5lBX8Xd1cO/s1024/IMG_20210620_081645.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia-LZvdbiM4hknlL-fW1Dk7RregNoYK6NdNMAJLsQuMIYfU5iI_Ca7_L9ymoRBcPLbKjVjIIlDW2ca5ZjfHXYj-4ooRv116SimUEBTy6A5MJab2OD_MU-5lkMEv9WLfYox_-5lBX8Xd1cO/w640-h480/IMG_20210620_081645.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z wagonowego okna. Za niedługo Radom. Tymczasem oglądam skraj Puszczy Kozienickiej. <br />I wyobrażam sobie przyszłą Maestrę, ze szmacianą laleczką, gdzieś na gościńcu wśród drzew.<br /></td></tr></tbody></table><i><br /></i><p></p><p style="text-align: justify;">Pociąg, który od strony Lublina zmierza do Radomia, gdy znajdzie się już "za Wisłą", musi przeciąć peryglacjalną piaszczystą równinę, trzymając się skraju Puszczy Kozienickiej. Tę ostatnią na długich odcinkach widać dobrze z okien wagonu. Gdzieniegdzie ostały się jeszcze gościńce ku lasom prowadzące. Takie jak niegdyś, bez grama asfaltu. Może więc epizod z życia Maestry, przywołany cytowanym wspomnieniem, rozgrywał się gdzieś w pobliżu? Trudno orzec, Maria Fołtyn poskąpiła czytelnikowi szczegółów topograficznych.<br /></p><p style="text-align: justify;">A skoro o czytelnictwie mowa - często miewam taki wagonowy dylemat: wsadzić nos w książkę czy też raczej przylepić go do szyby pojazdu sunącego po torach. Tym razem pokusiłem się o iście salomonowe rozwiązanie - do Wisły lektura, za długim mostem uważna wzrokowa penetracja nadwiślańsko - puszczańska. Wspomnijmy wpierw o lekturze. To fascynująca autobiografia jednej z najwybitniejszych polskich sopranistek. "Żyłam sztuką, żyłam miłością..." ok, tytuł trąci ckliwym rozmemłaniem. Tanią romantycznością. Romantyczność i rozmemłanie nie zmienia przecież faktu, że mamy do czynienia z fragmentem jednego z najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych. I to rangi światowej! Słowa autorstwa spółki Luigi Illica i Giuseppe Giacosa, doprawione muzyką samego Giacomo Pucciniego! Wyśpiewywane przez tytułową Florię Toscę w drugim akcie. "Żyłam sztuką, żyłam miłością, nie czyniąc krzywdy nikomu...".</p><p style="text-align: justify;">Dla Autorki mojej lektury "Tosca" była rolą ważną na tyle, że po latach to właśnie przytoczony fragment stał się jednocześnie i tytułem i - myślę - mottem całości dzieła. Książki i życia. I, idąc wers dalej, z pewnością żadna żywa istota od tego nie ucierpiała. No, może jedna, mianowicie autor niniejszych słów. Na umyśle - z pewnością. Przyzna to każdy, kto kiedykolwiek słyszał moje usilne próby sprawdzania się w partiach sopranu. Czym zresztą już się chwaliłem. <br /></p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPJSVjCmDCIr1BxHkNx7aux_tTzYfJ10aXJUrDl_ete_0xZsDM1pH43DDYDsLZobP-9ggSqWHSUApoet3M9WNgFzBfFZaycVIFbhDj6FAUaayYIPtPQWoSm-pWldP7Qibv5HkeziTSXaWC/s1024/DSCF4978.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="683" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPJSVjCmDCIr1BxHkNx7aux_tTzYfJ10aXJUrDl_ete_0xZsDM1pH43DDYDsLZobP-9ggSqWHSUApoet3M9WNgFzBfFZaycVIFbhDj6FAUaayYIPtPQWoSm-pWldP7Qibv5HkeziTSXaWC/w426-h640/DSCF4978.JPG" width="426" /></a></div> <p></p><p style="text-align: justify;">Nie tylko jednak wokalne popisy w pracy, na wycieczce, w oczekiwaniu na pociąg... Bo niby co mnie w upalną niedzielę wygnało z domu, kazało zaopatrzyć się w bilet, spędzić upojny czas w wagonie, by w końcu stanąć na peronie w Radomiu? Z dworca niedaleko do ulicy 25 Czerwca. Przy niej, w cieniu nowoczesnego gmaszyska tamtejszej Szkoły Muzycznej, skryty filigranowy pomnik. Dopełniający moje nieskryte rozmiłowanie w najsłynniejszej polskiej operowej heroinie. "O mościwi mi panowie", to w zupełności wystarczyło. Lektura była zaś żelaznologiczną konsekwencją wyboru celu podróży. Chęci pokłonienia się słynnej Marii Fołtyn - "Tosce", ale przede wszystkim "Halce". "Dziwnej jakiejś dziewce z dalekich gór".<br /></p><p style="text-align: justify;">Pomnik Maestry w Radomiu dziwić nie może. Wszak w tym mieście, 28 stycznia 1924 roku, przyszła na świat. Ona, wielka Maria Fołtyn. Tu, w Radomiu, poza wszystkimi innymi perypetiami czasów dzieciństwa, stawiała pierwsze kroki w świecie muzyki. Później była arcygwiazdą. Światowego formatu. Jedną na dziesiątki tysięcy. Zasłynęła nie tylko jako śpiewaczka ale także (a może przede wszystkim) reżyserka. Często, z pewną dozą złośliwości, określana jako "wdowa po Stanisławie Moniuszce". Chyba nikt tyle nie zrobił dla rozsławienia twórczości skromnego organisty z Wilna. "Halka" zajmowała tu miejsce szczególne. "Halką" przyszła Mistrzyni zaczynała zapisywać swoją piękna artystyczną kartę (wspomniana "Tosca", druga z "ról życia", przyszła trochę później). Pamiętne "jako od wichru", "gdyby rannym słonkiem", "o mój maleńki", w interpretacji Maestry (i później licznych śpiewaczek przez Nią namaszczanych), sprawiły, że dla licznego grona słuchaczy Maria Fołtyn i "Halka" - to jedna i ta sama osoba. Operowa heroina i słynna sopranistka z krwi i kości unieśmiertelniły się wzajemnie!</p><p style="text-align: justify;">Taką też Maestrę - "Halkę" widzimy w radomskim zaułku. "Usiędniętą" - zapewne nad swoją rzeczułką i nadaremno czekającą sokoła. Starającą się, mimo dziwności wielkiego miasta dostrzec, gdzie słonko wschodzi i gdzie wieczorami znika. Tak nawiasem mówiąc, n-ty raz słyszeć przywoływany fragment i n-ty raz ocierać oczy... Czytelniku/Czytelniczko - sami rozstrzygnijcie, czy jest to wstydliwe świadectwo upadku męskości czy raczej dowód olbrzymiej siły drzemiącej w sztuce. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaZcIetmP2UClkahRGtQl8Txo4QL5y32CYnYliv2UOQKYOHgZac3_WWI_nuLTyPN8S57etiP3MvDkWldnJuai__WLDmrcDNzZckg-NQsusCtPMi04zm93iHaghJIqCWmIfCEL1JdMD6fvS/s1024/DSCF4908_cr.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="736" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaZcIetmP2UClkahRGtQl8Txo4QL5y32CYnYliv2UOQKYOHgZac3_WWI_nuLTyPN8S57etiP3MvDkWldnJuai__WLDmrcDNzZckg-NQsusCtPMi04zm93iHaghJIqCWmIfCEL1JdMD6fvS/w460-h640/DSCF4908_cr.jpg" width="460" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maria Fołtyn - "Halka", widziana zza solidnego ogrodzenia Szkoły Muzycznej<br /></td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;"><span class="d2edcug0 hpfvmrgz qv66sw1b c1et5uql lr9zc1uh a8c37x1j keod5gw0 nxhoafnm aigsh9s9 d3f4x2em fe6kdd0r mau55g9w c8b282yb iv3no6db jq4qci2q a3bd9o3v knj5qynh oo9gr5id hzawbc8m" dir="auto">Dzień na wizytę u Maestry wybrałem niestety niefortunny. Bo Radomianie strzegą
zazdrośnie swojej "Halki". Jak wyjaśniła sympatyczna Pani z punktu informacji turystycznej na dworcu w Radomiu (gdzie też zajrzałem w oczekiwaniu na powrotny pociąg) - "świętości nie ma", a drobnych rozmiarów Halka, niepilnowana systemem kamer, nie strzeżona solidnym ogrodzeniem, szybko padłaby łupem miłośników nie tyle opery, ile metali szlachetnych przeliczalnych na półlitrówki. Toteż w niedzielę, kiedy nie
funkcjonuje Szkoła Muzyczna, na "Halkę" można zerknąć jedynie zza rzeczonego ogrodzenia. Potrafię zrozumieć. Ale nie tak wyobrażałem sobie bezpośrednie spotkanie. Wszak jechałem z myślą, że spojrzę w oczy, usłyszę echo pięknego sopranu, wręcz poczuję wybuch szaleństwa, opętania... W kwiaciarni przy radomskim dworcu dokonałem zakupu symbolicznej
róży, którą chciałem złożyć u nóg. Niestety trzeba było ją zostawić pod
zamkniętą na trzy spusty bramą. </span><br /></p><p style="text-align: justify;"></p><p>Ach, Halka, Halka... Bez dwóch zdań "mąci spokojność moją" i "piekło ją chyba gna". Myślę czasem, że jest to jedyna kobieta na świecie o którą moja żona powinna być zazdrosna. </p>Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-3636206456487568832020-04-13T22:05:00.007+02:002021-11-02T00:45:39.112+01:00Stacja z batiku, czyli 20 na 20. Wspomnienie po roku.<div style="text-align: justify;">
Lata młodzieńcze. Siódma lub ósma klasa szkoły podstawowej, pora roku dawno zapomniana. Zajęcia plastyczne. Których szczerze nienawidziłem. Z powodu braku uzdolnień własnych. Nie wiem czy brak uzdolnień faktyczny czy wmówiony, do dziś nie narysuję prosto dwóch kresek. Jeszcze inna rzecz - to, że znienawidzone wówczas lekcje plastyki, dziś są pasmem całkiem sympatycznych wspomnień. Bo nie chodzi wcale o te moje niezdarne pociągnięcia pędzla czy kredki. Efekt owych pociągnięć i tak spłonął pewnego dnia podczas rodzinnego ogniska na działce. I bardzo dobrze! Nikt nie żałuje, ja najmniej. Liczy się ziarno, które padło w glebę mojego umysłu. Właśnie na tych, ówcześnie znienawidzonych lekcjach. Pomimo braku plastycznej iskry bożej, musiało wykiełkować. I tak się stało. Nie wiem kiedy, ale mam tego pełną świadomość. I wdzięczność dla nauczycielki. Jeśli nawet nie potrafiła nauczyć mnie tworzyć, to nauczyła mnie szacunku do pracy Twórców. Co przyszło na mnie w najwłaściwszym momencie w życiu.<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwEib6K6uIX_uujppmju3sl06O-dd1ImGF9_bBbVbYC6tP4f126A7BbWWV9e7zKdnLte1O6W3OSOGk8yKtRvYsXQbmsfh2tCzw4FV6-UEJplCnFs4TApx64-BI3J6SnT7K_4-qXQJysa0k/s1600/DSC_4430.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwEib6K6uIX_uujppmju3sl06O-dd1ImGF9_bBbVbYC6tP4f126A7BbWWV9e7zKdnLte1O6W3OSOGk8yKtRvYsXQbmsfh2tCzw4FV6-UEJplCnFs4TApx64-BI3J6SnT7K_4-qXQJysa0k/s640/DSC_4430.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...na swój sposób kiełkuje co roku. Lasy Kozłowieckie.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Batik. Nie za prosta technika malarska, z którą w toku wspomnianych lekcji musiałem zmierzyć się i ja. Niezależnie od braku chęci. Matka pomogła mi dobrać tkaninę. Wyprawy na lubelskie targowisko dały zaopatrzenie w pożądane barwniki. Kuchnia w skromnym mieszaniu, po moich eksperymentach z naprzemiennym traktowaniem tkaniny woskiem i kąpielami w barwnikach, do odmalowania. Szczęśliwie udało się uniknąć interwencji straży pożarnej. Efekt - trójka w dzienniku. Nota taka sobie, a i tak dzieło znalazło swoje miejsce na szkolnej wystawce. I jak tu zrozumieć nauczycielskie decyzje.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Być może zadecydował temat. Moja wyobraźnia, która nie przełożyła się na techniczną wirtuozerię dzieła. Niezdarnie, bo niezdarnie, ale uwieczniłem w ten sposób wyimaginowanych nowożeńców. W poślubnej podróży. Odzianych jeszcze w suknię i garnitur. Nie mam pojęcia, skąd mi to mogło przyjść do głowy. Za to wiem doskonale, skąd sceneria. Lekcji plastyki nie znosiłem, natomiast kochałem kolej. Stąd moja Młoda Para w podróż poślubną nie mogła inaczej jak tylko pociągiem. Ona i On stali naprzeciw siebie, ściskając staromodne kartonikowe bilety do stacji przeznaczenia, oparci o podokienny przedziałowy stolik. Krajobraz za oknem nie przesuwał się. Pociąg nowożeńców zatrzymał się na niewielkiej stacji, zdobnej klasycyzującym budynkiem, gdzie nie dotarły jeszcze przewody sieci trakcyjnej. Niezelektryfikowanego szlaku strzegły semafory, takie "z duszą", fachowo zwane kształtowymi. Jeden z nich, widoczny w moim batikowym dziele, wskazywał "stój". Zatrzymanie składu z Nowożeńcami najwyraźniej miało chwilę potrwać. Może tyle, co namiętny pocałunek? Bez obaw, że podskok wagonu na rozjeździe sprawi figlarną niespodziankę. </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Stacja z batiku. Stacja Lubartów. Bo to właśnie ten peron, ten budynek, wszystko znane z młodzieńczego "przedszkola turystyki", to właśnie przyszło mi na myśl i znalazło się na płótnie. Uwielbiałem stalowy szlak z Lublina do Łukowa, jakaś magia była w pociągach majestatycznie sunących przez północną Lubelszczyznę. Magia, której ulec musieli nawet moi malowani Nowożeńcy. <br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem, czy udało mi się oddać to w jakikolwiek sposób, ale całość zasnuta miała być niezbyt gęstym dymem. Wyrzucany z gotującego się w dalszą drogę parowozu, niknął w bezkresach atmosfery. A może w zmierzchu historii. Parowóz... on, podobnie jak stacja Lubartów, wyimaginowany nie był. W tym okresie, kiedy przyszło mi tworzyć swoje szkolne dzieło, te maszyny można było jeszcze spotkać. Dla przejażdżek pociągami ciągnionymi przez te stalowe smoki wagarowałem wszak czasem z lekcji plastyki. I nawet mi przez myśl nie przeszło, że oto dotykałem świata, który bezpowrotnie odchodził. To odchodzenie to nawet nie były lata. a miesiące. Wręcz tygodnie. Nie wiedziałem o tym. Parowozy zniknęły dla mnie niemalże z dnia na dzień. Skąd też miałem wiedzieć, że oto w naiwnie romantycznej formie utrwaliłem coś, co bardzo szybko stało się historią. Gdybym to wiedział... może nie pozwoliłbym moim bazgrołom zgnić w magazynie szkolnych rupieci (bo jestem przekonany, że batikowe dzieło ostatecznie tam skończyło).</div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"> Nieświadomie też moja Młoda Para odjeżdżała w dalszą drogę, nieświadomy byłem ja, który ową Parę (i tę Młodą i tę napędzającą lokomobil) powołałem do płóciennego życia. I to utrwalenie, to życie przepadło w czeluściach szkolnych archiwów. A może skończyło na śmietniku. I bardzo dobrze! Nikt nie żałuje, ja najmniej.Poprawka! Nie żałowałbym, gdyby nie przepadło w ten sposób świadectwo zmierzchu pewnej epoki, którego byłem nieświadomym świadkiem. <br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Młoda Para odjechała w końcu w swoją stronę. Odjechały parowozy. Te ciągnące malowaną Parę w podróż życia i te rzeczywiste. Pozostała stacja. I ta z batiku, i ta rzeczywista.<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrnzNTCS_-JfNuLqwKk6ZZJrx7U69hs-KE_F7XxbslOm30U02FodZ-FwCOE9jcpkf2W-HpLrk_-i0ejbC6BA3i9OLLuVcriL-ACfNwtlRYmKP7D24roQAWKZCYmHolURFdRJkJky8QFNw6/s1600/WP_20191020_15_40_47_Pro.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="956" data-original-width="1280" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrnzNTCS_-JfNuLqwKk6ZZJrx7U69hs-KE_F7XxbslOm30U02FodZ-FwCOE9jcpkf2W-HpLrk_-i0ejbC6BA3i9OLLuVcriL-ACfNwtlRYmKP7D24roQAWKZCYmHolURFdRJkJky8QFNw6/s640/WP_20191020_15_40_47_Pro.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stacja z batiku. Uwspółcześniona. Za chwilę wjedzie pociąg. Bez parowozu i bez młodej pary.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">I tu kończy się aspekt historyczny opowieści, wykoślawiony dodatkowo wątpliwym artyzmem mojego młodzieńczego dzieła. Zaczyna się zaś aspekt osobisty, nawet bardzo. Wspomnijmy datę 13 kwietnia 2019.<br /></div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Wiosenny wiatr. Silny nadzwyczaj, lecz pierwszy raz od kilku miesięcy nie przeszywa zimnem. Dopada zaraz po opuszczeniu wagonu, lecz nie przeraża. Nie przeraża mimo perspektywy pokonania w nim dystansu, który opisać można ułamkiem. Dwadzieścia na dwadzieścia. Jeden kilometr na jeden rok. Tak symbolicznie. Nie przeraża tym bardziej, że w okolicy połowy jubileuszowego szlaku czeka taki widok z poddasza:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpANeKgIQTlj8BA6OJr4tengO16nAk0aCtvrW3GtXNFkKXuu8aWkTMMz7T6GoS9Z2RS9Fw4ulQWzv11VKtk22JjEI0r5z42PNNpqk6YWmkeCJbIqqp5hdz-l5qHMfTUp6sK1sL3TC90TMM/s1600/DSC_4348.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="779" data-original-width="1280" height="388" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpANeKgIQTlj8BA6OJr4tengO16nAk0aCtvrW3GtXNFkKXuu8aWkTMMz7T6GoS9Z2RS9Fw4ulQWzv11VKtk22JjEI0r5z42PNNpqk6YWmkeCJbIqqp5hdz-l5qHMfTUp6sK1sL3TC90TMM/s640/DSC_4348.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróćmy na moment do Młodej Pary z batiku. Była ona na pewno szkolną pracą na ocenę. Ale też chyba projekcją młodzieńczych marzeń autora utalentowanego na trójkę. </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Na autora też wszak przyszedł czas. Także i on wbił się wreszcie w garnitur, tudzież inne odzieżowe utensylia przypisywane Młodym Panom, tak wystrojony, w kolbuszowskiej świątyni, stanął obok Pani tradycyjnie całej w bieli. Pewnie oboje wyglądali prawie tak samo niezdarnie, jak Młoda Para z młodzieńczego dzieła sprzed przeszło 10 lat. Którego zresztą, w momencie faktycznych, niewyimaginowanych zaślubin, pamięć ani na moment nie przywołała. Tym bardziej przedstawionego nań przedziału, ani stacji w tle.</div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Gdzie Kolbuszowa, gdzie Lubartów... <br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">Obrączka na palcu nie spowodowała jednak, że zapomniałem o szlakach, nie tylko stalowych, punktem na horyzoncie uosabiających nieskrępowaną wolność. O ulubionych białych, przemierzanych stopami gościńcach. Przemierzanych samotnie, samowtór, samotrzeć - zależnie od aktualnych tendencji panujących w niewielkim stadle zwanym czasem dla niepoznaki - Podstawową Komórką Społeczną. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od powstania i zapomnienia batiku upłynęły kolejne dwie dekady. Będzie w sumie około 30 lat. Liczmy jednak czas od zaślubin. Kiedy doczekaliśmy porcelanowych godów, pojawiła się kolejna okazja, aby wspomnienie o "dziele", a zwłaszcza inspiracjach, wydobyć na światło dzienne. Lecz cóż! Niepamięć okazała się silniejsza. Niepamięć i emocjonalne rozdygotanie, kiedy postanowiliśmy zaakcentować te wspólne 20 lat. Stąd dwadzieścia na dwadzieścia. Jeden kilometr jak jeden rok. Nieważne skąd, dokąd, ważne było to, co pośrodku. Ani żona cała na biało ani ja w garniturze. Raczej w strojach i z ekwipunkiem stosownym do podjętej wycieczki. Miejsce startu określiło się samo, czystym przypadkiem. I to ten przypadek powinien był przywołać przelotne choć wspomnienie archiwalnej szmatki. Bo z ukochaną Babą do ukochanej Kozłówki (a potem dalej), razem wyruszyliśmy z tego samego peronu. przy którym całowała się Młoda Para z batiku. Pociąg z batiku, para z batiku i stacja z batiku. Jednocześnie namacalna tak bardzo, że nienamacalne wspomnienie nie miało szans. Tłumaczę to silnym kwietniowym wiatrem.<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Reszta jest dziełem przypadku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bez ślubnej sukni i bez garnituru, bez zgiełku, który, jak mniemam, powinien towarzyszyć okrągłym rocznicom. U nas była wąską szosą, łąka, potem lasem i wieś. Nowodwór, tak konkretnie, ten koło Lubartowa. Następnie doliną Parysówki. I znów szerokim zadrzewionym gościńcem. Niegdyś opisywałem <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2017/04/klimaty-okookozowieckie.html" target="_blank">rośnięcie w oczach od strony zachodniej</a>. Okazało się, że od wschodu wrażenie jest identyczne. Do tego stopnia, że z perspektywy kilku kilometrów pomyliłem neobarokową rezydencję z sąsiadującą z nią Rządcówką. Odległość uczyniła rzędy wielkości nierozróżnialnymi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5_oMIFO3LyV7Jm4e2tNENdoSOlQclWLitkH9SNw1cicNNs23QDa36INtpl7DfVseLgHsYZou8NlnXdeFiNHMAblHJB5Zm0Bom4ELeKRVeC5a3wHDUBM1GhP6JQSJ5VZy3crnkSmgRqSf6/s1600/DSC_4392.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1279" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5_oMIFO3LyV7Jm4e2tNENdoSOlQclWLitkH9SNw1cicNNs23QDa36INtpl7DfVseLgHsYZou8NlnXdeFiNHMAblHJB5Zm0Bom4ELeKRVeC5a3wHDUBM1GhP6JQSJ5VZy3crnkSmgRqSf6/s640/DSC_4392.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Półmetek. Jak mawiają - Piękny, Autentyczny, Wyjątkowy</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;">Gościnne poddasze. Wieczorna lektura, nie pomnę jaka. Plecakowy prowiant, napitek...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wiosna. Taka, która nawet dwudziestoletniemu małżeństwu uderzyć do głów musi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN2brRDDbtv70Cj-TzykMiOOcl2Fm9j9q36uT60dDy3qSabSn3kk92dCoRxsWTYJM3IAodlRIDCGZSF4ErCKrdsK4pJlGKx7YeyOZvjaLMb3iT2v8EHxHwRwMsVZ1TSn6y0KDOZgBmUsdX/s1600/DSC_4349.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN2brRDDbtv70Cj-TzykMiOOcl2Fm9j9q36uT60dDy3qSabSn3kk92dCoRxsWTYJM3IAodlRIDCGZSF4ErCKrdsK4pJlGKx7YeyOZvjaLMb3iT2v8EHxHwRwMsVZ1TSn6y0KDOZgBmUsdX/s640/DSC_4349.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg8pf-1i-dt0X38ir-VIgJL0lXuwnFVCgCNdfDtPO8JCwq_pwMpkhdFbzoAQcDx6J5xF9jItBPIUetSyPVG11mWYhr1AagAbLffJUEb_E2VTAa5GbR5obsHOjgFjAs4goZhl3-JwjMrbPZ/s1600/DSC_4362.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg8pf-1i-dt0X38ir-VIgJL0lXuwnFVCgCNdfDtPO8JCwq_pwMpkhdFbzoAQcDx6J5xF9jItBPIUetSyPVG11mWYhr1AagAbLffJUEb_E2VTAa5GbR5obsHOjgFjAs4goZhl3-JwjMrbPZ/s640/DSC_4362.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Minął rok. 20 +1 = oczko. Były plany. Niestety. Tylko plany. I błysk wspomnienia. Ujrzałem wtedy swoją stację z batiku. I młodą parę. I niemłodą żonę, i niemłodego siebie.<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak nie mija potrzeba wędrowania, tak i chęć pisania nadal towarzyszy. Tę pierwszą trudno zaspokoić, zakazu oddawania się drugiej póki co nie zadekretowano. Oddaję się zatem. Nawet jeśli to, co powyżej zostanie ocenione tak, jak dawna praca plastyczna trudną techniką batiku. To ta potrzeba i tak budzi się niemal co noc. Czasem nawet i tego nie musi. Bo zasnąć trudno. Bo strach. Bo to nie tylko o stracone plany idzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potrzeba dopaść klawiatury, kartki papieru, czegokolwiek. Nalać szkarłatnej cieczy do kieliszka. Aby było łatwiej. Znosić myśli i przelać je. Potrzeba, która, jak rzekłem, nieraz dopada w środku nocy. Nocy, która mogłaby nie różnić się od tej rok temu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszak trzeba podnieść się, przejść zaświecić światło. A to trudne. Trudne, gdy ma się wrażenie, że obok siebie leżą dwa proteinowe worki. Na strach. Dwa worki to dwie objętości strachu. Tak powinno być zgodnie ze szkolną matematyką. A jest inaczej. Bo w tym przypadku objętości się nie sumują. Tylko znoszą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego trudno tak po prostu odejść, nawet jedynie po to by pod osłoną nocy klecić te swoje słowa. Pozostaje zasnąć. Wspomnienie sprzed równo roku, wspomnienie nocy na poddaszu pewnego budynku w kozłowieckiej rezydencji, rzecz trochę ułatwia. Leczy. Zapisane fotograficznie wspomnienie dnia następnego - również. Wszak miało być aż dwadzieścia. I było. Lat i kilometrów.<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvJIzZxnV8xom0t2MpRKJ1sLqoe7hjS_HeUgGVgoHcPHr8OHhZp2NheTGG6h7JaL9gtoQLh_nHZJq6xj0YZvjQ1jxp8ik1FVcsUaYltvWJfHnwXKnDxOn1hVAV5us_D0fC53AnqAWfGgwt/s1600/DSC_4455.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvJIzZxnV8xom0t2MpRKJ1sLqoe7hjS_HeUgGVgoHcPHr8OHhZp2NheTGG6h7JaL9gtoQLh_nHZJq6xj0YZvjQ1jxp8ik1FVcsUaYltvWJfHnwXKnDxOn1hVAV5us_D0fC53AnqAWfGgwt/s640/DSC_4455.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div><div style="text-align: justify;">Że kilometr i rok dwudziesty pierwszy jest tak mocno pod górkę? Przecież to się zmienić może.<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-18351257257421834392020-03-30T20:50:00.000+02:002020-04-28T22:31:18.590+02:00Lektura z dzieciństwa na czas "leśnej kwarantanny"<b>Las Dąbrowa, 21.03.2020.</b><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>"U drzwi skromnego mieszkania przy ul. Ulm w Paryżu rozległ się nieśmiały dźwięk dzwonka. Profesor (...) niechętnie podniósł głowę znad mikroskopu i zmarszczył siwe, krzaczaste brwi. Nawet w domu zajęty był pracą (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dzwonek znów zadźwięczał nieśmiało.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Po chwili do pokoju wszedł doktor Roux, asystent (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Profesorze, jacyś ludzie pytają o pana. Kobieta nazywa się pani Meister i przyjechała z Alzacji. A z nią...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie dokończył. Drzwi otworzyły się nagle i do pracowni weszła kobieta z dużym tobołem na rękach. Za nią, rozglądając się niepewnie, wsunął się barczysty, z wiejska ubrany mężczyzna. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Panie profesorze, niech mi pan ratuje dziecko!"</i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Powyższe - to fragment prozy Gabrieli Pauszer - Klonowskiej. Autorki, która powinna na moim blogu "zagościć" już jakiś czas temu. Inną wszakże pozycją. Chyba najbardziej znaną z całego dorobku pisarki. Która doczekała się wielu wydań. Sam mam to z niebieskimi okładkami, z których przednia ozdobiona jest ryciną puławskiej siedziby książąt Czartoryskich. Wolumin wydany w 1988 roku, zdążył się już rozpaść na setne części. Wertowanie zbioru luźno fruwających kartek stało się częścią planu ewentualnego dokopywania się do jądra w ziemi, co bardzo (plan, nie samo wertowanie) rozbawiło niektórych przeglądaczy kart <a href="https://www.facebook.com/marcin.turski.przewodnik.pttk.lublin" target="_blank">Księgi Konterfektów</a><i>, </i>gdzie też wspomniałem o ewentualnych pracach ziemnych.<i> </i>Lecz cóż! Ogólnoświatowe wypadki, od których ucieczki ni widno, spowodowały, że owo dokopanie się poczekać musi. Zdążyłem rozgrzebać niewielkich rozmiarów dziurę w ziemi, zdołałem jeszcze <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2020/02/halka-sted-i-kozowiecczyzna.html" target="_blank">wcielić się, choć w nikłym procencie, w rolę Janka Pradery zmierzającego ku Bobrowicom.</a><i> </i>A potem przyszło białkowo - nukleinowe cholerstwo i rumoru narobiło. Kopać nadal mogę, ale cel całości przedsięwzięcia oddalił się w czasie. Dalekie Bobrowice zmieniły się w podlubelski las, osiągalny "per pedes". A i to pod warunkiem, że nikogo po drodze nie spotkam. Bo droga kropelkowa. W tym kontekście moim planom niewiele uchybia to, że <i>"Pani na Puławach"</i> ustąpiła w plecaku miejsca <i>"Historiom nie wymyślonym".</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> </i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyvuSKxz5GlVJHco2p5ST1oKxTPB4-ZDazKjbmjRG3u3O62ThueZ-S7odThbYQIKOdTE4HFnMiEDP20BoWb02I2Zg-N3iTvFSlsz-FHEY6-oQ4LrQ4pwnKO5HIAesqI_vrsTMECk5YoMoN/s1600/DSC_6803.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1086" data-original-width="1280" height="542" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyvuSKxz5GlVJHco2p5ST1oKxTPB4-ZDazKjbmjRG3u3O62ThueZ-S7odThbYQIKOdTE4HFnMiEDP20BoWb02I2Zg-N3iTvFSlsz-FHEY6-oQ4LrQ4pwnKO5HIAesqI_vrsTMECk5YoMoN/s640/DSC_6803.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<i>"Historie..."</i> Gabrieli Pauszer - Klonowskiej" to jedna z ulubionych lektur mojego dzieciństwa. Szczególnie jedno opowiadanie, zawarte pomiędzy czarno - pomarańczowymi okładkami, zrobiło na kilkulatku olbrzymie wrażenie. I pewnie nieprzypadkowo pamięć przywołała je teraz. W odosobnieniu krótkotrwałym. W lesie będącym o godzinę marszu od miejsca stałego przebywania. Godzinę marszu bezludnymi, peryferyjnymi ulicami, a potem ścieżkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu3zt8ccFlYRG4UiwoCdsBpTZ_0cKtxHicjiqnggKSLmGM5DbXnEk4kPRfuJbjRtel2QmejylxnKuspE-Jh5Kx12QkK6uLeVV_SX7PTIvIX09zRkGOAQYtTtreQWY95HXnLqaSXo-8ArH2/s1600/DSC_6812.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu3zt8ccFlYRG4UiwoCdsBpTZ_0cKtxHicjiqnggKSLmGM5DbXnEk4kPRfuJbjRtel2QmejylxnKuspE-Jh5Kx12QkK6uLeVV_SX7PTIvIX09zRkGOAQYtTtreQWY95HXnLqaSXo-8ArH2/s640/DSC_6812.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"- Profesorze! I pan ma dzieci! Niech mi pan ratuje mego Józia" </i><br />
<br />
Z historii wiadomo, że profesor uległ błaganiom. Skutkiem czego 6 czerwca 1885 roku, po raz pierwszy w historii, istota ludzka otrzymała dawkę szczepionki przeciwko wściekliźnie. Po upływie miesiąca dziewięcioletni Józio Meister wrócił uleczony do swojej rodzinnej miejscowości. Wówczas pogryzienie przez wściekłe zwierzę przedśmiertnie przenosiło człowieka do świata umarłych. Niejako "z automatu". Automatu bezwzględnego, bezlitosnego, za którym stała białkowo - nukleinowa struktura. Dla współczesnych Józiowi, jego matce, wreszcie profesorowi - niewidzialna. Nie było narzędzi. Ernsta Augusta Friedricha Ruski, konstruktora pierwszego w świecie mikroskopu elektronowego, nawet nie było jeszcze na świecie. Toteż gdy w lipcu, 1885 roku, Józio Meister, powrócił do rodzinnej Alzacji, jemu współcześni mieli pełne prawo uznać to wydarzenie za cud. I za taki uznali. Zaś za cudotwórcę - bohatera opowieści napisanej przez Gabrielę Pauszer - Klonowską.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1885. Sucha data niewiele mówi. Uzmysławiam sobie zatem, że zaledwie 8 lat wcześniej mieszkańcy mojego miasta po raz pierwszy ujrzeli w nim pociąg. Piętnaście lat wcześniej składano gorące życzenia ślubne Konstantemu Zamoyskiemu - kiedy żenił się z młodziutką Anielą Potocką i któremu - w telegraficznym skrócie mówiąc - zawdzięczamy <a href="https://www.muzeumzamoyskich.pl/" target="_blank">Kozłówkę</a> w takim kształcie jaki znamy dziś. Zaś 20 - letni wówczas student Wojciecha Gersona, malarz Józef Smoliński najpewniej ani śnił, że za kolejnych lat czternaście to on odkryje w więziennej kaplicy bezcenne freski - dziś ozdobę lubelskiego Zamku. To tak tylko odwołując się do kilku losowo wybranych, okołolubelskich dat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkich ich, i wielu innych łączyło wówczas to, że przed 6 czerwca 1885 roku byli całkowicie bezbronni wobec groźnego agresora. Tym groźniejszego, że, jak już wspomniałem, kompletnie niewidzialnego. Spotkanie z którym oznaczało niechybną śmierć w męczarniach.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Pewna, okrutna, bardzo bolesna śmierć - taki wyrok wydał doktor Vulpian, który tego wieczoru zaciągnięty został do paryskiego mieszkania przy Ulm. Następnie dodał badając rany Józia Meistera: <i>"tu nie ma nic do stracenia"</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast towarzyszący Vulpianowi doktor Graucher miał wyrzec te słowa: <i>"niech pan wypróbuje na nim swoją szczepionkę. Może go to uratuje".</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adresatem tych słów był paryski profesor chemii - Ludwik Pasteur. I one, obok łez rozpaczającej matki, miały zadecydować. Skutkiem czego 6 czerwca...<br />
<br />
Tym samym tego dnia Ludwik Pasteur urósł do rangi jednego z największych dobroczyńców ludzkości w całej historii. Przywoływana autorka książki z mojego dzieciństwa napisała wprost o "pogromcy śmierci" - tytułując tak poświęcony Pasteurowi rozdział. I nie mam pojęcia, dlaczego akurat to opowiadanie wywarło na kilkuletnim czytelniku tak ogromne wrażenia. Jak to się stało, że rozpacz matki Józia potrafiłem wyobrazić sobie do granic namacalności. Podobnież strach dziewiętnastu rosyjskich chłopów spod Smoleńska, przybyłych po ratunek do dalekiego Paryża. Szesnastu z nich wróciło do świata żywych.<br />
<br />
Nikt za to nie powinien mieć wątpliwości dlaczego właśnie teraz zawarta w "Historiach..." opowieść o geniuszu z Arbois zastąpiła "Panią na Puławach" - równie lubianą, równie zaczytywaną, choć z zupełnie z innych powodów.<br />
<br />
Zacytujmy jeszcze fragment:<br />
<br />
<i>"(...) rozkazał sprowadzić do laboratorium wściekłego psa z Instytutu Weterynaryjnego. Gdy dwaj pomocnicy, drżąc z przerażenia, trzymali obie szczęki buldoga chorego na wściekliznę, Pasteur z całkowitym spokojem zbliżył się do pyska zwierzęcia i wsunął weń szklaną rurkę aby w nią nabrać trochę śliny".</i><br />
<br />
Mam darować sobie truizmy, czy jednak napisać, iż powyższe to opis najwyższego bohaterstwa, godnego pomników w każdym państwie na świecie? Bo tej sceny nie odnajdziemy na batalistycznych obrazach mistrzów pędzla. Ale to w jej konsekwencji (i wielu podobnych) uratowano miliony istnień ludzkich na całym świecie.<br />
<br />
Gdyby ktoś pomyślał, że Autorka książki dla młodzieży nazbyt koloryzuje - odsyłam do źródeł, bez problemu dostępnych w internecie. Artykuł Zbigniewa Kwiatkowskiego znajdziemy w "Postępach Mikrobiologii" (1994, XXXXII, 1) - nota bene to świetnie, że autorzy publikujący w czasopismach stricte naukowych, czasem jeszcze odwołują się do kart z historii swoich dziedzin, bez oglądania się czy przyniesie im to upragnione punkty czy też nie. Napisany pięknym językiem <a href="http://www.e-biotechnologia.pl/Artykuly/Ludwik-Pasteur" target="_blank">artykuł znajdziemy także tutaj.</a><br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeK7u8Tk93kgIgy0L04iUlTMe4zv6pnWB8mAprzyyXTBDI038zHQtPfza35QmLVHI9Z9sXosMuun-rIoFVoLcPAoqK4zbhyGtzy9rVyx3KsfyUvu3_JtiT0033N01TEC9DWDUb1IJ9_Em3/s1600/DSC_6810.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeK7u8Tk93kgIgy0L04iUlTMe4zv6pnWB8mAprzyyXTBDI038zHQtPfza35QmLVHI9Z9sXosMuun-rIoFVoLcPAoqK4zbhyGtzy9rVyx3KsfyUvu3_JtiT0033N01TEC9DWDUb1IJ9_Em3/s640/DSC_6810.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okoliczności, jakie towarzyszyły mi w leśnej kwarantannie</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Las sprzyja rozmyślaniom. Las to dobrodziejstwo. Nieprzedeptane ścieżki, eksplozja wiosny, koncerty na tysiące ptasich gardzieli. Naturalna apteka, do której wystarczy tylko wejść. Wszystko to, co sprawia, że mimo wszystko chce się oddychać pełną piersią. I jak na ironię - właśnie to oddychanie pełną piersią wiosną AD 2020 nie jest takie oczywiste. Dosłownie. Za sprawą niewidzialnego przeciwnika, jakże podobnego do tych z którymi w XIX wieku zmagał się geniusz z Arbois. I jego, wcale nie mniej zasłużeni współpracownicy.<br />
<br />
<br />
<br />
A ktoś zupełnie inny, geniusz pióra, wersów, pięciolinii, pędzla, obiektywu wreszcie, także ktoś, kto potrafi opowiedzieć, zainspirować - czyż nie zasługuje na tytuł dobroczyńcy? Czy to nie za sprawą przeczytanej książki, obrazu w kąciku galerii (ok, niech będzie, że internetowej, dziś inaczej nie wolno), przepięknej sopranistki wykonującej karkołomne liryczne koloratury - czyż to nie wszyscy oni sprawiają, że z utęsknieniem acz cierpliwie czekamy na... nowego Ludwika Pasteura? Bo dziś bez niego ani ja w lesie, ani wymienieni przeze mnie artyści, ludzie muzeów, opery, sal koncertowych i wystawienniczych, nawet ci, co w wycieczkowym autokarze dumnie dzierżą mikrofon - nie możemy traktować oddychania pełną piersią jako oczywistości danej raz na całe długie i szczęśliwe życie.<br />
<br />
Zatem nie genialny strateg, geniusz polityki. Raczej ten (lub Ci!) co godzinami, dniami, miesiącami ślęczy (lub lepiej - ślęczą!)patrząc w mikroskop, na płytki z pożywkami, w kolumny cyferek w Excelu czy innej Statistice 12. To ich potrzebujemy. Aby wiosenny trel modraszki cieszył na równi z koloraturą prześlicznej sopranistki (w wersji dla Pań - przystojnego tenora). A jednocześnie niech wiosenny śpiew wraz z koloraturą brzmią w najlepsze. By nikt nie zapomniał dlaczego warto czekać!<br />
<br />
Siadam zatem na pieńku i oddaję się oczekiwaniu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-68040564099474826362020-02-21T22:52:00.000+01:002020-02-23T18:55:31.087+01:00"Halka", Sted i Kozłowiecczyzna<b>Las ten, co zwykle, pola te, co zwykle, wieże te, co zwykle, 16 i 21.02.2020.</b><br />
<br />
<br />
Z mojej prywatnej karty w <a href="https://www.facebook.com/marcin.turski.przewodnik.pttk.lublin" target="_blank">Ogólnoświatowej Księdze Konterfektów</a>:<br />
<br />
<div class="_5pbx userContent _3ds9 _3576" data-ft="{"tn":"K"}" data-testid="post_message" id="js_2wv">
<i>"I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi."</i><br />
<i>
Jakoś mi dziś pasuje. Pomimo, że raczej wyrosłem z tych wszystkich
"siekierezad" i innych podniet egzaltowanych młodzieńców płci dowolnej. I
pomimo, że to wcale nie 14 II spowodował chwilowy powrót do lektury
sprzed ćwierćwiecza.</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ot, jak to dziś w modzie, ekshibicjonistyczny wpis z okazji dnia patrona opętanych, epileptyków i tych trzecich.<i> </i>A później nastąpiło wyciągnięcie ręki po tom walający się na półkach z pamiątkami czasów studenckich. Tom, którego miejscem akcji rozmemłani nadmierną egzaltacją młodzieńcy "doromantycznili" Bieszczady, podczas gdy cała powieściowa historia rozgrywa się gdzieś pod Głogowem. To zresztą też bez znaczenia. Bo ja swoją nadmierną egzaltację odprawiam ani w Cisnej ani w lasach Ziem Odzyskanych. Gdzie zaś? Stoi w tytule.</div>
<br />
<i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wspomniane "przedćwierćwiecze" nader często do mnie wraca. Perkozem rdzawoszyim po raz pierwszy wypatrzonym przez młode jeszcze wówczas oczy, wspomożone wytworem post - radzieckiej optyki. Resztkami amatorskiego negatywu o czułości ISO 100, będącymi jednocześnie okruchami spadającymi ze stołu pamięci wprost ku wlotowi rury odkurzacza. Odkurzacza w rękach "zegara w którym czas nie może być cofniony". Którego kurant przekonuje iż przyszłość nie potrzebuje przeszłości a Izabella z Flemingów i jej nadworni architekci, wszyscy oni trudzili się nadaremno. "Przedćwierćwiecze" to także miedze, kępy, pniaki, gałęzie, nawet fragmenty infrastruktury hydrotechnicznej - wszystko będące miejscem do usadzenia strudzonego odwłoka. I sięgnięciem po ulubioną niegdyś lekturę. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKkJdvTxiAtY-iYgONk15SaJpeSVSqvvmWdQZWN_Dh2MNDRKQOTkzoOe1r3S4kWxWI_qpvTNqmIIIGLjo1oP5ACoV-g9dmFG_eBJRaPnlqk7Ttd_9ycX1t1ZsITAUs5J9JO1qbBk_TEoag/s1600/DSC_6546.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKkJdvTxiAtY-iYgONk15SaJpeSVSqvvmWdQZWN_Dh2MNDRKQOTkzoOe1r3S4kWxWI_qpvTNqmIIIGLjo1oP5ACoV-g9dmFG_eBJRaPnlqk7Ttd_9ycX1t1ZsITAUs5J9JO1qbBk_TEoag/s640/DSC_6546.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
"Przedćwierćwiecze" - to również sama lektura. O tytule będącym astronomicznym odwróceniem tytułu powieści Marii Rodziewiczówny.<br />
<br />
<i></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ7DO-fX36xkVoCfP90KkDr5qEVHi6-iN1mBPUutKUf3fLZ9KfKmM3zGMyRCy4uMczDXU5wmPYYgIMICpFHT8zVwdvBaA53BSwIdRityH7gtxeNVcwCgQqRanTqCv_rRZmaaIo79Q6xEVS/s1600/DSC_6685.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ7DO-fX36xkVoCfP90KkDr5qEVHi6-iN1mBPUutKUf3fLZ9KfKmM3zGMyRCy4uMczDXU5wmPYYgIMICpFHT8zVwdvBaA53BSwIdRityH7gtxeNVcwCgQqRanTqCv_rRZmaaIo79Q6xEVS/s640/DSC_6685.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Co mnie skłoniło? Rok ubiegły. 2019. Rok Moniuszkowski.I echa leśne, wodne oraz polne. Ścigające mnie taktami pewnego bardzo znanego mazura. Echa, które odbijając się od neobarokowych murów, spod dwóch wież biegły za mną aż do miasta. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Osłuchawszy się jednego mazura, chciałem zapoznać się z tym drugim, równie znanym. I się zaczęło. Bo i muzyka, i dzieło Włodzimierza Wolskiego z roku 1848 (z późniejszymi wiadomymi zmianami) spowodowało, że ludzie w środkach komunikacji zbiorowej patrzą na mnie wymownym wzrokiem. Zwłaszcza gdy próbuję sprawdzić się wokalnie w partiach sopranu. Coś o rannym słonku i gołąbeczku trzepoczącym skrzydełkami by finalnie przypieprzyć w bezlitosny grunt. Dźwięki kończące trzeci akt to dla mnie emocjonalne harakiri. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pewna internetowa recenzentka, przedstawiająca się światu jako <a href="https://beatafischer.com/2019/01/29/milosc-i-samotnosc-halka-w-operze-wroclawskiej/" target="_blank">Vissi d'Arte, Teatr operowy oczami artysty plastyka</a>, w uderzająco zgrabny sposób powiązała "Halkę" ze stachurową prozą. Ta oczywistość w połączeniu z całkowitym poddaniem się operowej ramocie lat minionych zaowocowała tym, że "Siekierezada" ponownie znalazła się w plecaku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Popełniłem przy tym jedno szaleństwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dopuszczam się świętokradztw. A za takie uznałbym ganianie po lesie ze słuchawkami na uszach. Ale w środkach zbiorkomu, które do tego lasu mają mnie dowieść? Czemu nie. No i zrobiłem sobie mentalne kuku. Przez zmysł słuchu Tatiana Borodina w tytułowej roli a na kolanach wyżej wspominany tom. To chyba jasno tłumaczy wybuch grafomanii, którego właśnie się dopuszczam. Nie przepraszam, bo czuję się wytłumaczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie czuję się też Jankiem Praderą. Latka zleciały, zrobiły swoje. Czasem tylko coś się odezwie. I nakaże, nawet wówczas gdy pasowałaby elegancka, skórzana teczka, spakować się w torbę z zielonego brezentu. I skrajem dróg, w starym stylu, ruszyć do leśniczego do Bobrowic, gromada Hopla. Nawet jeśli gromada Hopla zmieni się w gminę Kamionka. Babciu Oleńko - to cud!</div>
<br />
<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-16962689389949106502020-01-21T21:37:00.001+01:002020-01-21T21:51:27.697+01:00Zmierzch "Hartwigowskich Klimatów"?<b>Zalew Zemborzycki, dolina Bystrzycy, Krężnica Jara, 19.01.2020.</b><br />
<br />
<b> </b><br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2017/11/w-cieniu-dawnych-wierzb.html" target="_blank">Moje niegdysiejsze pisanie o "cieniu dawnych wierzb"</a> okrasiłem cytatem z albumu, który stał się inspiracją niejednego kadru, ale też kilku krajoznawczych imprez koncepcji własnej, poprowadzonych przeze mnie jako pomysłodawcę i przewodnika. A teraz... być może nadszedł czas aby słowa urodzonej w Lublinie Poetki przywołać raz jeszcze:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Bywa, że tu, gdzie rozciągał się szeroki obszar łąk widocznych na
zdjęciu sprzed lat, wybudowano nową linię kolejową, lotnisko lub
fabrykę, </i><span style="font-style: italic;">że malowniczą dolinę (...) zamieniono od tego czasu w zalew wodny..."</span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglL7hQKnl5xXORyriay0PvhknLTfzRHeiKuUl6n6__ySnFgrdRCSFzpoULBymO6CQArdwHWOMiSNWqIpysXyuMfNyk05kQaLG0z5XUFhmHZrEvCF5LE8wpYH-ybU_MLujgLn8YTPq4xRAw/s1600/DSC_6099.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglL7hQKnl5xXORyriay0PvhknLTfzRHeiKuUl6n6__ySnFgrdRCSFzpoULBymO6CQArdwHWOMiSNWqIpysXyuMfNyk05kQaLG0z5XUFhmHZrEvCF5LE8wpYH-ybU_MLujgLn8YTPq4xRAw/s640/DSC_6099.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Do cytatu dorzuciłem odautorski komentarz iż słowo pisane piórem Julii Hartwig stało się ciałem. A jak ostatnio donoszą lokalne lubelskie media - istnieje spore prawdopodobieństwo, że wkrótce staną się ciałem jeszcze bardziej. <span style="font-style: italic;"></span><br />
<span style="font-style: italic;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjiG3LcN7DB4dcKKSAkjplXa2T5OTv155SHbPVbCW4vdSP6cYvmDhSenYxqvavUTYjy0eBghewxl8LG8wGQp-YFI7iAIRECZkatGa8GqaH4j6ksxuIdaoeFtB3xFLBbY-rx3GBRCnDnyEA/s1600/DSC_6175.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjiG3LcN7DB4dcKKSAkjplXa2T5OTv155SHbPVbCW4vdSP6cYvmDhSenYxqvavUTYjy0eBghewxl8LG8wGQp-YFI7iAIRECZkatGa8GqaH4j6ksxuIdaoeFtB3xFLBbY-rx3GBRCnDnyEA/s640/DSC_6175.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQh15mghB081cT51k8adb7nw_my1k-rDRiA56wgEQ8XD-m9sEzIAQHk6ay0FKcx6Ymm60LtEsXOwbnO2BYv4DSNvi6P8jXsTsb0HExYFrVAGGU6nHnhEVPkeU18pzYHYcmUsTakYJSlA0U/s1600/DSC_6184.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQh15mghB081cT51k8adb7nw_my1k-rDRiA56wgEQ8XD-m9sEzIAQHk6ay0FKcx6Ymm60LtEsXOwbnO2BYv4DSNvi6P8jXsTsb0HExYFrVAGGU6nHnhEVPkeU18pzYHYcmUsTakYJSlA0U/s640/DSC_6184.JPG" width="640" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8pgCGinWZFvBck-_4EZTY5BYFibdpabdNBT5vxHqEkfh78eMGtMAntitM8oOWyLY2J1xotRpeYF9yUG4VvDF1l1ux_5k-iEOMo_VJJnfrzd3uU93usy1YffCN7B31RUcmYLkF0kz1Zti0/s1600/DSC_6174.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8pgCGinWZFvBck-_4EZTY5BYFibdpabdNBT5vxHqEkfh78eMGtMAntitM8oOWyLY2J1xotRpeYF9yUG4VvDF1l1ux_5k-iEOMo_VJJnfrzd3uU93usy1YffCN7B31RUcmYLkF0kz1Zti0/s640/DSC_6174.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-style: italic;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Żeby była jasność - nie jestem przeciwnikiem kompleksowej rewitalizacji "Lubelskiego Morza". Jeśli jednak ziści się koncepcja zbiornika wstępnego - pewne <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2016/04/bystrzyca-hartwigowskie-klimaty.html" target="_blank">hasło wywoławcze</a> straci rację bytu. A, co gorsza, ostatni okruch Legendy przykryją wodne fale. Pozostaną wspomnienia, opowieści, wreszcie archiwalne zdjęcia. Ale resztki namacalności, ostatnie relikty, ulecą bezpowrotnie<span style="font-style: italic;">.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-style: italic;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli to cena za nowy lepszy świat - trudno, niech i tak będzie. Ale bardzo chciałbym aby zadecydowali o tym ludzie, których udokumentowany dorobek naukowy nie pozostawi najmniejszych wątpliwości iż dokonany zostanie najlepszy wybór. Nie zaś jacyś lobbyści, koniunkturaliści, a już nie daj Boże - politycy dowolnego szczebla i barw.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niezależnie od wszystkiego - biorę się za dokumentowanie. W tym akurat lubelskie środowisko fotografujące (do którego zaliczać się nie śmiem - jestem tylko niedzielnym pstrykaczem) ma doświadczenie. Tak od międzywojnia. Co widać doskonale w Bramie Grodzkiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoAExMKIsS2czm4N-STM7bzF8RT8lopoUvwst6zYJAREFOIFOylsCEirEs52-20YdxJtWNUnjseChAXbCQWr_-RUFZBppw2dwo5io72rFyQoVzClR312MGNyG9xe2T0tjLAv8YIsj0Fd5q/s1600/DSC_6059.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoAExMKIsS2czm4N-STM7bzF8RT8lopoUvwst6zYJAREFOIFOylsCEirEs52-20YdxJtWNUnjseChAXbCQWr_-RUFZBppw2dwo5io72rFyQoVzClR312MGNyG9xe2T0tjLAv8YIsj0Fd5q/s640/DSC_6059.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-style: italic;"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8qJDPWmj59mkHKimAEqV8m887SPJKGkn54fiWxMiFeKyvwOQWvOoG07BJj2I78bYxu7CB4qAO9bP6K7UWPMRunTPsgvYa59NUCqlkFtenIy7hAKbNgKRkW9Zevin5aZo6UxRd90Nf4qIg/s1600/DSC_6052.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="850" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8qJDPWmj59mkHKimAEqV8m887SPJKGkn54fiWxMiFeKyvwOQWvOoG07BJj2I78bYxu7CB4qAO9bP6K7UWPMRunTPsgvYa59NUCqlkFtenIy7hAKbNgKRkW9Zevin5aZo6UxRd90Nf4qIg/s640/DSC_6052.JPG" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNaqzQYqibDIQWi8MX6Mg5Tn_K9fLKQdyQsAJi0OYTYIAGIehNKzmfDS-Nv-2rHHc8OLGetNX8-ifYmQ4ujJsT22eqPZmeyYGHC2d_1G33PVsJLZrDBxofOtbQKNhK8rp0Cz3-p4yqn9B7/s1600/DSC_6150.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="854" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNaqzQYqibDIQWi8MX6Mg5Tn_K9fLKQdyQsAJi0OYTYIAGIehNKzmfDS-Nv-2rHHc8OLGetNX8-ifYmQ4ujJsT22eqPZmeyYGHC2d_1G33PVsJLZrDBxofOtbQKNhK8rp0Cz3-p4yqn9B7/s640/DSC_6150.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCD-IQ24eDZ_t2yJ950UKxf7MAtlLHQU6C__HVzDjeG9p1_eUaH9dm35mm7ToxXpTraGvDmPj1UsZQfdkV24v2QLzRGNFzCR3gOqhqPWoXzFIwR7C8zyI6lfC8Uof7eZFLy5wJGwlu2Vey/s1600/DSC_6166.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="850" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCD-IQ24eDZ_t2yJ950UKxf7MAtlLHQU6C__HVzDjeG9p1_eUaH9dm35mm7ToxXpTraGvDmPj1UsZQfdkV24v2QLzRGNFzCR3gOqhqPWoXzFIwR7C8zyI6lfC8Uof7eZFLy5wJGwlu2Vey/s640/DSC_6166.JPG" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8FGKNjBnMuCGwGGw_n5XMjTnbY1Zd6cTurY85AXSMHhVDtRPsZB9ppX3NF88TCkbWJ7XfPiR_v8nG2sJkuDgKzOot2wataLP9iMKX4Hmxa31QvyvNHPOuR-Fsr_4lWZayfI2FGcG0A8-4/s1600/DSC_6122.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="783" data-original-width="1280" height="388" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8FGKNjBnMuCGwGGw_n5XMjTnbY1Zd6cTurY85AXSMHhVDtRPsZB9ppX3NF88TCkbWJ7XfPiR_v8nG2sJkuDgKzOot2wataLP9iMKX4Hmxa31QvyvNHPOuR-Fsr_4lWZayfI2FGcG0A8-4/s640/DSC_6122.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-style: italic;"><br /></span></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-82153860393093855512020-01-18T23:10:00.000+01:002020-06-07T22:03:53.388+02:00"Świat, który nie może zginąć." I chyba się udało.<b>Lasy Gołębskie, Nieciecz, Łąki Bonowskie, rez. "Jezioro Piskory", 18.01.2020.</b><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><i>"W dobie nasilonych procesów urbanizacyjnych, naturalne krajobrazy zanikają jeszcze szybciej, niż rzadkie gatunki roślin czy zwierząt. Ustalono, że w całym woj. lubelskim pozostało zaledwie kilka takich miejsc, gdzie w otwartym krajobrazie, w polu widzenia 1 km^2, tj. w promieniu ok. 550 m od obserwatora, nie ma choćby jednego budynku. Łąki Bonowskie są właśnie jednym z takich ostatnich miejsc."</i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i></i></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKMi9EYO3XF3fZp8G90ZCheUJ0KxZHgiaWwdqRNNHtUE6Jp7pHr8FTUW8Py1eXSYmEHDlDJKGFjn8MFXE28LWtvO2pZnP1yigVMy1aqmqB4Lz8j8vR0MTXoxDW8kc0rIcwWbMWOKzF-wi/s1600/DSC_6009.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKMi9EYO3XF3fZp8G90ZCheUJ0KxZHgiaWwdqRNNHtUE6Jp7pHr8FTUW8Py1eXSYmEHDlDJKGFjn8MFXE28LWtvO2pZnP1yigVMy1aqmqB4Lz8j8vR0MTXoxDW8kc0rIcwWbMWOKzF-wi/s640/DSC_6009.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>W polu widzenia mamy za to sosny, dorodne a samotne.</i></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3cgDl_3Ays_YmWkjrqw43b5gzN8x1oq8fAQAPrGeyq_jNsAgY60MZMK6mlHgo-U_ARf59UL_4_Rzl1dfefnbe1_u1xVLlcWwM1lRQmesMv5jVahzGWLNgN4wpngbSaQ-XkmDYyshWEasc/s1600/IMG_20200118_102610.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="960" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3cgDl_3Ays_YmWkjrqw43b5gzN8x1oq8fAQAPrGeyq_jNsAgY60MZMK6mlHgo-U_ARf59UL_4_Rzl1dfefnbe1_u1xVLlcWwM1lRQmesMv5jVahzGWLNgN4wpngbSaQ-XkmDYyshWEasc/s640/IMG_20200118_102610.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Cytowany na wstępie mini - przewodnik, nieodłączny towarzysz współczesnych wędrówek przez Lasy Gołębskie.</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> Opisywane w broszurze z 2012 roku miejsce w istocie potrafi zauroczyć. Na sobie sprawdziłem po wielokroć, raz miałem do dyspozycji cały autokar Królików Doświadczalnych. Zareagowały prawidłowo. </span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyJOW2v6dtYVL_d_XGjG7JClOW0qG_UqESHx0FUHl2UfOUox6kVb2k2T0N6g025JR0Pg7jdm6fFnq0nPAJ0mPPiWXiyeLv_d_MPGUDktjB6Enku6lVCDzqGIaHvlL5LjUaQWqVkGQT7Vo/s1600/DSC_5973.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyJOW2v6dtYVL_d_XGjG7JClOW0qG_UqESHx0FUHl2UfOUox6kVb2k2T0N6g025JR0Pg7jdm6fFnq0nPAJ0mPPiWXiyeLv_d_MPGUDktjB6Enku6lVCDzqGIaHvlL5LjUaQWqVkGQT7Vo/s640/DSC_5973.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Między Niecieczą a Niebrzegowem</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">To jedna z przestrzeni na Lubelszczyźnie, z którą moja przyjaźń ciągnie się już dziesięciolecia. Jeśli o matematyczną ścisłość chodzi - właśnie upływa trzecia dekada. Z tej okazji słów kilka. Jak to się zaczęło?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Nie wiem jak teraz, ale na przełomie lat 80/90 ubiegłego wieku, ścienne gazetki były nieodłącznym elementem wystroju chyba wszystkich szkolnych korytarzy, sal i klas. Do ich redagowania najczęściej służyły m.in. nożyczki - którymi wycinano co atrakcyjniejsze wizualnie fragmenty już nieściennych gazet i czasopism. Nabytych w kioskach RUCH, czasem podwędzonych z domów. Całość, okraszona, wytworami własnej inwencji plastyczno - literackiej, musiała jednak trzymać się pewnej, określonej przez Ciało Pedagogiczne konwencji. Którą najczęściej można by zdefiniować określeniem "ku czci i chwale". A że lata mojej edukacji licealnej przypadły akurat na okres transformacji, podmioty czci i chwały zmiennymi były. Bywało też, że wraz z liberalizacją Rynku liberalizowano też wszelkie konwencje. Te ścienno - gazetkowe również. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Okres przed i bezpośrednio po liberalizacji w odniesieniu do szkolnych gazetek ściennych miał pewną cechę wspólną: potencjalni ich odbiorcy na ogół traktowali je w sposób opisany swego czasu przez mistrza Konstantego Ildefonsa, czyli masowo "wypinając tyłek na autorki wysiłek". Wyjątki trafiały się sporadycznie. Zdarzyło się razu pewnego, że wzrok mój omiatając przypadkiem jedną z korytarzowych gablot na gazetki, natrafił na nagłówek, który zdołał przyciągnąć uwagę. Moją na pewno, nie wiem czy czyjąkolwiek jeszcze. Treść nagłówka, ujęta w cudzysłów, przywołana jest w tytule notki, którą Czytelniku/Czytelniczko czytasz. </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Od nagłówka przeszedłem do treści artykułu, który, nie wiadomo skąd wycięty, nie wiadomo przez kogo umieszczony w szkolnogazetkowej gablocie, opowiadał o "znikającym jeziorze" położonym raptem 3 km na północ od stacji kolejowej Gołąb. Tak poznałem nazwę "Piskory". I oczywiście zagrało w duszy wagabundy - gołowąsa. Kartka wyrwana z zeszytu od polskiego, pół godziny sterczenia z długopisem i zadartą głową przed szkolną gablotą (te miny Kolegów i Grona) - i dysponowałem już pełnią wiedzy. A że był rok 1990, pierwsze mapy nie będące wytworem peerelowskiej kartografii dopiero wchodziły nieśmiało tu i ówdzie do księgarń, musiałem tekst przepisać słowo w słowo. Zawierał on bowiem dokładne (przynajmniej tak mi się wydawało) wskazówki dotarcia od gołębskiego peronu do świata, który miał lada moment zniknąć. Bo też i jezioro znajdowało się (i szczęśliwie znajduje się do dziś) w Lasach Gołębskich, przez miedzę sąsiadując z "Azotami", który to zakład dopiero zaczął pozbywać się odium win za zatruwanie sporej połaci północnej Lubelszczyzny (pisano wówczas, że strefa destrukcyjnego oddziaływania Z.A. sięga po Lubartów i obejmuje m.in. moje ukochane Lasy Kozłowieckie). Słowem - perełka niemal za płotem truciciela, na którą położono krzyżyk.</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvnDdBxaKQciOz3mXgxehi8gI8N1m0fpTo2st-AqJHfmwchVSDGq_85ZWBuR-8XP6UJDqm6qPnK3gQEv_JCHUsdHrg8cE7_tQI1tpiT6PoMS0X6fCqIk6SnBG_NbQ9yJpsHmkEoghyphenhyphenYL7J/s1600/DSC_6027.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvnDdBxaKQciOz3mXgxehi8gI8N1m0fpTo2st-AqJHfmwchVSDGq_85ZWBuR-8XP6UJDqm6qPnK3gQEv_JCHUsdHrg8cE7_tQI1tpiT6PoMS0X6fCqIk6SnBG_NbQ9yJpsHmkEoghyphenhyphenYL7J/s640/DSC_6027.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piskory dziś - w styczniowy, dżdżysty, pochmurny dzień.</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"> Chciałem ujrzeć ukrytą umierającą perełkę. Okazała się dobrze ukryta. Nie pomogła zeszytowa kartka z przepisanym fragmentem ściennej gazetki. Zamiast nad Piskory, trafiłem do nadwieprzańskiej Niecieczy. Bez pomysłu, co dalej. Odnalazłszy asfalt w sąsiednim Niebrzegowie, powlokłem się jak niepyszny do punktu wyjścia. Czyli na peron stacji Gołąb - nota bene również schowanej w lesie.</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Od tego czasu minęło równo 30 lat. </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Nie muszę chyba dodawać, że pierwsze podejście okazało się niejedynym. A po pół roku drugie było już zdecydowanie efektywne. I od tej pory nad Piskory wracałem regularnie.</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Czymże to śródleśne mokradło, szumnie określane mianem jeziora, różni się od innych tego typu miejsc? A przede wszystkim - jak to się stało, że świat, przez jednych skazany na niebyt, jednak -zgodnie z intencją Autora tekstu sprzed ponad 30 lat - nie zginął?</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">"Jak to się stało? Opowiedz nam! - Opowiem wam!"</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Historia jeziora Piskory dowodzi, że </span>działalność człowieka nie zawsze musi destrukcyjna dla naturalnego otoczenia, że
przy dobrej woli i zaangażowaniu kompetentnych ludzi, mających wolę świat wokół siebie lepszym czynić, można odwrócić negatywne
skutki antropopresji, przywrócić naturze przynajmniej niektóre wydarte jej obszary. Do czasów
II wojny światowej dzisiejsze<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jezioro
Piskory było w zasadzie dużym stawem rybnym, zasilanym przez okoliczne niewielkie strumyki o dźwięcznych nazwach Rabik i Wielki Pioter. Po
wojnie hodowla ryb w tym miejscu została zarzucona, niemniej zbiornik wodny
istniał, powstał nawet projekt powołania tu rezerwatu przyrody ze względu na
to, iż imponującej powierzchni trzcinowisko było siedliskiem wielu rzadkich
gatunków ptaków. Niestety w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia postanowiono
„ulepszyć” stosunki wodne na łąkach w dolinach wspomnianych strumyków, co
zaowocowało częściowym odcięciem jeziora od zasilania wodą. Taki stan trwał do
lat dziewięćdziesiątych i powodował powolną, ale konsekwentną degradację siedliska. Ten stan opisał też nieznany mi autor "szkolnogazetkowego" tekstu. Wydawało się, że
jezioro Piskory z map zniknie. Korzystniejszy czas dla umierającego
jeziora<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nastał w roku 1993, kiedy to z
inicjatywy Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody w Lublinie została podjęta próba
jego odtworzenia. Prace początkowe objęły m. in. odtworzenie dopływu wody <span style="font-size: small;">i uszczelnienie grobli. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Odrodziły się
zbiorowiska szuwarowe, nad jezioro powróciło ptactwo. Dziś łatwo spotkać tu
orła bielika, gęś gęgawę czy żurawia. Walory przyrodnicze jeziora podniosły się
na tyle, że powróciła koncepcja utworzenia tu rezerwatu przyrody, który został
powołany z dniem 1 stycznia 1999 r. </span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdACMWLPSp2lvD_YmNJHcewXv5xdRYx4RiCuPVfTrDUe9E3RIZ6Log198RdY7Hod3ubhs9XcNan7vyiNCUMii6RiP9ZdFAquJetekYbgGIT1oczL0g2eHFIhUh601aHrUllHQ0dZaRpO_A/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="902" data-original-width="1280" height="450" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdACMWLPSp2lvD_YmNJHcewXv5xdRYx4RiCuPVfTrDUe9E3RIZ6Log198RdY7Hod3ubhs9XcNan7vyiNCUMii6RiP9ZdFAquJetekYbgGIT1oczL0g2eHFIhUh601aHrUllHQ0dZaRpO_A/s640/5.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Rezerwat "Jezioro Piskory", pewnego sierpniowego poranka 2004 roku. Kończy się noc spędzona na mchu i igliwiu, wstaje nowy dzień...</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"> </span><span style="font-size: small;"></span><span style="font-size: small;">
</span><br />
<span style="font-size: small;"> Piskory dziś? Bieliki i czaple białe. Bąki i derkacze. To dla amatorów ptasich obserwacji. Dla amatorów wędrówek - białe gościńce. Wrażeń estetycznych dostarczają nieodległe zakola Wieprza. A z drugiej strony lasu - niezwykłości Gołębia z kaplicą loretańską i Muzeum Nietypowych Rowerów na czele. I fragmenty pejzażu - tak niezwykłego w swej zwykłości. </span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Jest jeszcze historia utraconej ojcowizny. Temat na oddzielną opowieść. Niektórzy pewnie snują ją przy wieczornym ognisku. Bo gdy kierowałem się już ku gołębskiemu peronowi, od mijanego tzw. Starego Bonowa unosił się ogniskowy dym i słychać gwar oraz chóralny śpiew. Choć na co dzień "tam tylko szumi las".</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPhmqCqviGxi4JsSiGY46JMXA6yS8NW4JSRR3HtNpUesL2pKeiiNySd2csjQMN09Bxe1blCvJPV6tmTkjiUSdYwqjVXHoo3kNPgbE99Cv0c4RUHCoKGrLSX74nuUhmz6r6Z_zTicmLzkOp/s1600/DSC_5967.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPhmqCqviGxi4JsSiGY46JMXA6yS8NW4JSRR3HtNpUesL2pKeiiNySd2csjQMN09Bxe1blCvJPV6tmTkjiUSdYwqjVXHoo3kNPgbE99Cv0c4RUHCoKGrLSX74nuUhmz6r6Z_zTicmLzkOp/s640/DSC_5967.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Dla wędrujących - białe gościńce.</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><i>W powyższym tekście - oprócz wspomnianej broszury - przewodnika, wykorzystałem też tekst artykułu mojego autorstwa, który popełniłem byłem dla miesięcznika "Poznaj Swój Kraj" z górką piętnaście lat temu.</i></span><br />
</div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-74685568703677112512019-07-08T21:48:00.000+02:002019-10-08T14:02:51.974+02:00"... do wszystkich rzeczy"<b>Kozłówka, Stare Pole, Biadaczka, Wólka Krasienińska, Kawka, 6 - 7.07.2019</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVIlM9iQzNcgPtoV6757BYPu0OA2E1KWoRYjUX_rBUXf37yXXjI03vdzlYiHTagrl8875nTvkakNWibhr7ioNVphAUMFZZpLi_eCC-5ez58ZRz3qRiwqIOwEEg1k0IWBvVlR_kpmF4-PeC/s1600/DSC_4875.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVIlM9iQzNcgPtoV6757BYPu0OA2E1KWoRYjUX_rBUXf37yXXjI03vdzlYiHTagrl8875nTvkakNWibhr7ioNVphAUMFZZpLi_eCC-5ez58ZRz3qRiwqIOwEEg1k0IWBvVlR_kpmF4-PeC/s640/DSC_4875.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dwie wieże - miniaturki z pudełek od zapałek. Moja ulubiona paralela. <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2017/04/klimaty-okookozowieckie.html" target="_blank">Samochwalec, czyli odmiana Pyszałka, sam ją wymyślił z górką dwa lata temu</a>. A teraz... teraz mogę śmiało napisać, żem one dwa pudełka ujrzał od środka. Znów przechwałka? Raczej podziękowanie! Za taką możliwość i za wszystko inne. <a href="https://www.facebook.com/mpilsak?fref=pb&__tn__=%2Cd-a-R&eid=ARBRqracrya1vZZtxy_VGIC-_yadYOJjcb08_PqA8EKzO7mQf6uQUHxzXqINjWIQEDR99qy3YQmywb8c&hc_location=profile_browser" target="_blank">Adresatko - prosimy, przyjmij.</a> Podziękowanie szczere i z głębi serca płynące. Nawet dwóch serc w tym jednego czternastoletniego. Bo cała eskapada była formą daru dla Córki za "bardzo dobre wyniki w nauce i wzorowe zachowanie".. Dar okazał się trafiony i nie tylko moja w tym zasługa. Wszystko razem wyszło tak bardzo spontanicznie...</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wcześniej był jeszcze drugi dar - oficjalny, znaczy szkolny. Z wyżej cytowaną okrągłą formułką na bileciku. Bardzo tradycyjny czyli nagroda książkowa. W postaci arcydzieła, którego treść została ponoć przetłumaczona na dwieście pięćdziesiąt trzy języki i dialekty świata. Praktycznie wszystkie znane, funkcjonujące jako żywe. Mówią, że pod tym względem porównywalna jest tylko... Biblia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbeU5BMUzRflqgiMRyT4U6i6IQVHZ0pjFf-_n3UVU-pa2fiyCKDYb4z89tYu9rmx3e2wV1cIApMaE_EDYTg-Ip-E4grahh3_JaKp_Kr8hrArA9LUmqqYlTRKXO7k6iomyYr9BSM5gFYldF/s1600/DSC_4880.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbeU5BMUzRflqgiMRyT4U6i6IQVHZ0pjFf-_n3UVU-pa2fiyCKDYb4z89tYu9rmx3e2wV1cIApMaE_EDYTg-Ip-E4grahh3_JaKp_Kr8hrArA9LUmqqYlTRKXO7k6iomyYr9BSM5gFYldF/s640/DSC_4880.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>"Nie chciała wyjść pognieciona tak jak maki"</i></span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Książkę - nagrodę do plecaka włożyłem jednak ja. Skojarzenie nasunęło mi się samo na etapie pakowania. Skoro już motyw Róży miał być aż tak wszechobecny, stać się wręcz motywem przewodnim wyprawy - niechby zaznaczył się również w swojej najsłynniejszej literackiej formie. Dopełnił obraz całości. I niech dociąży plecak dwojga piechurów - Córki i taty. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS5N6ZInwZ24AoCtbsDXqH9wKCOLGstfCUBKJ_JuZrqQAM1EmQ_ofuAPfjJ5JRfANT2FLWyCChflt5LkZkfmNCym6SSePtfpvp6I-cFbtY7tQ3jffnH2teEps0eyLgMpC9nVDnc477agrN/s1600/DSC_4668.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="850" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS5N6ZInwZ24AoCtbsDXqH9wKCOLGstfCUBKJ_JuZrqQAM1EmQ_ofuAPfjJ5JRfANT2FLWyCChflt5LkZkfmNCym6SSePtfpvp6I-cFbtY7tQ3jffnH2teEps0eyLgMpC9nVDnc477agrN/s640/DSC_4668.JPG" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><i>"Róża nie spieszyła się, gdyż pragnęła wyjść ze swojej zielonej sypialni jako skończona piękność. Dobierała starannie kolory. Stroiła się powoli, dopasowując kolejno każdy płatek. (...) Chciała wystąpić w pełnym blasku swej urody. O tak! Była bardzo zalotna! Tajemnicze przygotowania trwały więc przez wiele dni."</i></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgcdJZwD3Sc-18qFmp5R2mw2B8wGZ6MnTbMBldxmn8iB7x_-ddiI-A9bOTQXtTxRRRHrXEHhz5RkNPrrvZesUIO8oKWknVFyuYbVBp4aw58-t-DiV35sHL5hlISmJQJWBRqYSKFqOFuV1p/s1600/DSC_4758.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgcdJZwD3Sc-18qFmp5R2mw2B8wGZ6MnTbMBldxmn8iB7x_-ddiI-A9bOTQXtTxRRRHrXEHhz5RkNPrrvZesUIO8oKWknVFyuYbVBp4aw58-t-DiV35sHL5hlISmJQJWBRqYSKFqOFuV1p/s640/DSC_4758.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>"Aż wreszcie ukazała się pewnego ranka, wraz ze wschodzącym słońcem."</i></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>"Teraz kiedy tak zadbała o każdy szczegół, powiedziała, ziewając: </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Ach... właśnie się obudziłam... Zechce mi pan wybaczyć... Jestem taka nieuczesana..."</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFZ5kQvDJNWCQgoU7wPWF6xqQV1jL5_Pt7_x0qWjRVkCfCKQinZu5O4lTpSivqW4dgVNbF8Ls3CiApGyS3E1bdGEfHGFwTepDFcMDTKbsYy8gHH7lMjeZQaws2geCozqzreWJ6goKCvzyG/s1600/DSC_4860.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="881" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFZ5kQvDJNWCQgoU7wPWF6xqQV1jL5_Pt7_x0qWjRVkCfCKQinZu5O4lTpSivqW4dgVNbF8Ls3CiApGyS3E1bdGEfHGFwTepDFcMDTKbsYy8gHH7lMjeZQaws2geCozqzreWJ6goKCvzyG/s640/DSC_4860.JPG" width="440" /></a></div>
</div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Niech zatem i kozłowieckie róże nie grzeszą skromnością. Niech będą takie wzruszające, niech piją chłodną wodę z konewki i niech będą "do wszystkich rzeczy". Czy to w parku czy na muzealnej wystawie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgS2RaWYXZRmUgxBj5eLDswY-VupU_D3IrheE5butCVxCE8VHmFMIV9pemcOpm3JgQOEL6QEV5qC-aOXnADDcOeYhYOJl4-_TcLsAF5SNJVkQnuAdaj9YaOYKV_6clazVODUry618DyG4J9/s1600/DSC_4742.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgS2RaWYXZRmUgxBj5eLDswY-VupU_D3IrheE5butCVxCE8VHmFMIV9pemcOpm3JgQOEL6QEV5qC-aOXnADDcOeYhYOJl4-_TcLsAF5SNJVkQnuAdaj9YaOYKV_6clazVODUry618DyG4J9/s640/DSC_4742.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
W niedzielne przedpołudnie na dziedzińcu zaroiło się od "Małych Książąt" w papierowych koronach. Wizyta w pałacu o 12.30 była specjalnie dla nich. Moje "Niecowiększe Książątko" wolało jednak swój szkicownik.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig3a0E7QF_U6-u3dA0kJC8cmKlqQasNePOgnz5nlONcoSBIrCbOkSd8mKsvV98MrLysqIloUlqFIx-eFBq-Ux5HpnFA9vDVHxtdES4q7nVjCYg7RZRyzI56f2tcJLOZCeC7RgrSHCZXNCg/s1600/DSC_4888.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig3a0E7QF_U6-u3dA0kJC8cmKlqQasNePOgnz5nlONcoSBIrCbOkSd8mKsvV98MrLysqIloUlqFIx-eFBq-Ux5HpnFA9vDVHxtdES4q7nVjCYg7RZRyzI56f2tcJLOZCeC7RgrSHCZXNCg/s640/DSC_4888.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>Za wiedzą i zgodą Córki</i></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<i>"Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie".</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Droga Czytelniczko/Drogi Czytelniku! Wszystko powyższe układało mi się w całość przez całą sobotę i niedzielny poranek. W trakcie wędrowania, podpatrywania, zachwytów, wreszcie niekończących się rozmów - nie tylko ze stale przy mnie obecną Córką. Zwłaszcza niedzielny poranek miał charakter szczególny. Foto - plener na głodno aż do momentu, kiedy zegar na wieży północnej odezwał się dziewięć razy. W tym momencie wróciliśmy wreszcie do "gościnnej jedenastki" na śniadanie. To, co się wydarzyło wówczas, wymaga suplementu. Kręcąc się po przytulnym poddaszu wyjrzałem przez okno czy zaobserwowane poprzedniego wieczoru koty wciąż dotrzymują nam towarzystwa. Dotrzymywały, ale pojawił się ktoś nowy. Nieznana nam wcześniej Pani w czerwonych spodniach. Jakby wyczuwając moją obecność odwróciła się ku "naszemu" oknu i... bez słowa wstępu rozpoczęła opowieść. Jej bohaterami były znane nam koty. Te z podwórza ukrytego za południową oficyną. Kotka matka z kotką córką. Mieszkanki post - ordynackiej rezydencji, które tu znalazły gościnną przystać, być może ostateczną. Bo wcześniej mama z dzieckiem komuś zawadzała. I poszły obie na poniewierkę. Przerażone i wygłodniałe trafiły na kozłowieckie podwórze. Zaufania do ludzi całkiem nie odzyskały, ale ich nowej opiekunki to nie zraża. Podróże na rowerze wraz ze strawą dla podopiecznych stały się dla Pani w czerwonych spodniach rytuałem. Czymś naturalnym. Ucieleśnieniem zawartej w dwudziestym pierwszym rozdziale tajemnicy. O bezgranicznej odpowiedzialności za to, co się oswoiło. Dobra kobieta napisała te słowa na nowo. Nie piórem, nie edytorem tekstów, prostą czynnością. Rzecz obserwowana z wysokiego okna gościnnego poddasza, urosła do rangi moralitetu. Który wraz z Córą wynieśliśmy z Kozłówki w plecakach, chyba jako ten najważniejszy. </div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-78813347546806826252019-04-21T23:01:00.000+02:002019-04-21T23:19:13.715+02:00Portret<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;">Dolina Bystrzycy, Wykietówka, Las Dąbrowa 20.04.2019.</b><br />
<br />
<br />
<i><span class="tresc">Ty, którą teraz w najgłębszej ciemności
<br />Czas, wieków trawca, przed nami ukrywa,
<br />Przyjm nasze myśli, późna Potomności,
<br />Które chęć sławy dobywa!
<br />
Zazdrość, idąca wiecznym obyczajem,
<br />Wkłada spółczesne na potomków długi,
<br />Byśmy sic kłócąc, krzywdzeni nawzajem,
<br />Wielbili znikłe zasługi. </span></i><br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<span class="tresc">Franciszek Dionizy Kniaźnin,</span><i><span class="tresc"> Do Potomności.</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIZI5MKhq7abTgRYDZi-m7cEWZX3j6XSA0G75V5UWoUSFw1U0dKdyLu5IFJLBaWwHSdj9ZCyGey7VPhr8EVpFIPANvPk41mYpcglxTP8cCIrdQFsNfuP3fek141WFzww3fPvLWyQckBfGO/s1600/dp01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIZI5MKhq7abTgRYDZi-m7cEWZX3j6XSA0G75V5UWoUSFw1U0dKdyLu5IFJLBaWwHSdj9ZCyGey7VPhr8EVpFIPANvPk41mYpcglxTP8cCIrdQFsNfuP3fek141WFzww3fPvLWyQckBfGO/s640/dp01.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc">Przyznaję - </span><span class="tresc">Franciszek Dionizy "chodzi" za mną już od jakiegoś czasu, a okazji by wspomnieć o twórczości poety tak silnie związanego z Puławami, miałem multum. Także, a może przede wszystkim w ostatnim czasie. Powody dla których nie wspomniałem są dwa. Pierwszy - czyste lenistwo. Powodujące, że nie każda wyprawa "z książką w plecaku" (sakwie, torbie) znajduje swoje odzwierciedlenie na blogu. Drugi - do sięgnięcia po Kniaźnina zainspirowała mnie jeszcze inna książka. Noszona, wożona i wertowana po wielokroć. Nieraz przyłapywany z nią byłem przez współpasażerów w kolejowym przedziale. Notka o właśnie tej pozycji powinna pojawić się już dawno. Nie pojawia się - bo wciąż czekam na jakąś szczególną okazję. Kniaźnina i tę drugą książkę wiąże między innymi portret. Późno - osiemnastowieczny. Przedstawiający pewną damę. Dodajmy - uskrzydloną. W chwili portretowania liczącą sobie szesnaście lat. Odnośnika do obrazu dziś nie będzie. Tekst niniejszy proszę traktować jako zapowiedź czegoś, co niebawem powstanie. Z tej samej przyczyny, kniaźninowski utwór poniżej zacytowany jest z pominięciem tytułu. Za to zilustrowany fotografią, która w jakiś sposób uzasadnia czemu po Kniaźnina sięgnąłem akurat tu i teraz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc"><br /></span><i><span class="tresc"></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Dla niej poranek ochoczy</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Słodką za dniem rosę toczy</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Dla niej i siostra jej, wiosna,</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Stroi się w kwiatki radosna.</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Gdy ku niebu wzniesie oczy,</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span class="tresc">Same się chmury rozśmieją</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc"><i>Bliskiej pogody nadzieją.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8UOQrBLOxF7V4_o5HIpqxFNBDfuhfcw2_gGs-japheime8WkfYIWOdejdWDV2vwW23NWFS9fwIbkYaLmH5IMPnm4TKUWDEiSWVAJzOtVv7fyYwvWucuRsXHMAf8cBnv_tzCo9G06WtIS1/s1600/dp02.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8UOQrBLOxF7V4_o5HIpqxFNBDfuhfcw2_gGs-japheime8WkfYIWOdejdWDV2vwW23NWFS9fwIbkYaLmH5IMPnm4TKUWDEiSWVAJzOtVv7fyYwvWucuRsXHMAf8cBnv_tzCo9G06WtIS1/s640/dp02.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc">I jeszcze dwie fotografie - obrazujące już tylko miejsce przewracania pożółkłych kart. Moi czytelnicy wiedzą, że nie tylko kniaźninowskich. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc"><br /></span><i><span class="tresc"></span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Bcp8ZohqtzzBLs6RFlRITlSO4PExvtPML_t5rfuXhTBp1JWPJs391dDhg0BS6oXz9FMGImYadUx_JyUqvMxAZk7qQ7Nl8PcQGCegP8L9JJoupaQOOCXTqUAr1PtojNi0ChrRS7NUu8kq/s1600/dp03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="817" data-original-width="1281" height="408" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Bcp8ZohqtzzBLs6RFlRITlSO4PExvtPML_t5rfuXhTBp1JWPJs391dDhg0BS6oXz9FMGImYadUx_JyUqvMxAZk7qQ7Nl8PcQGCegP8L9JJoupaQOOCXTqUAr1PtojNi0ChrRS7NUu8kq/s640/dp03.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg-XoaxoCKLJrnPbnnlCjCFc9OhvyBPOeMo5o8da4EAqilEekPaovuuwvLVDtpzM1SIFTCFHO8NjTEekiDnD_Ean2urwOgPrWEs1Gb_mtBnYDnoPLWjyWTuEcVJ9P5U6CNDLS4qljdkogb/s1600/dp04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg-XoaxoCKLJrnPbnnlCjCFc9OhvyBPOeMo5o8da4EAqilEekPaovuuwvLVDtpzM1SIFTCFHO8NjTEekiDnD_Ean2urwOgPrWEs1Gb_mtBnYDnoPLWjyWTuEcVJ9P5U6CNDLS4qljdkogb/s640/dp04.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="tresc"><br /></span><i><span class="tresc"></span></i></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-55383859069696953482019-02-26T01:03:00.000+01:002019-02-26T01:16:50.435+01:00Całkiem inne dzieło o lesie<b>Kawka, Stróżek, Ciemięga, Stary Tartak, Dąbrówka</b><br />
<b>24.02.2019.</b><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2018/03/jeszcze-jedna-odkurzona-ksiazka.html">Przed niespełna rokiem popełniłem tekst będący czymś w rodzaju osobistego "kozłowieckiego kalendarium".</a> To<b>, </b>co za chwilę, w zasadzie będzie uzupełnieniem.<b> </b>Bo pod koniec lata 1990, poczułem dość płytką potrzebę udowodnienia sobie (i przy okazji komuś) czegoś. Na czym "to coś" miało polegać? W praktyce arcyproste. Najzwyczajniej pod słońcem wpakowałem się w wieczorny autobus w kierunku Lubartowa. W brezentowej "gruszce" udającej plecak - anilanowy śpiwór, termos i dwie kanapki. Plus nieodłączna rozklekotana busola. Tyle. Przystanek Kopanina osiągnięty standardowo po półgodzinie. Skręt w las. I pierwszy szok. Bo o ile na otwartej przestrzenie pogodny letni zmierz, to w lesie - atrament. Ćma. Lekcja numer jeden. </div>
<br />
<b></b>
<div style="text-align: justify;">
Ciemność, ciemnością ale zew nakazywał iść kawałek przed siebie. Na tyle, aby szum krajowej dziewiętnastki stał się niesłyszalny. Nie trzeba dużo. W jakimś nieokreślonym fragmencie Kozłowieckiego Lasu, anilanowy śpiwór szesnastoletniego gołowąsa powędrował wprost na igliwie (a może butwiejące liście - kto to po latach wie). A gołowąs do śpiwora. Tak oto rozpoczęła się noc swoistej inicjacji.</div>
<br />
<b></b>
<div style="text-align: justify;">
Wrażenia, odczucia, zapachy... zatraciły się wraz z upływem wody w nieodległej Mininie. Dwa z nich pamiętam. Każda leśna mysz wydawała mi się chmarą jeleni. To raz. Co zresztą niespecjalnie zakłócało mi sny. Dwa - pierwszy brzask powitałem westchnieniem "to już? Szkoda...".</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisGz2IK-mR1pi7FSYu0Vs0C6ju5Fx1nWg10wULa2VPQDUOh1WZGmJ_w84TleENeiSt7J5jF9b1ieEGRpQwBPDpITYIyMy4YaOIcynuL-mWhjtsXV9QRHoV3ufm9KkKFOGxE-83M9ZZEVFF/s1600/_DSC3778.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="636" data-original-width="1281" height="316" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisGz2IK-mR1pi7FSYu0Vs0C6ju5Fx1nWg10wULa2VPQDUOh1WZGmJ_w84TleENeiSt7J5jF9b1ieEGRpQwBPDpITYIyMy4YaOIcynuL-mWhjtsXV9QRHoV3ufm9KkKFOGxE-83M9ZZEVFF/s640/_DSC3778.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie sobie... tupoczące białe... myszki.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Drogi do <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2017/04/klimaty-okookozowieckie.html">wandzińskiego peronu</a> też już nie pomnę. Jedynie klimat porannego piętrusa w kierunku miasta, przywodzący na myśl stachurowską "Piosenkę dla robotnika rannej zmiany".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czas mijał, kolejne szczeble edukacji (formalnej i życiowej) również. Wraz z czasem i szczeblami mijała także potrzeba udowadniania. Komukolwiek i czegokolwiek. Co nie przeszkadzało czasem "pobiwakować" na Krwawym Bagnie - zmieniając w miliongwiazdkowy hotel łowiecką czatownię. Zwłaszcza jak rodzinno - zawodowe życie nadgryzło. Co przecież czasem bywa, bo musi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej przerwie znowuż nachodzi mnie ochota. Na miliongwiazdkowy hotel. Na akustyczne jelenie (a nawet strusie i słonie) pod postacią nocnych gryzoni. A lektura, która tym razem zawitała do plecaka - ochotę utrwaa. Toteż patrzę z pewną niecierpliwością jak słupek zaokiennego termometru idzie w górę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkfh3c1rl8IyaSAkHZjVcQJD2isUv9e-lcghwZVlxLX6hmlKOz_Hkrhqi44bzUeWDBnMq9A8VLsEuZt9ys1Q1btDkHltZkcw1VBmQvPBt6u7oakomViDQMC0dwjgvSJYoR3bGQXyjRFgm6/s1600/_DSC3832.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkfh3c1rl8IyaSAkHZjVcQJD2isUv9e-lcghwZVlxLX6hmlKOz_Hkrhqi44bzUeWDBnMq9A8VLsEuZt9ys1Q1btDkHltZkcw1VBmQvPBt6u7oakomViDQMC0dwjgvSJYoR3bGQXyjRFgm6/s640/_DSC3832.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do poczytania na leśnym pniaku</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Książkowe dociążenie plecaka a zarazem utrwalanie ochoty zawdzięczam <a href="http://pttklowicz.pl/2019/02/23/3110/">IX Ogólnopolskiemu Forum Przewodników Turystcznych PTTK (link pożyczam od Koleżanek i Kolegów z Łowicza)</a>, w którym miałem przyjemność brać udział. Organizatorzy obdarowali uczestników m.in. całym szeregiem publikacji, z których wyżej przedstawiona natychmiast stała się jednocześnie lekturą do poduszki i sakwowo/plecakowym balastem. Oraz inspiracją - mini-wypraw, chociażby takich jak dzisiejsza. I zapewne wiele przyszłych które już lęgną się w głowie. Zima wszak ma się ku końcowy, tysiąckrotny ptasi trel znakomicie współbrzmi z lekturą. Zmysły pobudzone, duch ochoczy, ciało też jakby troszkę mniej mdłe. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyqebm5vRY3IOv5QIlnCwTLY4KdsVyq069KmsvfMoEWwl_qlFcE8vSe971PhbariBpsUN859UYCRclvUO30tXbTEMP5YpGWLZASXzBIInK57DLz8qTneirltDSnkBxgGUdmPoj5FoE5sfD/s1600/_DSC3753.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="750" data-original-width="1280" height="374" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyqebm5vRY3IOv5QIlnCwTLY4KdsVyq069KmsvfMoEWwl_qlFcE8vSe971PhbariBpsUN859UYCRclvUO30tXbTEMP5YpGWLZASXzBIInK57DLz8qTneirltDSnkBxgGUdmPoj5FoE5sfD/s640/_DSC3753.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...zmysły pobudzone...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Uo6GMnRt4r-Y-7Aq4FIsSX6lFvzBgCLfe1ftexbGOQMkCl0dDMHkC8pCLt2ucpZNvlKJvCROv4f-zXOGcPwVtciM0mJTPbxdvvtpPBXYUOM2UVyUMipWNHskyLj4BhaWsJG32hEorOtz/s1600/_DSC3764.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1206" data-original-width="1280" height="602" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Uo6GMnRt4r-Y-7Aq4FIsSX6lFvzBgCLfe1ftexbGOQMkCl0dDMHkC8pCLt2ucpZNvlKJvCROv4f-zXOGcPwVtciM0mJTPbxdvvtpPBXYUOM2UVyUMipWNHskyLj4BhaWsJG32hEorOtz/s640/_DSC3764.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...ciało jakby trochę mniej mdłe...</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wśród całego szeregu uwag, dywagacji i porad serwowanych przez Autorów, dwa zdania dotknęły mnie w sposób szczególny: "żeby się porządnie zgubić, trzeba wyrzucić z głowy świat, który zostawiliśmy za plecami. Pozbyć się wszelkich kłopotów, niepokojów i... słoni".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Często bywa tak, że ściana lasu separuje mnie. Fizycznie. Od świata, który "został za plecami". Cóż z tego, kiedy w głowie dalej kanonada dźwięków. Czasem układająca się w "beethovenowską dziewiątą". To w optymistycznym wariancie. O tych mniej optymistycznych pisać nie chcę. Bo tak czy tak nie ma mowy o zamienieniu się całym w słuch. Nie muszę mieć empetrójki, smartfona czy jakiegokolwiek innego emitera dźwięków. Pod kośćmi mózgoczaszki zabieram ze sobą bądź smyczkowy kwartet bądź trashmetalowy band. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcia poniżej powstały nie przez to a pomimo tego. I to właśnie jest zasługa "Brata Borsuka", "Zielonego Trapera", "Kriska z Dziczy", Leśnego Wygi", Człowieka Bezdroży" i "Bufo Bufo". Oraz urzekającej "Zielonej". Pod pseudonimami kryją się utytułowani nieraz Autorzy - leśni przewodnicy, którym jeszcze nie raz dam się poprowadzić. Nawet z symfonią w głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxEbrEyMxFQIzJF7lPprLnE93uOLoadJLfExA-4QERBCc8196jl1dtbe7Wqvr_3naRnxFzOXdKmfj7pp99NPLzbpvBULK49E3hHswyKrXKFqXJo79CSAcNZyfgligKSMFs9Vq5GBLc18Sf/s1600/_DSC3769.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxEbrEyMxFQIzJF7lPprLnE93uOLoadJLfExA-4QERBCc8196jl1dtbe7Wqvr_3naRnxFzOXdKmfj7pp99NPLzbpvBULK49E3hHswyKrXKFqXJo79CSAcNZyfgligKSMFs9Vq5GBLc18Sf/s640/_DSC3769.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0-vXbVUwS2IHHsNW9uYJS0SHKCjRWyG3avGccOZzOIepcG6nAYpppZtEKeGOQM175mSLnF-9by_s2h2-qcB4uZP-_tKZE8iScjjqABckzPqTAzpGaZaBcojECwbWKrLXhc2Jj6YqowAq/s1600/_DSC3775.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="913" data-original-width="1280" height="456" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0-vXbVUwS2IHHsNW9uYJS0SHKCjRWyG3avGccOZzOIepcG6nAYpppZtEKeGOQM175mSLnF-9by_s2h2-qcB4uZP-_tKZE8iScjjqABckzPqTAzpGaZaBcojECwbWKrLXhc2Jj6YqowAq/s640/_DSC3775.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQW_RG0n78Xymep2Zo7PMl37kHFKamn_wZTNfjFha6x0q-7DSmJRTIR0mUcQYlUDzDkVH_9l-33uia6ii5aUkRK0pzWR7k8PVVaN0qA6faGaYiEmFW9IEBPJ2ecoTBAhYVowLFs-y6ahGX/s1600/_DSC3776.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="943" data-original-width="1280" height="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQW_RG0n78Xymep2Zo7PMl37kHFKamn_wZTNfjFha6x0q-7DSmJRTIR0mUcQYlUDzDkVH_9l-33uia6ii5aUkRK0pzWR7k8PVVaN0qA6faGaYiEmFW9IEBPJ2ecoTBAhYVowLFs-y6ahGX/s640/_DSC3776.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGokixKGa7PvmTmTpQDaEKOB3EwMGFIO0tbJflmzid7jroUjKhZRwi7YNgM7f6Sfpzi1siSeBlHyc_kyD7cN0EzCUX3aUO1vJsrZEqy4Plxwk0pAb4V9kQomxIqIynEemODm2iXkOGnkVj/s1600/_DSC3787.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1280" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGokixKGa7PvmTmTpQDaEKOB3EwMGFIO0tbJflmzid7jroUjKhZRwi7YNgM7f6Sfpzi1siSeBlHyc_kyD7cN0EzCUX3aUO1vJsrZEqy4Plxwk0pAb4V9kQomxIqIynEemODm2iXkOGnkVj/s640/_DSC3787.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQeFBgLKepM3O5FcRUgsYzd84ajYwe-19Dc8ekt1WlraytcxVuk3P8yb-WgOgaS7oJeii6K4Er_Fn0XWlDVaejTIgfjNWKAByUpoH7pM_4HkKK8hSkGX5uJsWKs-ABUSeUb6uRsSpISlTx/s1600/_DSC3807.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1227" data-original-width="1280" height="612" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQeFBgLKepM3O5FcRUgsYzd84ajYwe-19Dc8ekt1WlraytcxVuk3P8yb-WgOgaS7oJeii6K4Er_Fn0XWlDVaejTIgfjNWKAByUpoH7pM_4HkKK8hSkGX5uJsWKs-ABUSeUb6uRsSpISlTx/s640/_DSC3807.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHlFPqOc05aQ8Kh4oDQKD2vJ3rQVvGla3fWzTI1JTFVB886tGqJ1Lstfvi-oAz8kglrzrUlIydkbrV6IRxLpOifT7ej-BOo4tbwVrzs4Ns7tdwzfGDLkUDKnISE3G13LUj5IhyyAAdXP3K/s1600/_DSC3824.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1182" data-original-width="1280" height="590" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHlFPqOc05aQ8Kh4oDQKD2vJ3rQVvGla3fWzTI1JTFVB886tGqJ1Lstfvi-oAz8kglrzrUlIydkbrV6IRxLpOifT7ej-BOo4tbwVrzs4Ns7tdwzfGDLkUDKnISE3G13LUj5IhyyAAdXP3K/s640/_DSC3824.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUW9O0SJmArs_ricy8oHF105F2g5U-7XRxe2zccGYMjA1bV5U6MCJYqby4R3UCLPqXCjaGVDHoPhB80orNTS3EJ9D7ZZho1fqm-hrNjWvxHTvgJ7svlVPfO1WrD1nDSrURtTTqxnvHj29X/s1600/_DSC3798.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="910" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUW9O0SJmArs_ricy8oHF105F2g5U-7XRxe2zccGYMjA1bV5U6MCJYqby4R3UCLPqXCjaGVDHoPhB80orNTS3EJ9D7ZZho1fqm-hrNjWvxHTvgJ7svlVPfO1WrD1nDSrURtTTqxnvHj29X/s640/_DSC3798.JPG" width="454" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-26019899410886392942018-10-28T17:55:00.002+01:002019-03-17T22:29:38.549+01:00Pragnąc czegoś, pazurami wyszarpując...<b>Kodeń, 21.10.2018</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-TbDfAu9Z41uJSSFE4d3APEEUeKrDpFoO5Jun-Z2ACE8ojdwDi6AQBO6CRkO-t0M1AxDyfImKXNPY8Fr77r8e96_aB7gzSeEwFYXZDl94eyklG2YN4ghJPGLNUa-rMjcocWiudiPEnRTy/s1600/bl02.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1061" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-TbDfAu9Z41uJSSFE4d3APEEUeKrDpFoO5Jun-Z2ACE8ojdwDi6AQBO6CRkO-t0M1AxDyfImKXNPY8Fr77r8e96_aB7gzSeEwFYXZDl94eyklG2YN4ghJPGLNUa-rMjcocWiudiPEnRTy/s640/bl02.JPG" width="530" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Beatum scelus.</i> Powieść - moralitet. Na wskroś religijny. Do poczytania w ławie bazyliki w Kodniu. Można też na nadbużańskich łąkach. Bo - gwoli ścisłości - gdy kończy się akcja powieści, kodeńska bazylika św. Anny dopiero powstawała. Jan Cangerle wieńczył architektoniczne dzieło. Do spółki zapewne z anonimowym sztukatorem, który stworzył cudeńko w stiuku. Jedno z wielu cudeniek przynależnych tzw. "renesansowi lubelskiemu". Tworząc akurat w Kodniu architektoniczną oprawę godną Głównej Bohaterki powieści Zofii Kossak.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Q99y3823YH6KciRLUYuv0WFrQAyvVx4V4r9YVk_iHw07iR0I0PNzqhEX_O9BCzTvsE3WiTWajEZqm_rC3r0vOKmUsi4ia6sw66F1wJdhtPf8NYalhJptonbbO_jd0zGhgI5LTKPK7v2e/s1600/bl04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Q99y3823YH6KciRLUYuv0WFrQAyvVx4V4r9YVk_iHw07iR0I0PNzqhEX_O9BCzTvsE3WiTWajEZqm_rC3r0vOKmUsi4ia6sw66F1wJdhtPf8NYalhJptonbbO_jd0zGhgI5LTKPK7v2e/s640/bl04.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W tym samym Kodniu z którego Jan Sapieha gniazdo swe uczynił, zaś jego pobożny prawnuk - gniazdo owo rozsławił (przynajmniej według pisarki z Kośmina) postępkiem tyleż zbrodniczym ileż właśnie błogosławionym.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVJIqVi6nfItJGuOEHIss9Ghe1GZicxghB0w81Pepx76cdMy8X7QXBsFzRqnBngAZRc5cnmlF1Ej8kF9w2c-vUcHekQBCdtuuAKLltJ28voKzQC3MvoaigxNW6MhMhaaUDBux2RkatgMzQ/s1600/bl01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="765" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVJIqVi6nfItJGuOEHIss9Ghe1GZicxghB0w81Pepx76cdMy8X7QXBsFzRqnBngAZRc5cnmlF1Ej8kF9w2c-vUcHekQBCdtuuAKLltJ28voKzQC3MvoaigxNW6MhMhaaUDBux2RkatgMzQ/s640/bl01.JPG" width="382" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sprawca zamieszania</td></tr>
</tbody></table>
<i>"Gorące serca, lotne umysły, szalone głowy i nad sobą ni żadnego pana! Wszystko po swojemu... Jak się komu widzi... Własnym sądem..."</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wszystko powyższe prowadzi do przewin wszelakich, do występków różnego kalibru, tego wszystkiego co ludzie religijni nazywają grzechem. Wydaje się, że gorące serca nieprzypadkowo wymienione są na początku litanii. Wszak to właśnie ich ciepłota, szlachetny poryw warunkuje to, że popełnione winy bywają czasem zbawienne. Niekonieczne nawet tak spektakularne jak to, co imć Mikołaj uczynił papieżowi Urbanowi VIII. Czwarty z kodeńskich Sapiehów faktycznie daje popis fantazji godnej siedemnastowiecznego sarmaty. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłonąłem zatem narrację Zofii Kossak, wkładającą w sapieżyńkie usta świadectwa pobożności tak silnej, że aż prowadzącej do występku godnego najsurowszej kary. I najsurowiej ukaranej a następnie przebaczonej i pobłogosławionej. Chłonąłem w murach siedemnastowiecznej świątyni, także w cieniu o sto lat wcześniejszej zamkowej kaplicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPBc1qRFk3bJm3x3nmaMiaETs6fLHRSo0OBtA0Hiv7uKOV0TrnwlXQBLbpBhn2UFqcm0Ld7haCrBHXr-6TxnyCfUi3OJzgub7JnAJD_Gw5hRb1KPt1pbgZtAGPzTH-AJ1lT-h3ZCSJ9zAn/s1600/bl03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="853" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPBc1qRFk3bJm3x3nmaMiaETs6fLHRSo0OBtA0Hiv7uKOV0TrnwlXQBLbpBhn2UFqcm0Ld7haCrBHXr-6TxnyCfUi3OJzgub7JnAJD_Gw5hRb1KPt1pbgZtAGPzTH-AJ1lT-h3ZCSJ9zAn/s640/bl03.JPG" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT0-Ou4sU91c8bJ21B7U1hNZo34naVvta-MkgOuInhbvEV607UN3bk2H_enEvknmdRACb-gboe458XuHnE3DDesBpsur2ynVnFUQDPhDDHRp8sWHMV0OKI5hREHy4cnDaKIR8pUrwUo1Tm/s1600/bl05.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1026" data-original-width="1280" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT0-Ou4sU91c8bJ21B7U1hNZo34naVvta-MkgOuInhbvEV607UN3bk2H_enEvknmdRACb-gboe458XuHnE3DDesBpsur2ynVnFUQDPhDDHRp8sWHMV0OKI5hREHy4cnDaKIR8pUrwUo1Tm/s640/bl05.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Dla mnie - człowieka bardzo, ale to bardzo świeckiego, mającego we krwi zwątpienie, lektura była wyjątkową przyjemnością. Nie tylko dlatego, że dane było mi czytać dzieje świętokradczego czynu w scenerii z taką egzaltacją opisanej przez autorkę. Nawet nie ze względu na absolutnie genialną scenę polowania na wilki (ech, te podniety siedemnastowiecznych prawdziwych facetów). Dlatego, że to książka także o moim pragnieniu posiadania. Chęci wyrywania brudnymi i tępymi pazurami. Podmiot marzeń zdobywany z zaciętą determinacją i wbrew wszystkiemu. Bez dorabiania filozofii, bez podlewania religijnym sosem. Tak, te chwile kradzione współczesności, zabieganiu, codzienności, anty - profesjonalizm, anty - familijność... Anty - wszystko co sprzeciwia się fascynacjom skrytym na dnie mózgownicy. Wzniosłym bądź przyziemnym, frywolnym nawet czasem. Bo otoczka prowokuje. Bo gdzieśtam, cośtam mignie. W żółcieniach liści, w błękicie wody. Tej samej w której niegdyś musiało odbić się Święte Oblicze.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilaainkPxGsZLku-A1-aSS3C93JMZZtOvsV05Z9qQSc_z1cgwf_N48HoWnVnU2yFAZTISAWvmIUfWmZBTxnZtF2J_zWwrxPAVAM_HuVDACf5cHeXPxBbr3Lo-GMmpLSp6s3jSeStl3GCd3/s1600/kod01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilaainkPxGsZLku-A1-aSS3C93JMZZtOvsV05Z9qQSc_z1cgwf_N48HoWnVnU2yFAZTISAWvmIUfWmZBTxnZtF2J_zWwrxPAVAM_HuVDACf5cHeXPxBbr3Lo-GMmpLSp6s3jSeStl3GCd3/s640/kod01.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Wina? Czasem na pewno. Błogosławiona? Nie wiem.</div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-91250375231779669692018-10-15T23:40:00.000+02:002018-10-15T23:40:03.234+02:00Puszcza<b>Kozłówka, Samoklęski, Biadaczka, Wólka Krasienińska, Kawka.</b><br />
<b>14.10.2018 </b><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>"Wsiadłem na noc do pociągu z Warszawy do Lublina, a po krótkiej drzemce, skoro dnieć zaczęło, patrzyłem na mijające obrazy polskiego poranka, który wydał mi się wyjątkowo piękny. Zacząłem notować ołówkiem opis widoków i nastrojów - i pomyślałem jak te gorące wyrazy wydałyby się śmiesznemi owym typom klubowym, które obserwowałem."</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i>Józef Weyssenhoff, Mój pamiętnik literacki. </i></div>
<br />
W momencie gdy rozkręcając się dopiero początkiem żwawego marszu mijałem ławeczkę nad Parysówką, zegar na północnej wieży odezwał się zza przyozdobionych czerwonym plecakiem pleców. Dwanaście razy. Znaczy - zenit. Mimo połowy października odczuwalny. Polska Złota...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7FnyvNEZk8g66t9_T4xg0Dd6CFJVrUOJiwg6X1jq86OFHBhANNNtOHtOsYACf_pp4IIWZ2Wmg3MtHhAMqZ1lLklIzP9M7yCCPvwtuC_pBA1NsqVfF3GXMGRrtYZc9NSsD87hTeyY8-6Kn/s1600/04_bs.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="923" data-original-width="1280" height="460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7FnyvNEZk8g66t9_T4xg0Dd6CFJVrUOJiwg6X1jq86OFHBhANNNtOHtOsYACf_pp4IIWZ2Wmg3MtHhAMqZ1lLklIzP9M7yCCPvwtuC_pBA1NsqVfF3GXMGRrtYZc9NSsD87hTeyY8-6Kn/s640/04_bs.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>"(...) życie nadgryza codzień człowieka, aż go zje i przetrawi. Ale po co się umartwiać, aby trwać dłużej w umartwieniu? Lepiej chyba łowić słodycz życia, póki się da - i bez ludzkiej krzywdy?". J. Weyssenhoff, Puszcza.</i></span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
A jednocześnie moc przyciągania. Trzymająca w objęciach. Bo wyruszyć to ja chciałem rano. Coś gnało na szlak. Jednak inne coś kazało zwolnić, pozostać jeszcze chwilę, porozmyślać, słów kilka zamienić. </div>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIJbEu_O0oDm8oxPnTJV8XO4Qp3rtHy9nNae2vidPQTHk7QMliMNf_IYEtDa3oQ_Psq1EJxkXYQemA3dghOPnioLco8pZQvMK1IsYxfrvf0pnmztxg1vVHq1v0N9P-UpWoqGwgKqKrPB_o/s1600/01_bs.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIJbEu_O0oDm8oxPnTJV8XO4Qp3rtHy9nNae2vidPQTHk7QMliMNf_IYEtDa3oQ_Psq1EJxkXYQemA3dghOPnioLco8pZQvMK1IsYxfrvf0pnmztxg1vVHq1v0N9P-UpWoqGwgKqKrPB_o/s640/01_bs.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kilometr zero, za pięć dwunasta...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ale w końcu jestem na gościńcu. Wokół efemeryczny powab jesieni. Pierwsza plucha, ulewa, ba - zwykły przymrozek - i wszystko się skończy. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ulubiona brzoza zdaje się dobrze o tym wiedzieć. I przeżywać swój coroczny lęk. </div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4Zus4JxDW3NkczpNrRulCCpDt-Dt9uBJuaOS3DNnomJwH1zAtRT5t0BMMpVBrP68qIAGnIr5kBVsfRkeMs2Iy0HNmb3EG-BxLr8xBBgiK94mIc2PCEV3EMuZBjw-pfz6H3236en9-k34P/s1600/02_bs.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4Zus4JxDW3NkczpNrRulCCpDt-Dt9uBJuaOS3DNnomJwH1zAtRT5t0BMMpVBrP68qIAGnIr5kBVsfRkeMs2Iy0HNmb3EG-BxLr8xBBgiK94mIc2PCEV3EMuZBjw-pfz6H3236en9-k34P/s640/02_bs.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><span style="font-size: small;">"A teraz pozwalam panu całować... to co jest między nami - przestrzeń". J. Weyssenhoff, Puszcza.</span></i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Brzoza od lat zdobi miejsce w którym gościniec prowadzący od Kozłówki ku Samoklęskom osiąga kulminację. Ot, morena, ślad historii, tej geologicznej.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W elektronicznym (signum temporis!) urządzeniu ślad historii zupełnie innego rodzaju. Jednocześnie to, co mnie ściągnęło w okolice Samoklęsk. Bo <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2018/09/litewskie-echa-w-kozowieckim-lesie.html">"Soból i Panna"</a> tylko zachęcił do poszukiwań. Najpierw w meandrach globalnej sieci. W wyniku czego, oprócz encyklopedycznych mądrości, wygrzebałem też "Puszczę". A ta lektura spowodowała iż nie oparłem się pokusie ponownej wędrówki przez lubelską część weyssenhoffowego dziedzictwa. Przynajmniej zahaczenia o nią - skoro wdzięki innej a jednak pokrewnej natury skradły mi sporą część dnia. Stąd nie będzie poniżej fotografii samoklęskiego pałacu. Będzie jedynie aleja - kędy wiodła moja niedzielna marszruta. W zastanych okolicznościach pogodowych myślę że godna pióra obficie cytowanego przeze mnie pisarza.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCzXpYLtIHhGh3aVqoCECRYKg3k_u1arcpoOcUrgXjebvc533rmRjb9qPfnvCYLTx-vRmtcQcsZchdWJ_HcjLnozZxuNZ_3RUOfnsVQvFB_xq87w28QahzVAmoqsa6H4nNHQCXeN9BCwxn/s1600/03_bs.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCzXpYLtIHhGh3aVqoCECRYKg3k_u1arcpoOcUrgXjebvc533rmRjb9qPfnvCYLTx-vRmtcQcsZchdWJ_HcjLnozZxuNZ_3RUOfnsVQvFB_xq87w28QahzVAmoqsa6H4nNHQCXeN9BCwxn/s640/03_bs.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opisywanego wcześniej <i>"Sobola i pannę"</i> sam autor określił kilka lat po jej wydaniu jako <i>"książkę szczęśliwą". "Rodzajem hymnu, na cześć krainy, na cześć młodego życia i kochania". </i>W
poprzedniej notce starałem się ową szczęśliwość "zaimportować", mimo
odmienności krajobrazów - osadzić w niepozbawionych uroku płaskościach
Małego Mazowsza. Przywołując Samoklęski jako miejsce związane z
wcześniejszym okresem życia autora.<br />
<br />
Czy podobnie było w przypadku niesionej w kieszeni i zapisanej w bitach (ta nowoczesność!) "Puszczy"? "Soból..." to poemat (znów autorecenzja samego J.W.), "Puszcza" to <i>"regularna powieść psychologiczno - obyczajowa" (...) z cechami uwielbienia dla przyrody dzikiej (...)". </i>Nie znając jeszcze urywków z <i>"Mojego pamiętnika literackiego" </i>czułem to podskórnie nie starając się szukać nawet bardzo niewyraźnych ech "robiących Litwę" z okolic Samoklęsk, Biadaczki, Kozłówki. Ot, potraktowałem spacer jako zwykła - niezwykłą wycieczkę, rodzaj pielgrzymki do miejsc które fascynują mnie nie tylko ze względu na historyczno - literackie odniesienia. Po wielokroć o tym pisałem. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Po drodze była jeszcze dolina Mininy - w miejscu w którym cztedziesto i czterokilometrowa rzeczółka opuszcza kozłowiecki bór zasilając jednocześnie swoimi wodami w pół zdziczałe stawy. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj28Y0aGbGYuLTqRF39iJVG3rvp4FIvHzg8mGoENPHfjdr1wZbIim6o5r3oaX0tsnJbeP5myQbmuVxUObGvG9_i3YDqT542bcTzOKVyc4U3ucdPyKEUmu3W5-lBrCMv54SR-cnZecK5USLb/s1600/05_bs.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj28Y0aGbGYuLTqRF39iJVG3rvp4FIvHzg8mGoENPHfjdr1wZbIim6o5r3oaX0tsnJbeP5myQbmuVxUObGvG9_i3YDqT542bcTzOKVyc4U3ucdPyKEUmu3W5-lBrCMv54SR-cnZecK5USLb/s640/05_bs.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>"Bogaty jesteś, panie Edwardzie, tylko uwikłałeś się. A ja to lubię: niech młody lezie w gąszcz, gdzie nimfeczki się gonią. Potem szuka odwikłać się i - napowrót w gąszcz! - tylko już z nabytem doświadczeniem" J. Weyssenhoff, Puszcza.</i></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaś ostatni fragment marszruty, dystans pomiędzy Biadaczką a Kawką pokonałem niemal biegnąc. Niewątpliwy ten wysiłek spowodowany był urodą pół dzikich stawów, niczym błękitne korale nanizanych na wstęgę Mininy. Piękno tego fragmentu pejzażu Małego Mazowsza sprawiło iż
zapomniałem o prawidłach rządzących rozkładami autobusów. Cóż, trzeba było nadgonić chyżością obolałych nóg. I tylko klon
na poboczu szosy w Wólce Krasienińskiej wymusił dłuższą chwilę oddechu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp3-vFBnAe1EBD8lpD25oFlroojNx-inldid9lzf5-mLmNseleHQ7OemMV6vLGVQbG1ikgYnMdh9gOsIQ3JSHpGTC2YklthbS2cXTDoHzygDBRg_2MD0VofuSB3BFGe2NcLMxIGRKEX4-8/s1600/wk01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1031" data-original-width="1280" height="514" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp3-vFBnAe1EBD8lpD25oFlroojNx-inldid9lzf5-mLmNseleHQ7OemMV6vLGVQbG1ikgYnMdh9gOsIQ3JSHpGTC2YklthbS2cXTDoHzygDBRg_2MD0VofuSB3BFGe2NcLMxIGRKEX4-8/s640/wk01.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Od tego miejsca 15 - 20 minut i zdyszany osiągam przystanek docelowy w Kawce.</td></tr>
</tbody></table>
</div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-75133181220291206952018-09-26T10:33:00.001+02:002018-09-26T11:04:54.259+02:00Litewskie echa w kozłowieckim lesie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<b>Kawka, Stróżek, Ciemięga, Stary Tartak.</b><br />
<b>23.09.2018.</b><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw-mc-9hZYmjG4KC0tKciJkQkHXy__vXeMJPCM53NSWzX-eWg5vK42Hv8mZC5xqppfZjjiMwriUWV1tLWYS6muEd5NFXzJDJMcQ_EPtG_aV02TA4d1UGujR8taghWVobae1RjKH0h6NUBN/s1600/bl01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw-mc-9hZYmjG4KC0tKciJkQkHXy__vXeMJPCM53NSWzX-eWg5vK42Hv8mZC5xqppfZjjiMwriUWV1tLWYS6muEd5NFXzJDJMcQ_EPtG_aV02TA4d1UGujR8taghWVobae1RjKH0h6NUBN/s640/bl01.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: small;">"Uśmiechnęli się do siebie obaj młodzieńcy radośnie, obaj piękni, choć odmiennego typu. Na Michale znać było kulturę miejską i nerwowość rasy intelektualniejszej. Stanisław (...) wyrósł jak Bóg dał, w krainie tej od pierwotnego raju mało jeszcze odmiennej. (...) Uściskali się młodzi sąsiedzi mocno, jak dzieci do siebie zatęsknione.<br />- Napijesz się herbaty, Stachu?<br />- A uchowaj Boże! od tego trawa w brzuchu rośnie. Wódkę masz?"</span></i></td><td class="tr-caption" style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: small;"><br /></span></i></td><td class="tr-caption" style="text-align: justify;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Całkiem młody student uniwersytetu w Dorpacie (dzisiejsze Tartu, Estonia) otrzymuje w spadku po ciotce majątek Samoklęski. W wolnych chwilach miesiącami tam przebywa. Nieco później, po wstąpieniu na rosyjski tron Mikołaja I, rusza wraz z przedstawicielami ziemiaństwa i tak zwanych kół przemysłowych z "wiernopoddańczym adresem". Zanim trafia przed carskie oblicze - w petersburskim Yacht - Clubie odbywa się <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2016/10/nad-minina-i-nie-tylko.html" target="_blank">osławiona partia pokera, zakończona wzniesieniem okrzyku "czwarty rozbiór Polski".</a> Tryumfatorem był stryjeczny brat cara. Przegranym - wspomniany były student Dorpatu. Stawką - równowartość Samoklęsk. Nazwa miejscowości znamienna, przegrana sromotna i... w pewnym sensie na własne życzenie. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Kilkanaście lat później, w 1911 roku, ukazuje się pierwsze wydanie <b><i>"Sobola i Panny"</i></b>. Autor - to ten sam niefortunny pokerzysta z Petersburga, Józef Weyssenhoff. Wówczas już dojrzały literat, konserwatywny dość piewca tradycji ziemiańskich a przede wszystkim łowieckich. Przy tym arcymistrz literackiego pejzażu. Głównie litewskiego, kowieńskiego, żmudzkiego. Krajobrazów zapamiętanych z lat dzieciństwa. Niezbyt wesołego, z uwagi na przedwczesną śmierć ojca, Michała Weyssenhoffa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugie wydanie (1913) - to z kolei symbioza pejzażu kreślonego piórem pisarza i tego rozumianego dosłownie - utrwalanego olejem na płótnie. Symbioza nieprzypadkowa. Pisarz Józef i malarz Henryk Weyssenhoffowie - to kuzyni. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Sob%C3%B3l_i_panna_(powie%C5%9B%C4%87)#/media/File:Sobol_i_panna_by_Weyssenhoff.jpg" target="_blank">Zerknijmy na prezentowaną na łamach Wiki okładkę</a>. Barwną zapowiedź podróży do sentymentalnego, pól - legendarnego makrokosmosu, który - jak się zdaje -
przeminął bezpowrotnie. Krainy zdefiniowanej kowieńską fizjografią, której
literacki portret - to perła! Niezależnie od tego jak bardzo soczysta, przebogata i po prostu piękna polszczyzna wyda nam się anachroniczna.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Już druga stronica serdecznie bawi. "Trawą co "od herbaty rośnie w brzuchu". Dalej - równie zabawne przywołanie tradycyjnej pieśni, której zakończenie staje się tytułem - hasłem wywoławczym. I jednocześnie wprowadzeniem w romansowy wątek całości. Podobnież jak wspomniana okładka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<b> </b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Po drodze różowoszarej, z rzadka przekreślonej długimi cieniami, szli młodzi zgodnym marszem, wdychając moc zapachów niepokalanych. </i><br />
<i>Stanisław zaczął podśpiewywać:</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Pojedziemy na łów, na łów,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Towarzyszu mój! (...)</i></div>
<i><br /></i>
<i>Podchwycił Michał:</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Aż tam leci zając, zając - </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Towarzyszu mój! (...)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Prześpiewali zwrotki odwiecznej piosenki, która tutaj hukała radośnie, nowa w młodych sercach. I zbójecka zadźwięczała ostatnia zwrotka:</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A teraz się dzielmy, dzielmy,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Towarzyszu mój!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tobie zając i sarna,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A mnie soból i panna (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Sobola nie będzie a panny nie chcę - dodał Michał komentarz.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Oj, nie zarzekaj się, Miś! Chyba, że kochasz się? Tedy co innego (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Mnie się zdaje, że i ona trochę... Ale trudno wiedzieć, bo są wyjątkowe okoliczności</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nie próbowałeś zapytać?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Tak... pod figurą.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Pod figurą?! Tak już daleko zaszło między wami? (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nie rozumiesz mnie, Stachu, bo nie mogę powiedzieć, o kogo chodzi. Ale... wyobraź sobie na przykład taką gęstą leszczynę, jak ta, obok której przechodzimy...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- I wyobrażam. No?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Byłem z nią sam na sam w takiej leszczynie. (...)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- O wa! - wykrzyknął Stanisław zagadkowo. - Ale jakże tam skończyło się między wami?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nic się nie skończyło, w tym rzecz! Raczej się zaczęło. Śni mi się po nocach - a już, jak mi gdzie zapachnie leszczyna...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To nie daj ty Boże! - dokończył Stanisław ze śmiechem.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Właśnie. I nie mogę zbyt często jej widywać, muszę udawać obojętność.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A to czemu?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Bo widzisz, zapomniałem ci powiedzieć, że mężatka (...)</i></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Pb_Zovy3rA7Kde_5ivtVTwLqn4PFopmgoMLMWY3tUPsjI-a1YdXVZqbi_E8B2T9B5ECt2rVE7tezHk2m_yDpEUue807EK2xZV5O4qW1BQKVoDgG2UCieU6dqt-Pipl_1f-6WiJd_rR2u/s1600/bl03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Pb_Zovy3rA7Kde_5ivtVTwLqn4PFopmgoMLMWY3tUPsjI-a1YdXVZqbi_E8B2T9B5ECt2rVE7tezHk2m_yDpEUue807EK2xZV5O4qW1BQKVoDgG2UCieU6dqt-Pipl_1f-6WiJd_rR2u/s640/bl03.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Samoklęski - dawne dziedzictwo Józefa Weyssenhoffa - to zachodni skraj <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2018/03/jeszcze-jedna-odkurzona-ksiazka.html" target="_blank">opisywanej tu po wielokroć "Kozłowiecczyzny"</a>. Dziedzictwo, jak wiemy, utracone zgubnym skutkiem zamiłowania
do hazardu. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Z kolei płochy i jeszcze lekkomyślny Miś Rajecki zdaje się być alter ego pisarza. Odbiciem siebie sprzed nastu lat. Także tych przepędzonych samotnie w Samoklęskach. Nadzwyczaj barwnie przedstawiona w książce sceneria - co do geograficznej ścisłości zupełnie nie ta. Małe Mazowsze to nie młodoglacjał. Ani litewski ani nawet suwalski (w obrębie tego ostatniego kręcona była <a href="https://www.youtube.com/watch?v=uMCncMgsahA&t=758s" target="_blank">ekranizacja "Sobola i panny" - 1983). </a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Malownicze moreny -absolutnie nie! Z kolei opiewane na kartach "Sobola..." dyrwany i rojsty... Wystarczy odnaleźć skryte w kozłowieckiej "puszczy" Krwawe bądź Krucze Bagno, Ośniak, Okrągalk, Okolec... Skojarzenia same się nasuwają.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Stąd zatem "Kozłowiecczyzna". Bo przy odrobinie wyobraźni można w tutejszej post - ordynackiej dziedzinie odnaleźć ledwo wyczuwalny oddech Weyssenhoffowych klimatów. Bliskość związanych z autorem Samoklęsk to ten najbardziej namacalny czynnik. Są też i inne - ulotne niczym blada poświata, którą "wyższe kity drzew żegnały słońce tęsknym rumieńcem". I tenże "tęskny rumieniec" na policzku powieściowej Warszulki...<br />
<br />
Zapakowawszy do plecaka egzemplarz "Sobola...", ruszyłem lubelską "czterdziestką czwórką" do Kawki - tej miejscowości, którą nie raz nazwałem moją prywatną bramą w ulubione ostępy. Nie pierwszy zresztą raz z "Sobolem..." w torbie. Książka kurzy się u mnie na półce od czasów licealnych. Przeczytana zaś po raz pierwszy w całości, gdy sam byłem w wieku Michała Rajeckiego. Co więcej - mocno wówczas współodczuwając jego sercowe perypetie. Choć siłą biegu czasu dylematy kochliwego młodzieńca na progu XX wieku musiały być inne niż jego odpowiednika z ostatnich lat poprzedniego stulecia. Za dużo burz, za dużo zmian w mentalności tudzież w hierarchii współczesnych wartości. Ot, oczywistości - po raz kolejny odbijające się w wodach Stróżka - połączonego z Samoklęskami wstęgą Mininy. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIrArGeOgJDttThTlsswQo_2HwXSw9XRtaNcgz16i4xOPTn0o2tkQf6ojxjKGNLXOuTlEarnaL-xc4Wpa9bT1QMKA0MOmj3S0KQ6WFHDzoMyv3B7AtV1jWrtjwSzs9FkGlTyc25UvOjCeS/s1600/bl05.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIrArGeOgJDttThTlsswQo_2HwXSw9XRtaNcgz16i4xOPTn0o2tkQf6ojxjKGNLXOuTlEarnaL-xc4Wpa9bT1QMKA0MOmj3S0KQ6WFHDzoMyv3B7AtV1jWrtjwSzs9FkGlTyc25UvOjCeS/s640/bl05.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>"Istota, którą się kocha w pierwszych latach męskiej dojrzałości, nie jest osobą – jest wcieleniem pragnień."</i></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niewypowiedziana myśl, zręcznie wpleciona w młodzieńcze rozterki Michała Rajeckiego, to najczęściej przywoływany cytat z <b><i>"Sobola i Panny"</i></b>. Być może z całej, już nieco zapomnianej, twórczości Józefa Weyssenhoffa. Wspomniany współczesny odpowiednik młodzieńca nie zmienił się AŻ TAK bardzo aby przytaczanej frazie zarzucić można było brak ponadczasowości. A dla mnie... od czasów, kiedy sam byłem (metrykalnie) tym "współczesnym odpowiednikiem", myśl, która tak bardzo wbiła mi się w głowę, kojarzy mi się wciąż z tym samym miejscem, Oglądasz je, Drogi Czytelniku/Droga Czytelniczko, na obrazku powyżej.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Bory, grądy, dąbrowy a przede wszystkim, łowieckie tradycje ziemiaństwa - jako tło dla romansowej historii? Atrybutem powieści Józefa Weysenhoffa. jest odwrócenie ról fabuły i tła przyrodniczo - krajobrazowego. Tła niebędącego tłem. Bo to banalna miłostka Warszulki i Michała wydaje się stanowić dodatek, upiększenie. Tematem książki jest przyroda. Litewska, ale w moim odczuciu również poleska, mazowiecka też. Ukazana oczami ludzi którzy poprzez kultywowanie przekazywanej z pokolenia na pokolenie tradycji dostrzegają jej ponadmaterialną wartość a jednocześnie są z nią związani pierwotną, ledwie uświadomioną symbiozą.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Patrząc z perspektywy współczesnego człowieka życzyłbym sobie aby łowieckie tradycje rodem z ziemiańskich dworów i magnackich pałaców znajdywały swoje zasłużone miejsce na kartach książek, pamiętników, we wspomnieniach czy muzealnych salach. Zaś w odniesieniu do stworzeń, które dziś brykają po "Kozłowieczcyźnie" czy gdziekolwiek indziej użyłbym wyświechtanego sloganu "niech żyją". Będącego nazwą jednego z proekologicznych ugrupowań. Zaś współcześni Michałowie Rajeccy (ja sam wiekiem przypominam raczej Stacha ) niech zaś raczej przywożą z lasu trofea jak poniżej. Trafiają i nie zabijają.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-VQXsFJx2lm_GMyFJCy7miyQGfBBGH2f65hUN6-TD1yv9-joK4Idb-HIj9Gc10Jw2YSZnVpwB37Zvg0ro_LTF9TmIfkfNXXlJ9tYu67ef7WsTpHDulm7eb91F-Dm4WYBgCtDlL-9c5kpP/s1600/d01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1108" data-original-width="1280" height="554" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-VQXsFJx2lm_GMyFJCy7miyQGfBBGH2f65hUN6-TD1yv9-joK4Idb-HIj9Gc10Jw2YSZnVpwB37Zvg0ro_LTF9TmIfkfNXXlJ9tYu67ef7WsTpHDulm7eb91F-Dm4WYBgCtDlL-9c5kpP/s640/d01.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-59445608109590109072018-04-25T23:20:00.000+02:002018-04-25T23:39:45.267+02:00Kartograficznie i dziękczynnie<b>Józefów Roztoczański, Czartowe Pole, rezerwat "Nad Tanwią", Huta Różaniecka, Huta Szumy, Młynki, Narol, 20-22.04.2018.</b><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Jeśli popadnę w przesadną egzaltację - sorry. Wpis inny niż dotychczasowe, lista osób do wspomnienia długa. Jeśli kogoś pominę - sorry podwójne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<b> </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Roztocze jest piękne. Ludzie zauroczeni Roztoczem są piękni. Pewnie gdyby nie byłoby <a href="http://www.roztocze.org.pl/" target="_blank">Was, gdybyśmy nie spędzili wspólnie piętnastu lat w Krainie Lessu, Piasku i Wapienia</a>, nie byłoby też moich zaślubin z Sopotem. Ponawianych i odnawianych corocznie. Ostatnio w drodze do <a href="http://www.schronisko-huta.pl/index.php/o-schronisku" target="_blank">Huty Różanieckiej</a>. Odnowienie symboliczne, bo to miłość nieustająca. Dawno skonsumowana, mimo to pojawiły się równie symboliczne białe kwiaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-K4RNfRa9r_EydfxRBSKmbSEFY40mRqxYMILYTDg9aEuUYBU4CryYc-Gs3bne_dJiWWHjKS4f29c3DTO7zPXdI26y6R4uqkv9ZTTzWqx_FnZNqrlkpEz6Yg9CDrryvNnuvgUzaaYw1hV4/s1600/sopot_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-K4RNfRa9r_EydfxRBSKmbSEFY40mRqxYMILYTDg9aEuUYBU4CryYc-Gs3bne_dJiWWHjKS4f29c3DTO7zPXdI26y6R4uqkv9ZTTzWqx_FnZNqrlkpEz6Yg9CDrryvNnuvgUzaaYw1hV4/s640/sopot_01.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOjF4gpOC7Ues9iHUfFolHUhlFDFtKahhB0DzvCJmk2nWurJIrnaQgGp-sZnsC3sMvfrwkCAk-h23sBKzg-QAQei5nOaT0uZjM-DA-fX-21_Mps1ATGsc6uKJy8-Ru99PGgnPm6yEtSsmI/s1600/sopot_03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOjF4gpOC7Ues9iHUfFolHUhlFDFtKahhB0DzvCJmk2nWurJIrnaQgGp-sZnsC3sMvfrwkCAk-h23sBKzg-QAQei5nOaT0uZjM-DA-fX-21_Mps1ATGsc6uKJy8-Ru99PGgnPm6yEtSsmI/s640/sopot_03.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakże cudnym jest fakt iż bez przeszkód można cieszyć się pięknem ziemi, która przecież nie tak dawno temu spływała krwią. Kamienny orzeł przy kościelnym murze w Józefowie Roztoczańskim jest jednym z setek (jeśli nie
tysięcy) miejsc, które mają za zadanie nie dać zapomnieć. Wiosenne, wcale - nie - symboliczne odrodzenie co rok daje nadzieję. Może to stąd
skrzydła uniesione w geście, który oglądany z odpowiedniej perspektywy
wydaje się być niezwykle radosny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixgxkGP4fnEqp_KpYhpA7FTvHIkKVUB2bc3rbcy-suS-WmVbX1S7bhmxcoJW9GbhDq3SMSuBI1U7CIu_p1pIzihIge6EI319C6GuykhDzC9w4fbeD8rsUOAPBrOHFK6UcA-vrtSYtqQiwd/s1600/joz_orze%25C5%2582ek.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixgxkGP4fnEqp_KpYhpA7FTvHIkKVUB2bc3rbcy-suS-WmVbX1S7bhmxcoJW9GbhDq3SMSuBI1U7CIu_p1pIzihIge6EI319C6GuykhDzC9w4fbeD8rsUOAPBrOHFK6UcA-vrtSYtqQiwd/s640/joz_orze%25C5%2582ek.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym kontekście oczywistego wydźwięku nabiera wytwór polskiej kartografii krajoznawczej, podarowany mi przez <a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=100012005136568" target="_blank">Artura Pawłowskiego</a> podczas jubileuszowej wędrówki po roztoczańskiej "klasyce".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZFl6morCIDq7SCrEP0prc9FojeJmmTbMs6rufg5u7wmIv_It_QZwWND8XgSdOpcW2iF7kLUAxkr_ERbQmUHMCFeF8hyphenhyphenfCHj4ztz52zp2spW9yy0hYHvalerwZQX8uwqzHIc60mHn_ulV/s1600/DSC_2200.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZFl6morCIDq7SCrEP0prc9FojeJmmTbMs6rufg5u7wmIv_It_QZwWND8XgSdOpcW2iF7kLUAxkr_ERbQmUHMCFeF8hyphenhyphenfCHj4ztz52zp2spW9yy0hYHvalerwZQX8uwqzHIc60mHn_ulV/s640/DSC_2200.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wróćmy na nie mniej klasyczny "Szlak Krawędziowy" z dnia pierwszego. To moje kryterium indywidualne. Uczę się godzić skłonność do samotności z równie silnym instynktem stadnym. Samotność wycisza, towarzystwo cieszy, czasem też poi, karmi i ogrzewa. Prawda <a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=100011857200593" target="_blank">Sosenko</a> i <a href="https://www.facebook.com/joanna.pic" target="_blank">Delphi?</a> Bez Waszych pyszności padłbym gdzieś między Hutą a Narolem dnia trzeciego. Ciasto na drogę od Kochanych Koleżanek smakowało wybornie, do domu dowiozłem jedynie mały kawałek - z przeznaczeniem dla Małżonki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim jednak co - na "Czartowym" była jeszcze herbatka energetyzująca na wodzie z Sopotu. To też już powoli tradycją się staje. Energia potrzebna, bo przede mną jeszcze drogi szmat. Zarzuciłem zatem plecak i marsz. Skrótem przez Puszczę Solską do
Oseredka a potem już posłusznie za znakami Szlaku Krawędziowego. To
właśnie na tym odcinku przypomniała mi się światła fraza o "Tytanach Wypoczynku". Mi "plecak wciąż coraz cięższy"
coraz też bardziej owej tytaniczności przydawał. Ale co tam. Wszak
Roztocze odmładza. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQKRlYYGU1b8XwCh7k-vxiVUf4jtUCC1zBXjANPzeIvYO8OxRowWcLbMCnIXekP-lgFZCS_3mqwr995MfZ3jAHZFSH2U9gl0zliov_6_TpZT_Q4B47JfeAfpCfx2KPx3u1CDfOnTmMaX8l/s1600/31131375_1970642166597331_7894852185920372736_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="717" data-original-width="960" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQKRlYYGU1b8XwCh7k-vxiVUf4jtUCC1zBXjANPzeIvYO8OxRowWcLbMCnIXekP-lgFZCS_3mqwr995MfZ3jAHZFSH2U9gl0zliov_6_TpZT_Q4B47JfeAfpCfx2KPx3u1CDfOnTmMaX8l/s640/31131375_1970642166597331_7894852185920372736_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak dobrnąłem do "Jelonka". Było dobrze już pod wieczór. I - uwaga, uwaga - cicho i pusto. A to rzadkość w tym miejscu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyQkfIvsOvX9lqriy2_JUOOZtijkNDQCOm4vVziViz6143pOVeH72KV43jKANZbt1PrMV-Mg95UOlqPbzUXalv3KrwRr0G6Bh9q3ZaP58CsY93k8F2qj_uWNQQva9IzFSgZNLOc5PpL6Lh/s1600/jelonek.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyQkfIvsOvX9lqriy2_JUOOZtijkNDQCOm4vVziViz6143pOVeH72KV43jKANZbt1PrMV-Mg95UOlqPbzUXalv3KrwRr0G6Bh9q3ZaP58CsY93k8F2qj_uWNQQva9IzFSgZNLOc5PpL6Lh/s640/jelonek.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od "Jelonka" do szypotów na Tanwi już tylko kilka kroków. Słońce schowane za koronami drzew jeszcze całkowicie nie gaśnie. Jeszcze w przyrodzie nie zapadła cisza nocna. Chociaż tam cisza nigdy nie zapada, Tanew zawsze ma nam coś do przekazania...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGG0MC-89vWMKl6miNNdXa4JQvIrpMbRsjpunctSyO2ssXGqJ50bQ7Sb7KvKpWT9jawsh9_A0EzW3IBsRP7myoNxDYmXgeQSy3_DU38ye3zMRYUHh8XtdsNWG9117K7igD_J74V2MOxUjY/s1600/pojde_nad_Tanew.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGG0MC-89vWMKl6miNNdXa4JQvIrpMbRsjpunctSyO2ssXGqJ50bQ7Sb7KvKpWT9jawsh9_A0EzW3IBsRP7myoNxDYmXgeQSy3_DU38ye3zMRYUHh8XtdsNWG9117K7igD_J74V2MOxUjY/s640/pojde_nad_Tanew.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"U Gargamela" pięcioro ktosiów (<a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=100011857200593" target="_blank">Ewa</a>, Maria, <a href="https://www.facebook.com/joanna.pic" target="_blank">Asia</a>, <a href="https://www.facebook.com/krzysztof.zdeb.14?hc_ref=ARQZCpsX4AXD_s8Dh0ieC785vR7m_vUpi_hR4lv1gg7SiXuuTIyAjCyfrJnjMI5JJmY&fref=nf" target="_blank">Krzysiek</a> i Waldek) postanowiło ulżyć mi w wypoczynkowej tytaniczności. Stąd nowa nazwa - "Szczęśliwa Buzia Sokolika". Przejście przez Wał Huty Różanieckiej zostało mi w ten sposób zaoszczędzone. Wróciłem tam jednak niebawem. Wszak oprócz piątkowego kryterium indywidualnego, było jeszcze niedzielne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmh6pElro6ZiLxQvwCH0-dYNFGeLQEtYVbFlPavg5Bx49RdCr_kOjm_qULq7HsBR4qmioKfWN0_NoBr4nALbwyuDy37qA3GPzVC4n2jz-9B-jBDa4VHMoIzeIWZaPQJfi4tre6u4q0ZfwO/s1600/whr01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmh6pElro6ZiLxQvwCH0-dYNFGeLQEtYVbFlPavg5Bx49RdCr_kOjm_qULq7HsBR4qmioKfWN0_NoBr4nALbwyuDy37qA3GPzVC4n2jz-9B-jBDa4VHMoIzeIWZaPQJfi4tre6u4q0ZfwO/s640/whr01.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikksI2ge8kMaN4Q9jdfHE-2RzKugiChHqMERk-PTpwjR2QEi0WsT_MMoOWp3EL3HtaHFu9BnFiv8e0DFZ2NO83VaUsR7UkxnaageaPzzzDnR9yyrXWVHyN9XxD6DL7w1a2P7ppnvpuxUS5/s1600/whr02.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="674" data-original-width="960" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikksI2ge8kMaN4Q9jdfHE-2RzKugiChHqMERk-PTpwjR2QEi0WsT_MMoOWp3EL3HtaHFu9BnFiv8e0DFZ2NO83VaUsR7UkxnaageaPzzzDnR9yyrXWVHyN9XxD6DL7w1a2P7ppnvpuxUS5/s640/whr02.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPi2GNjLq-1L1pzFw6s6o7DA57G3GInPb38GM12P9bvjGAzYfECsraSwiwlItxWNTQqtyDnzIwad1hSQAZW5xawe6D5pGBd38erR-F_ekFqcqhgx_J0EhcMndYxAkl96PV8ZrBS5JAmGX6/s1600/whr03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPi2GNjLq-1L1pzFw6s6o7DA57G3GInPb38GM12P9bvjGAzYfECsraSwiwlItxWNTQqtyDnzIwad1hSQAZW5xawe6D5pGBd38erR-F_ekFqcqhgx_J0EhcMndYxAkl96PV8ZrBS5JAmGX6/s640/whr03.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A pomiędzy piątkowym a niedzielnym - sobotnia jubileuszówka. Jak ją określić? Euforyczna? Bo przecież nie napiszę, że radosne podniecenie, które nie opuszczało mnie przez całą niedzielę (od Huty po Narol) było li i jedynie efektem nieco większego niż zwykle współczynnika spożycia. Słodkości i nektarów, nie tylko w stanie płynnym...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAD0bTBAF10tx4jktVJ2dhT0vgHOj39r2dOcoblOi3GfsTNtiUQrx7UzxGNi16CWIkRPsktP_55gqW-QwAk_lWY9mg-7DN2lPlp60IvsmZ1DUcF2ahUP3jU9ccOwAFom3h4y1gbs98U1nY/s1600/Buzie_13.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAD0bTBAF10tx4jktVJ2dhT0vgHOj39r2dOcoblOi3GfsTNtiUQrx7UzxGNi16CWIkRPsktP_55gqW-QwAk_lWY9mg-7DN2lPlp60IvsmZ1DUcF2ahUP3jU9ccOwAFom3h4y1gbs98U1nY/s640/Buzie_13.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim jednak słodka nagroda - było coś do przedreptania. I do obejrzenia w trakcie dreptania. Wiosna szaleje, kwiecień wyzbył się zimowych fragmentów plecionki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpX0997tXCy_AYiFk6NDapcy5Nf5HsTEmdKNUUaG97tjnzUr-3GBHGj-sz1RsXKv00KUq5JimodrVJTraQMCrnr4f4yaWRVDyYvhFIYpnfEMPz6OgW5RfVbkpMLy29dFvAKPjaaeoIoV7o/s1600/hr01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="640" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpX0997tXCy_AYiFk6NDapcy5Nf5HsTEmdKNUUaG97tjnzUr-3GBHGj-sz1RsXKv00KUq5JimodrVJTraQMCrnr4f4yaWRVDyYvhFIYpnfEMPz6OgW5RfVbkpMLy29dFvAKPjaaeoIoV7o/s640/hr01.JPG" width="426" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz trochę wstydu: nigdy, przenigdy nie poświęciłem dziewiętnastowiecznym pamiątkom z Huty Różanieckiej najmniejszej uwagi. Ot, ruinka przy drodze a mi się przecież zawsze się spieszyło. O nie, jubileuszowa sobota jest świetną okazją by to zmienić!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimUfghgLIMyoX_9ichgF-idPDtxqVa9db-s9OrYsep_gh538j0oKwOEsPjIcDsq1wujYGPZEyDsq9BPKobkAWo1wygOup_k3xY3lqmSCZqu2mC-ZZfZiNWAupyIHU1IjfALYkZQmlzAQqZ/s1600/hr02.JPG.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimUfghgLIMyoX_9ichgF-idPDtxqVa9db-s9OrYsep_gh538j0oKwOEsPjIcDsq1wujYGPZEyDsq9BPKobkAWo1wygOup_k3xY3lqmSCZqu2mC-ZZfZiNWAupyIHU1IjfALYkZQmlzAQqZ/s640/hr02.JPG.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKofrmJxp9jkbIQfaNPvy4LnnIwjfBJJm9k8kaodNTl97TKBJl2u1gRT9B7OjyppCTr7up6beNZwxMIFuhEy4lX5NUlvFu1CHDPYgDKMER51wlyHAVNBrO_3Fy5waYGkUdPb6QsmmYkovJ/s1600/hr03.JPG.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="640" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKofrmJxp9jkbIQfaNPvy4LnnIwjfBJJm9k8kaodNTl97TKBJl2u1gRT9B7OjyppCTr7up6beNZwxMIFuhEy4lX5NUlvFu1CHDPYgDKMER51wlyHAVNBrO_3Fy5waYGkUdPb6QsmmYkovJ/s640/hr03.JPG.JPG" width="426" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Milczałem" - mówią ponoć gwiazdy. "Niesiemy ukojenie" - mówią dłonie przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj78KzLv6GoevNlWkJ0S6pipnu59OnXN58S65OpWkLJBbDpPeOR0inNL88X4IJp2OAvX4etHCFE3riceiJ1SAqS6yAZ-1QtzOVrn3BCDohzN_6Zyic49y1QXtZ9eulRri-bI8_D7RWcTSkN/s1600/Buzie_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="825" data-original-width="959" height="550" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj78KzLv6GoevNlWkJ0S6pipnu59OnXN58S65OpWkLJBbDpPeOR0inNL88X4IJp2OAvX4etHCFE3riceiJ1SAqS6yAZ-1QtzOVrn3BCDohzN_6Zyic49y1QXtZ9eulRri-bI8_D7RWcTSkN/s640/Buzie_04.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A to już kolejny "klasyczny" pieszy szlak, znakowany od lat na niebiesko. Mowa oczywiście o "Pętli Szumów". Są tu miejsca najzwyklejsze pod słońcem, urzekające jednak swą prostotą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfzWj0zV-f9ha_ITwbv8JLRwChR2SCokU1jwgTKv09MeiLY7yU3gxWoG0cfN7KorygNF_WL0PPF6znY7XzdXqIOfi1slprDSZKAcqeExRrjFaSDEuTzUR-FYuHt-u4aF49JmPYGkMexQ8I/s1600/ps.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfzWj0zV-f9ha_ITwbv8JLRwChR2SCokU1jwgTKv09MeiLY7yU3gxWoG0cfN7KorygNF_WL0PPF6znY7XzdXqIOfi1slprDSZKAcqeExRrjFaSDEuTzUR-FYuHt-u4aF49JmPYGkMexQ8I/s640/ps.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Trzy dni. Od Józefowa po Narol. Ponad 50 km pieszej wędrówki.<br />
Zacząłem od fontanny józefowskiej, pakując przy niej nabyty w pobliskiej "Stokrotce" Biłgorajski Podpiwek Pielgrzyma. Masa napoju wraz z butelką wybitnie zwiększyła pielgrzymie doznania, ale do mety nie doniosłem. Zaś meta... to też fontanna, tyle że narolska.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyrEI7tTbchBoXLCuEK7oLKhqAojWPrij0a4dHAmowLbtSIu406qD2yfvm7ckBbcFoQcGuoinFv-Mui_NlsL_IUwhlcnnuzQWO97st_fom9CPsT_vU9E0lfwLoE8zu0Hq5cuNnDUWGr3Bn/s1600/f01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyrEI7tTbchBoXLCuEK7oLKhqAojWPrij0a4dHAmowLbtSIu406qD2yfvm7ckBbcFoQcGuoinFv-Mui_NlsL_IUwhlcnnuzQWO97st_fom9CPsT_vU9E0lfwLoE8zu0Hq5cuNnDUWGr3Bn/s640/f01.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje-TwoQBY1hDCeOdXCdWghxQ34IdOJB0ZSGaz_4KrneEkAAJqq355RgAMYPwqms-FckNfKLcx3rlbeICp698rhq7RtTm16kP40jpajhnwnDgSJA5dsDs9D4ACoF-IaA9BHsE_GySuGWXum/s1600/f02.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje-TwoQBY1hDCeOdXCdWghxQ34IdOJB0ZSGaz_4KrneEkAAJqq355RgAMYPwqms-FckNfKLcx3rlbeICp698rhq7RtTm16kP40jpajhnwnDgSJA5dsDs9D4ACoF-IaA9BHsE_GySuGWXum/s640/f02.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Rozpisałem się, ale okazja ku temu szczególna. Kilka słów podsumowania: Roztocze we wszelkich wariacjach, Kozłówka z leśnymi przyległościami i lessy Kazimierskiego Parku. Trzy razy ustokrotniona Lubelszczyzna! Że sparafrazuję słowa pomysłodawcy i twórcy <a href="http://www.roztocze.org.pl/index.php?id=13" target="_blank">Grupy Turystycznej Roztocze</a> - zaprzedałbym duszę diabłu, gdyby ten w zamian przyobiecał że te trzy dziedziny rodzimego krajobrazu na zawsze pozostaną nieskazitelnie piękne, doskonale harmonijne i... wolne od natrętnej, wszędobylskiej komerchy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUJ3Xt7fH-YhQu4wGPSdl-cC_J-BG7-zEDdWBDqYoQnJGdTWGhZV4uuN3SGRPInkYCrRnbY0tz0mh1SseTkFf5Nv6e8cI1sxAvhhhPeBYpoGel08LND415Fb9YKK64xdt4JkOkLY7zzqRv/s1600/map.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="469" data-original-width="960" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUJ3Xt7fH-YhQu4wGPSdl-cC_J-BG7-zEDdWBDqYoQnJGdTWGhZV4uuN3SGRPInkYCrRnbY0tz0mh1SseTkFf5Nv6e8cI1sxAvhhhPeBYpoGel08LND415Fb9YKK64xdt4JkOkLY7zzqRv/s640/map.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-8466517671244082302018-03-11T20:19:00.000+01:002018-03-11T20:27:43.239+01:00Giphantie janowska<b>Janów Lubelski, 11.03.2018.</b><br />
<br />
<i> "Stworzyły substancję, bardzo delikatną, lepką, szybko schnąca i twardniejącą, za pomocą której w mgnieniu oka powstaje obraz. Substancję tę nanoszą na kawałek płótna i ustawiają je naprzeciwko przedmiotów, które chcą uwiecznić. Obrazy utrwalają się z chwilą, gdy tylko zostaną uchwycone na płótnie. Potem natychmiast zostają zasłonięte i ustawione w ciemności, a po godzinie zewnętrzna warstwa wysycha i otrzymuje się dzieło tym cenniejsze, że żaden artysta nie stworzyłby bardziej prawdziwego".</i><b></b><br />
<b><br /></b>
Tak w utopijnej krainie Giphantie zamieszkujące ją duchy zamierzały (zapewne wobec braku zdolności malarskich) zwizualizować swój mityczny świat. Giphantie to imaginacja lekarza Tiphaigne de La Roche, która ujrzała światło dzienne drukiem w 1760 roku. Do oficjalnych narodzin dagerotypii brakowało jeszcze 79 lat.<br />
<br />
Czy w podróż do miejsca, które samo w sobie jest opowieścią o rzeczywistych następcach wyimaginowanych stworzeń, mógłbym zabrać lepszą książkę?<br />
<b></b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGYF600_4w9jVWJxPgww7A7qquoJycclVZjgyqFVMf4XBIoyrqEsVLk8Mjo5AmJpGhyE6SqsH3rhAMwWFyyiE_dpT0ScFiisVLWE54PX40PMOWhdye2lDJdRWSxf05X1q-GRWVqjkPuqwu/s1600/WP_20180311_08_53_51_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1196" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGYF600_4w9jVWJxPgww7A7qquoJycclVZjgyqFVMf4XBIoyrqEsVLk8Mjo5AmJpGhyE6SqsH3rhAMwWFyyiE_dpT0ScFiisVLWE54PX40PMOWhdye2lDJdRWSxf05X1q-GRWVqjkPuqwu/s640/WP_20180311_08_53_51_Pro.jpg" width="478" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis6TcGPO6q1StGlaFh34EhEjo_z3DbN6ZzlxJxZ2cU-QV4DagFdBvvod-pSAgpAx4qD11jrd3pT2LfxorD_kMnEsGSVO8JUUp75NcPvRAAuZ8c_VltUOyHm0Vi9fP_eXGFo0xvqW8Pfdvx/s1600/WP_20180311_09_35_18_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1196" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis6TcGPO6q1StGlaFh34EhEjo_z3DbN6ZzlxJxZ2cU-QV4DagFdBvvod-pSAgpAx4qD11jrd3pT2LfxorD_kMnEsGSVO8JUUp75NcPvRAAuZ8c_VltUOyHm0Vi9fP_eXGFo0xvqW8Pfdvx/s640/WP_20180311_09_35_18_Pro.jpg" width="478" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikYmn-UYCgqLFv8hWQXMSufejpIl9Tm_-qb8b1mKYgTObbLajibLRIsZRa-KVUi9QuAnmoQnfmoVV8gwWQN9iI9eHG85zAy0K9v458yk2LyD4XytQq9Yn4Jvm_81LhDlEozT_AuizSDGyk/s1600/WP_20180311_11_31_54_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1196" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikYmn-UYCgqLFv8hWQXMSufejpIl9Tm_-qb8b1mKYgTObbLajibLRIsZRa-KVUi9QuAnmoQnfmoVV8gwWQN9iI9eHG85zAy0K9v458yk2LyD4XytQq9Yn4Jvm_81LhDlEozT_AuizSDGyk/s640/WP_20180311_11_31_54_Pro.jpg" width="478" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Między innymi polifon. Między innymi - bo misterny mechanizm skrył się pośród kart z foto - archiwaliami... To tylko jeden z cudów janowskiego muzeum. Drugiego takiego próżno szukać na całej Lubelszczyźnie.</td></tr>
</tbody></table>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-38798569134827517872018-03-08T21:50:00.000+01:002018-12-07T11:32:27.491+01:00Jeszcze jedna odkurzona książka<b>Wandzin, Lasy Kozłowieckie, Stary Tartak, Stróżek, Nasutów, 4.03.2018.</b><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Lato 1987. Ściółka leśna rozgrzana sierpniowym słońcem. Zapach zwyczajny, choć intensywny. Niezwykłości nabiera dopiero w połączeniu z poczuciem bycia Odkrywcą. Fakt, że przeżywałem dopiero swój czternasty rok życia, jeszcze to poczucie wzmacniał. I podarty chlebak niezdarnie gdzieś tam sobie dyndający. Podwędziłem Rodzicielce. Ucząc kiedyś - dużo wcześniej - geografii, najeździła się z niedorostkami na szkolne wycieczki. Dyndający chlebak był zatem też i pamiątką po czasach sprzed mego zaistnienia. Bo gdy urodził się syn - mama przestała uczyć i jeździć. Po latach doceniłem poświęcenie. Nigdy nie żałowała, ale lubiła wspominać swoich podopiecznych. I te wycieczki. A ja lubiłem słuchać. Matczyne opowieści jako zaczyn. Trudno o coś bardziej... typowego. I piękniejszego zarazem.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W chlebaku gazetowy wycinek, chyba z "Kuriera Lubelskiego". Tytuł wycinka - "Jeśli wycieczka, to tylko w Lasy Kozłowieckie". Lub podobnie. Mój pierwszy przewodnik. Jedyny zresztą wówczas. Była jeszcze busola. Najprawdziwsza. Prezent od sąsiadki na dziewiąte urodziny. Oczywiście zaraz jak ją tylko dostałem zapragnąłem zobaczyć co jest w środku i jak to działa. W związku z tym po kilku latach każda śrubka była innej wielkości i koloru. Za to kilka mebli w domu zaczęło się niepokojąco chwiać. Ale busola jakoś się trzymała. I działała. Jeszcze długo później pozwalała mi przemierzyć bez zbłądzenia Puszczę Białowieską, Polesie, Roztocze, Suwalszczyznę... Przenigdy nie zawiodła. Mam ją do dziś.</div>
<br />
Było jeszcze jabłko i kromka chleba.<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
We wspomnianym wycinku padła nazwa "Kozie Góry". I wskazówka dla wytrawnych turystów - "dojechać koleją do przystanku autobusowego (sic!) Wandzin i kierować się 3 km na zachód". Jasne, co to dla mnie. Miałem swój wycinek i klekoczącą busolę. Później jeszcze rozczarowaną minę - bo rezerwatu nie znalazłem. Na peron do Wandzina jakimś cudem jednak trafiłem z powrotem. Z poczuciem porażki łagodzonym przez zapach ściółki i rozgrzanego piachu z gościńców. Przemierzanych samodzielnie. Drogi wzdłuż ściany lasu urywającej się przy wydmie. Potem była kilkumetrowa ścieżka na wydmy szczyt. I zaraz strome zejście na peron. Niemal w drzwi oliwkowego piętrowego wagonu. Do zapachu igliwa dochodzi specyficzna atmosfera górnego pokładu Bipy. Łagodne kołysanie. Czterdzieści minut euforii. Udało się. Kieszonkowego starczyło na "połówkę do Wandzina i z powrotem", w domu nikt nie zauważył, że junior przepadł na całe popołudnie.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tylko jeden sierpniowy dzień. A przecież miesiac wcześniej matka w dobroci swojej zabrała mnie na superhiper wakacje w pewnym podgórskim uzdrowisku. Wróciłem zachwycony. Ale gdy na początku roku szkolnego padł standardowy temat pierwszego wypracowania - "Mój najpiękniejszy dzień lata" - niewdzięcznik opisał sierpniowe kozłowieckie popołudnie. Na dodatek jeszcze koślawszą polszczyzną niż to, co czytacie powyżej i poniżej. Piątkę jednak dostałem. Nauczycielka polskiego lubiła mnie. A i ja wpatrzony byłem w Panią jak w obrazek.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Niecały rok później trafiłem i do "Kozich Gór". Musiałem. Bo zdobywałem punkty do brązowego "Wędrowca Lubelskiego". Wymóg był jasny - co najmniej dwa rezerwaty na terenie województwa. Miałem już jednak więcej wskazówek. M.in te zawarte w broszurze z zielonym kompasem na okładce. Wyglądała jak większość tego typu publikacji w owych czasach. Kto by jednak pomyślał, że autorem skromnej w sumie pozycji opatrzonej podtytułem "Materiały szkoleniowe PTTK" będzie nawet wówczas już wybitna sława naukowa, współtwórca Roztoczańskiego Parku Narodowego tudzież orędownik ochrony Polesia. Zmarł całkiem niedawno, pamięć jego żyje w nazwie jednej z najpopularniejszych tras (i najbardziej znanych dębów) Poleskiego PN. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiejsze profesory, hej! Naprawdę tylko "Filadelfia" się liczy?</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvhbP-LaT3uynI7dmdi6RY3p_LwpL4Kz7YtbTUU7hrFZuwxPE_6xICzvOraFoMQrUUuLDxfn5lOgOzx88qwMSEAPXHoMh2df2DvoWaKRipfX6vWB98aJ8F4quzBj7aG5ySdNTKxdmGSIE4/s1600/WP_20180304_07_51_47_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1196" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvhbP-LaT3uynI7dmdi6RY3p_LwpL4Kz7YtbTUU7hrFZuwxPE_6xICzvOraFoMQrUUuLDxfn5lOgOzx88qwMSEAPXHoMh2df2DvoWaKRipfX6vWB98aJ8F4quzBj7aG5ySdNTKxdmGSIE4/s640/WP_20180304_07_51_47_Pro.jpg" width="478" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Odznaki żal. Paradowałem z nią, fantazyjnie wyeksponowaną na nakryciu głowy. Nie wiem czy pokarało mnie za próżność czy za gapiostwo. Bo nakrycie zawieruszyło się w którymś z ówczesnych lokalnych pekaesów. I pojechało w świat z odznaką, za to już bez właściciela. Rok później pocieszyłem się srebrnym "Wędrowcem...", ale to inna bajka.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Czerwiec 1992. Miałem już wówczas "zaliczone" dwa pierwsze przejścia przez polską część Puszczy Białowieskiej. Pi razy drzwi: z zachodu na wschód i z północy na południe. Sądziłem, że żaden inny polski las nigdy nie zrobi na mnie większego wrażenia. Myliłem się. Pewnego czerwcowego popołudnia, na drugi dzień po ustnej maturze z biologii, poszedłem świętować w swoim stylu. Sam na białe gościńce. Od tamtego momentu lasy leśnictwa Bratnik to dla mnie "lubelska Białowieża". Do dziś twierdzę, że cienia przesady w tym nie ma.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
1 kwietnia 1995. Skusiły mnie dwie niebieskie plamki na mapie. Opisane jako "Duży Ług" i "Rejowiec". To trochę na zachód od terenów które tutaj sławię. Na północ od Garbowa. Okolice Woli Przybysławskiej. Obszar Chronionego Krajobrazu "Kozi Bór". Dwa w zasadzie śródpolne jeziorka. Zachwyciły mnie bąki, których przyciężkawy głos niósł się nisko nad trzcinami. Tak, to był stan maksymalny mojego ptasiego zauroczenia. Nic innego nie liczyło się wówczas. No, może kilometry przemierzane z lornetką - dla ornitologicznych wrażeń a czasem dla samego przemierzania. Z tej przyczyny gdy już się nasłuchałem bączego buczenia, poniosło mnie dalej. Aż się potem zdziwiłem jak dużo dalej. Przez Amelin do Samoklęsk. Tu już przedwieczorna godzina i jeszcze bardziej niesamowite bącze buczenie. A ja dalej na wschód. Za chwilę zza morenowej kulminacji terenu wyłonią się dwie wieże <a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2017/04/klimaty-okookozowieckie.html" target="_blank">"zdające się być miniaturkami z pudełek po zapałkach"</a>. Ale ja tego nie zauważę. Coś, co nie ma skrzydeł i nie śpiewa na wiosnę - nie istnieje. Do zachwytów nad antropogenicznymi smaczkami ojczystego regionu musiałem jeszcze podojrzewać. Tak ze dwie dekady.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Zatem odbicie na południe. Wprost w... "lubelską Białowieżę". Tylko utwierdzam się w słuszności określenia. Skok na drugi brzeg Mininy. Skok dosłowny, bo kładki brak. Po przeciwnej stronie Wólka Krasienińska. Tam gdzie dziś mkniemy po asfalowym dywaniku, w owym czasie wędrowcowi jeszcze piach zgrzytał w zębach. Tak dotarłem do Kawki. I Prima Aprilis się skończył.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Namacalna pamiątka? Trzymałem ją w ręku kilka lat później. Niestety - zniechęcony trzycyfrową ceną odłożyłem na półkę. Zanim odłożyłem - zajrzałem do skorowidzu nazwisk na końcu. I pośród setek innych odnalazłem tam swoje. Długo po tym jak lornetka powędrowała do szafy - znowóż na dwie dekady. Ale jakaś namiastka dokumentu po tamtym okresie gdzieś jest. Cała ta moja leśna bieganina w mikro - stopniu ale jednak komuś lub czemuś służyła.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Mniej więcej wtedy też "odkryłem" dla siebie zakątek zwany Stróżkiem. Na początku fascynowały mnie tamtejsze perkozy rdzawoszyje. Ale... do cholery, przecież to były czasy stuprocentowej młodości, nie całkiem zresztą jeszcze miniętej. I naturalną koleją rzeczy wzięła ona górę. Dlatego też stróżkowe wody to moja "myślodsiewnia". Nawet wskakiwać nie muszę. Wystarczy że oprę się o barierkę mostu na Mininie i zerknę. Może nie pełna ale jednak gama kolorów. Głównie oczu i włosów. Wówczas na pewno "nie - constans".</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
6 października 1996. Wyblakły negatyw znad wód Stróżka unaocznia treść poprzedniego akapitu. Raczej - unaoczniałby gdyby nie wyblakł. Tak bardzo, że już nikt nie zrobi z niego odbitki. Wstęga celuloidu okazała się mniej trwała niż pamięć.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
3 stycznia 1998. Kolejny wyblakły negatyw ze Stróżka. Odbitkę z niego mógłbym już jednak umieścić w rodzinnym albumie. Bo wtedy "nie constans" przemieniło się w "constans". Zauważyła to nawet współpasażerka z przedziału kolejowego gdy zziębnięci, wieczornym Towosem (były takie!) wracaliśmy wówczas z Wandzina. Nie wydawała się bardzo zgorszona.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Potem banał i klasyka. Czasem spacery za rączkę. A jak rodzinne życie dawało do wiwatu - samotne noclegi na ambonie w oddziale leśnym 152. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że miejscówka nosi działającą na wyobraźnię nazwę - Krwawe Bagno. Nieopodal Stary Tartak, oglądany o czwartej nad ranem. I zwyczajowy spacer do Nasutowa na pierwszy poranny autobus do miasta.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
27 września 2013. W międzyczasie spełniłem jedno ze swych marzeń - zostałem przewodnikiem turystycznym. Wracając w Lasy Kozłowieckie - w uroczysku Ośniak tego dnia plotę coś o akumulacji półtoratlenów w poziomach iluwialnych. O nakładaniu się procesu bielicowania na proces brunatnienia. Doktoranckie towarzystwo wydaje się nawet słuchać. Ja staram się wkładać trochę serca w to, co mówię. Nie żebym chciał kogoś na siłę przekonywać że wbijanie młotkiem stalowych pierścieni w glebę stanowić ma życiowe powołanie. Nawet nie z powodu obecności kamer (wiecie, że gdzieś w czeluściach intenetu jest film z moimi, jakże światłymi, frazami?). Niezależnie od półtoratlenków i bielicowań jesteśmy w miejscu, w którym zostawiłem trochę uczuć. Skoro nie mogę tak wprost - staram się przekazać to między wierszami. Chyba z powodzeniem. Bo po kilku latach czasem ktoś podejdzie i powie - "to był fajny dzień". Odbieram swoją nagrodę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Dzisiejsze doktory, hej! Naprawdę tylko "Filadelfia" się liczy?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2016/10/nad-minina-i-nie-tylko.html" target="_blank">1 października 2016.</a> Znowóż zaglądając nad Mininę i Stróżek uzmysławiam sobie, że mija dwadzieścia lat od powstania negatywu, który zdążył wyblaknąć. Przypominam sobie jeszcze, że to był Kodak Gold 100. Amatorski film, który całkiem fajnie odwzorowywał włosy koloru blond.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2017/04/klimaty-okookozowieckie.html" target="_blank">1 kwietnia 2017.</a> Dwie dekady i dwa lata od Prima Aprilis zakończonego w Kawce. Przez tą ostatnią tylko mknę na dwóch kołach. Potem była i Wólka Krasienińska i Biadaczka. W Samoklęskach zmieniam kierunek niemal o 180 stopni. Za chwilę wspomniana morena z brzozą w kulminacji terenu. Spod brzozy widoczne są nieodmiennie "miniaturki z pudełek od zapałek". Tym razem ulegam urokowi. Wszelkie "Białowieże" - i te lubelskie i te prawdziwie białowieskie - zdają się przegrywać. W plecaku atlas ptaków dawno już ustąpił miesca "Słownikowi terminologicznemu sztuk pięknych". Wkrótce jednak miało się okazać iż przekonanie, że dwutaktowy trel wilgi również należy do sztuk najpiękniejszych (choć w rzeczonym słowniku wzmianki brak) przygasło jedynie po to by wybuchnąć z potrojoną siłą. A może, jakimś sposobem i z jakiejś przyczyny, pałacowi i przyległościom wyrosły też skrzydła? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
4 marca 2018. Mimo mrozu powyższy tekst ostatecznie dojrzał do publikacji. A migawki z wędrówki poniżej.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCA2P86DuRA94FbCj-rAAE78VlaEVxhWujI6hYPkHu61Yv_zFIm3D0CA6UiX9D_o9C4mcME2HbsowOQlU5xge9mbIjglY1UEQIhMNs59B5bxpSsq0FsCKcfRdqasjbIy1z8AQZQzk879ZV/s1600/lk006.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCA2P86DuRA94FbCj-rAAE78VlaEVxhWujI6hYPkHu61Yv_zFIm3D0CA6UiX9D_o9C4mcME2HbsowOQlU5xge9mbIjglY1UEQIhMNs59B5bxpSsq0FsCKcfRdqasjbIy1z8AQZQzk879ZV/s640/lk006.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsOGJ85r0EG1OeohFGCe8_aK7K_HmB3xO57wQFIJ6cn33HwJeqdM6D7P2Ma95fW0z8sG6UciWKJu4kUPQ4L8BO4ReM4I88dEVJFOO0aFEjI1DdECZjZyTW_Zw8Emp7fH3ZXlwiy7pxsviL/s1600/lk008.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1014" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsOGJ85r0EG1OeohFGCe8_aK7K_HmB3xO57wQFIJ6cn33HwJeqdM6D7P2Ma95fW0z8sG6UciWKJu4kUPQ4L8BO4ReM4I88dEVJFOO0aFEjI1DdECZjZyTW_Zw8Emp7fH3ZXlwiy7pxsviL/s640/lk008.JPG" width="506" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwREEkF8u1Kh2vcF2I-8w3wfEWcLZN0FSZ16ag4CIQ2uPew1j9QQJKxtpz9HNFtXuFjMNiycQ64-ghNE8Pt0ChcPWX9GoR7xI3of9gdHLRG16dqSBzgaXTBT60mZjm1sEyDPbbjfviDftW/s1600/lk012.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="746" data-original-width="1279" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwREEkF8u1Kh2vcF2I-8w3wfEWcLZN0FSZ16ag4CIQ2uPew1j9QQJKxtpz9HNFtXuFjMNiycQ64-ghNE8Pt0ChcPWX9GoR7xI3of9gdHLRG16dqSBzgaXTBT60mZjm1sEyDPbbjfviDftW/s640/lk012.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN00Yxn3vrUzYYdoLbL_r2ueZflnk-M61CVMxjgiy6vXRKv8bQUUk_-FqnQ8mheGRWWwJ4ELwzhjFFXn3ExkmJ_j-xhfZDr1du-8KPvvPqtQvlnGP3sISNHtcqddMJQ7G6FX2lXNzaQSw0/s1600/ds_2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1124" data-original-width="1280" height="562" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN00Yxn3vrUzYYdoLbL_r2ueZflnk-M61CVMxjgiy6vXRKv8bQUUk_-FqnQ8mheGRWWwJ4ELwzhjFFXn3ExkmJ_j-xhfZDr1du-8KPvvPqtQvlnGP3sISNHtcqddMJQ7G6FX2lXNzaQSw0/s640/ds_2.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGR4Wlnqu80ECJHLrC_Y1cJ_pSFtVL7HrS20pRMIUAibyId40iUyY0InN7K51yofopS_0EAPgst4HY-BlGLKgbWuJgeiK6DpKIXks7xip6cTY9GYEd8LopWz1zxa0qZbHCM728pymH9OQR/s1600/lk003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGR4Wlnqu80ECJHLrC_Y1cJ_pSFtVL7HrS20pRMIUAibyId40iUyY0InN7K51yofopS_0EAPgst4HY-BlGLKgbWuJgeiK6DpKIXks7xip6cTY9GYEd8LopWz1zxa0qZbHCM728pymH9OQR/s640/lk003.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinzHPDvz0eeBO7BNb2IIr6IzznmuWNSNJDOsCFhAMKZlzWryFxyh-bEBIzKDUQAPF5dpwWOlr4eHm8ZA3ECSGo_ZxUtXIWE_0bmt5b_TzSR94AGRs0saDEWGnFQR7mp9RcLb7lnwPDIeYN/s1600/lk005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="1280" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinzHPDvz0eeBO7BNb2IIr6IzznmuWNSNJDOsCFhAMKZlzWryFxyh-bEBIzKDUQAPF5dpwWOlr4eHm8ZA3ECSGo_ZxUtXIWE_0bmt5b_TzSR94AGRs0saDEWGnFQR7mp9RcLb7lnwPDIeYN/s640/lk005.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-7973255582234834482017-11-12T21:26:00.000+01:002017-11-12T21:26:20.892+01:00W cieniu dawnych wierzb...<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;">Zemborzyce Górne, dolina Bystrzycy, 12.11.2017.</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ7dKVGpylpaCNggOVWVpGg8e62qmCJ4-4mc3PBEaD-ijz8QpyeXi9n0wFx1MvM8ABOZbSpyvTpTFl0g8OALo9sQKZCIIOBPJwJ9woEK_a1QVaF21cg7_OHg8M8S3IQCPdjJc51OOPZMTG/s1600/WP_20171112_13_01_22_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ7dKVGpylpaCNggOVWVpGg8e62qmCJ4-4mc3PBEaD-ijz8QpyeXi9n0wFx1MvM8ABOZbSpyvTpTFl0g8OALo9sQKZCIIOBPJwJ9woEK_a1QVaF21cg7_OHg8M8S3IQCPdjJc51OOPZMTG/s640/WP_20171112_13_01_22_Pro.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: justify;"><i>"Bywa, że tu, gdzie rozciągał się szeroki obszar łąk widocznych na zdjęciu sprzed lat, wybudowano nową linię kolejową, lotnisko lub fabrykę, </i><b style="font-style: italic;">że malowniczą dolinę (...) zamieniono od tego czasu w zalew wodny..." </b>- słowo pisane piórem Julii Hartwig stało się ciałem...</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Jest bardzo możliwym, że jedna ze "słynnych" swego czasu wierzb - ta koło której przechodziły w międzywojniu kobiety niosące w bańkach mleko na targ - rosła tam, gdzie dziś faluje zalew. Jeśli tak w istocie było - przetrwać nie mogła. Może zresztą rosła bliżej ulicy Glinianej - gdzie Mistrz pomieszkiwał przed wojną i skąd czynił "mgielne" poranne wypady. Wówczas pokonałaby ją infrastruktura lubelskiej Politechniki. Tego szczegółu zapewne znać nie będziemy. Natomiast wiemy doskonale, że cudem przetrwała fotografia ją przedstawiająca - jedna z tych, która jej Twórcy przyniosła konkursowe laury a za nimi sławę. Było to w roku 1938. Rok później - tragicznego dnia 9 września 1939 roku (dokładnie w tym czasie, kiedy ginie Józef Czechowicz) - jedna z bomb trafia w lubelski Hotel Europejski grzebiąc pod gruzami archiwum obu Hartwigów - ojca i syna. <i>"Kobiety..." </i>nie wróciły jednak przed wybuchem wojny z Warszawy. Z dzisiejszej perspektywy - szczęśliwie nie wróciły. Odnalezione po zawierusze, znalazły się na kartach <i>"Wierzb"</i>. Tego albumu, który był i jest moją inspiracją do poszukiwań w dolinie Bystrzycy tego, co zostało z dawnych <i>"Hartwigowskich Klimatów". </i>A co odnajdę - tym dzielę się. Na blogu ale i na turystycznym szlaku, który - mam nadzieję będę miał okazję przemierzyć w 2018 roku. Z wszystkimi chętnymi na taką wędrówkę. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxGZYL6apiiLb-o6ZSX8pVF3kDXTIbMkMeuEV0Uvx7nwueXVHTchp3J8UfIIRiTmRnjl5jRT2JsDBXd7pWcw9O-Ln-6lINsEGJIJa-igIwAoNMchHrKl2rk_PHNAj59teIUqiuuRAo0xaD/s1600/WP_20171112_12_41_09_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxGZYL6apiiLb-o6ZSX8pVF3kDXTIbMkMeuEV0Uvx7nwueXVHTchp3J8UfIIRiTmRnjl5jRT2JsDBXd7pWcw9O-Ln-6lINsEGJIJa-igIwAoNMchHrKl2rk_PHNAj59teIUqiuuRAo0xaD/s640/WP_20171112_12_41_09_Pro.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: justify;"><i>"Natura sprawia, że do głosu dopuszczone zostają niezmierzone zasoby liryzmu i romantycznych umiłowań..." - </i>Julia Hartwig, ze słowa wstępnego do "Wierzb".</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Najmłodsza siostra autora "Wierzb", pisząc słowo wstępne do jednego z najpiękniejszych albumów brata zaczerpnęła również ze spuścizny po Kazimierzu Laskowskim - zapomnianym nieco poecie przełomu XIX i XX wieku:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>"Tyś widział gaje stepowych czereśni,</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>Widziałeś laurem spowite skały,</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>Mnie dość! Gdzie polem powiewa wierzbina</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>Wiem, że się Polska kończy lub zaczyna"</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho2Gxb-TSeNEn_F69CLVlCmU0VGqXynugXkVV1asc0unhg6kQlzhl7e2MySjOnhm2GP-0Ki2JAmIrDp6b1Cwi79U6IoUSXc9XMdbQG4fJG0si03c_HQdOkz5e51CbmfGfaG0b6_O21NFLH/s1600/WP_20171112_12_42_40_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho2Gxb-TSeNEn_F69CLVlCmU0VGqXynugXkVV1asc0unhg6kQlzhl7e2MySjOnhm2GP-0Ki2JAmIrDp6b1Cwi79U6IoUSXc9XMdbQG4fJG0si03c_HQdOkz5e51CbmfGfaG0b6_O21NFLH/s640/WP_20171112_12_42_40_Pro.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br />Biorąc pod uwagę dzień w którym publikuję niniejszą notkę - korci mnie aby dorzucić jeszcze słowo komentarza. Powstrzymam się jednak. Niech każdy sam decyduje - czy woli świętować z głośnymi okrzykami na ustach, ogniem i dymem dookoła czy też za swój sztandar mieć proste słowa poety i jeszcze prostszy obraz pejzażysty. Na wskroś polskiego.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-28473066593767379392017-11-06T20:51:00.000+01:002018-10-15T14:26:15.531+02:00"Dwa wspaniałe dzieła"<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: justify;">Lubartów, Kozłówka, Dąbrówka, Stróżek, Pólko, Dys... 05.11.2017.</b><br />
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: justify;"><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCmffdglDJLB4hb3vILdpD94MHqAhcmayantRxcDZxypM976cAFYyXg8fa6TvT-4C2u0wNp-uq7Rs2dSQpDyB7P70NnZG8q1qCMr6-6JDy8k7Te16dxjW-cK10s1ZEx1HFLEqcH4B_yocD/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00314_05_11.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCmffdglDJLB4hb3vILdpD94MHqAhcmayantRxcDZxypM976cAFYyXg8fa6TvT-4C2u0wNp-uq7Rs2dSQpDyB7P70NnZG8q1qCMr6-6JDy8k7Te16dxjW-cK10s1ZEx1HFLEqcH4B_yocD/s640/Lasy_Kozlowieckie_00314_05_11.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Moja ulubiona dąbrówkowa ławeczka. Pod lipą - a jakże. Tyle, że z uwagi na porę roku trudno "gościowi siąść po jej liściem". Za to zagrzebać się w liściach - sama radość. Z Janem z (w sumie nieodległego) Czarnolasu w łapce? To następnym razem. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAI2kRnWAlXszaJjpi001Vd0H1i9OLoDiEa0S7JXsfhQjf8caeFAAGmu4lLbSB3hvncmS7FamX1w0ozm-FV2mGdsX7Xoqke44XZeZzXL_PiSQOpaQdQZ-CvuOwKK9_GKJDVG_YTHVrdlhe/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00312_05_11.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAI2kRnWAlXszaJjpi001Vd0H1i9OLoDiEa0S7JXsfhQjf8caeFAAGmu4lLbSB3hvncmS7FamX1w0ozm-FV2mGdsX7Xoqke44XZeZzXL_PiSQOpaQdQZ-CvuOwKK9_GKJDVG_YTHVrdlhe/s640/Lasy_Kozlowieckie_00312_05_11.JPG" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Osiem kilometrów wcześniej natrafiłem na <a href="http://www.muzeumzamoyskich.pl/aktualnosci" target="_blank">Dzień Otwartych Drzwi</a>. Złe słowo - pojechałem intencjonalnie. Aby "otwarte potem nie zamknęły się, no i... cześć". Zanim wyruszyłem - poszperałem po półce w poszukiwaniu przykurzonych "kozłowieckości". I wygrzebałem jak na obrazku powyżej. I poniżej.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeubr5rofUMkpioVMT9WbF-T7z99oagCDNa1UzbY0vMJbZe8R3rjFOyJ_INKbNrFi2US6-rvarSBXpo0yzcc9VT9SkpeGnQxS4p9k7y5TWx-8QSH7SpWwNCd4Pp-fdZxu3h0-TXBHgD-_v/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00309_05_11.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeubr5rofUMkpioVMT9WbF-T7z99oagCDNa1UzbY0vMJbZe8R3rjFOyJ_INKbNrFi2US6-rvarSBXpo0yzcc9VT9SkpeGnQxS4p9k7y5TWx-8QSH7SpWwNCd4Pp-fdZxu3h0-TXBHgD-_v/s640/Lasy_Kozlowieckie_00309_05_11.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Książeczka zupełnie niedzisiejsza. Obrazków mało (choć są, a fotografował <a href="http://www.zpaf.lublin.pl/?page_id=143" target="_blank">nie byle kto</a>). Tekstu dużo. Bogatego w terminologię, która jeszcze sześć - siedem lat temu (kiedy oddawałem się wyłącznie naukom tzw. "ścisłym") przyprawiłaby mnie o ból głowy. Cóż, czas płynie, człowiek się zmienia. Ale dość truizmów. Bo i tak w samej Kozłówce książeczkowe mądrości przegrały z kretesem z barwami jesieni. O innych atrakcjach dnia nie wspominając...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwOyOQi9FWVciS2nO944lA_vW-wWmsrJwmytRJTme-fLFPiNFzFFcbLffGMGWSamMwcVMyifZAr9jQLsE9i46ZNyp1daMLeIZkfBprVrInPhyphenhyphen2Ih72QOtqxVJHTyMgcxg3T4V1r269Hwrc/s1600/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00122_05_110.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="850" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwOyOQi9FWVciS2nO944lA_vW-wWmsrJwmytRJTme-fLFPiNFzFFcbLffGMGWSamMwcVMyifZAr9jQLsE9i46ZNyp1daMLeIZkfBprVrInPhyphenhyphen2Ih72QOtqxVJHTyMgcxg3T4V1r269Hwrc/s640/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00122_05_110.JPG" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Do plecaka sięgnąłem dopiero na dąbrówkowej ławeczce. Dysponowałem krótką chwilą. Poza wstęp nie wyściubiłem nosa. Ale...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i>"Kozłówka poszczycić się może dwoma wspaniałymi dziełami: natury i człowieka. Pierwsze z nich - dzieło przyrody - to ogromny kompleks Lasów Kozłowieckich, z leśnym rezerwatem "Kozie Góry". Drugim jest niezrównane dzieło architektury - monumentalne założenie pałacowo - parkowe (...). Szeroką płaską przestrzeń między lasami i pałacem wypełniają pola i łąki przedzielone niewielką rzeczką Parysówką, dopływem pobliskiej Mininy."</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Przez lata nauczyłem się (myślę że całkiem prawidłowo) wszelkie "szerokie płaskie przestrzenie"</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
przypisywać do odpowiadających im nazw w "naukowym" podziale fizjograficznym Lubelszczyzny. Stąd nawet, gdy godzinę później dostawałem zadyszki pokonując krawędź Płaskowyżu Nałęczowskiego (wjeżdżając na niego od doliny Mininy, której początkowy odcinek wije się u stóp geograficznego pogranicza), dyszała we mnie świadomość, że walcząc z południowym "wmordęwindem" jednocześnie na własnej skórze doświadczam przekraczania granic o wybitnie ponadregionalnym charakterze. Od krajobrazu "równie płaskiego, smutnego i monotonnego jak na prawdziwym Mazowszu" ku krainie lessu. Od Wysoczyzny Lubartowskiej ku Płaskowyżowi Nałęczowskiemu. Od Niziny Południowopodlaskiej ku Wyżynie Lubelskiej. Od Nizin Środkowopolskich ku Wyżynie Lubelsko - Lwowskiej. I wreszcie - wspinając się na sam szczyt hierarchii - od Niziny Środkowoeuropejskiej ku Wyżynom Polskim. A z jeszcze innej perspektywy - od obszarów objętych zlodowaceniem środkowopolskim ku terenom na jego przedpolu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
A co faktycznie oglądamy? W dołku las, na górce pole...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
"Szerokie płaskie przestrzenie" wraz z charakterystycznymi dla nich formacjami roślinnymi i przypisaną do nich fauną (zwłaszcza awifauną!) przez całe lata - mimo swych szerokości - zawężały mi postrzeganie świata do pierwszego z wymienionych w cytacie wspaniałych dzieł. Tak po prawdzie stąd też ból głowy o którym chwilę temu wspominałem. I jednoczesny skrywany podziw dla ludzi sztuki, kultury, muzeów. Podziw i... chyba kompleks. Odczuwalny do dziś. Sam nie wiem czy wizyty w Kozłówce, Muzeum Lubelskim, warszawskich Łazienkach czy tallińskim Kadriorg to jego leczenie czy pogłębianie. Niezależnie od powyższego - z efektów jestem zadowolony. Poza jednym - ubocznym. Polegającym na interferencji na-nowo-odkrywanych źródeł zachwytu z... kryzysem wieku średniego. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Tym "odkryciem Ameryki" ostatnimi czasy podzieliłem się ze światem na łamach <a href="https://www.facebook.com/marcin.turski.przewodnik.pttk.lublin" target="_blank">Księgi Konterfektów</a>. Pisząc o "wyciu jako te piesy w dąbrówkowskich obejściach". Na co dostałem konstruktywną radę: "idź już spać i nie wymyślaj". Było to tego samego dnia kiedy zauważyłem - chyba po raz pierwszy w życiu - że większy ładunek prostej życiowej radości daje mi wygrzanie się na parkowej ławce (przy jednoczesnym podziwianiu dzieła rąk ludzkich) niż na piaszczystym, niekończącym się gościńcu. Przeraziło mnie to trochę. Wyruszyłem zatem na poszukiwanie złotego pośrodkizmu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Póki co - znalazłem jedynie to...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho_4C5jdhvzF9sFLqMZmliE_SO-vN3W3uCMIeeTy7Dj4UGL0EOnQJfvG6f78mpFInzwnI5BxpTBKb3phmnqxiK8OdbnVbGx1MmdVKfGVVa96t52lj87AAweaHFObq3ikhb5ucqdlRPI1nn/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00317_05_11.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho_4C5jdhvzF9sFLqMZmliE_SO-vN3W3uCMIeeTy7Dj4UGL0EOnQJfvG6f78mpFInzwnI5BxpTBKb3phmnqxiK8OdbnVbGx1MmdVKfGVVa96t52lj87AAweaHFObq3ikhb5ucqdlRPI1nn/s640/Lasy_Kozlowieckie_00317_05_11.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jego Stróżkowatość</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLw-vQA5JSfGMint4XDP8eS5D5oW617wjiSELfTbmWzhMt2ubiMAR3U2xujL8ogqb6tKz3wdWAdgjwbPzdTFsgwUwcsPIY8P-7JEPdOKdGndsJ9EqwlUU7GKe0qWF4M3b9Fp6_ouE4Fboj/s1600/Dys_00002_05_11.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLw-vQA5JSfGMint4XDP8eS5D5oW617wjiSELfTbmWzhMt2ubiMAR3U2xujL8ogqb6tKz3wdWAdgjwbPzdTFsgwUwcsPIY8P-7JEPdOKdGndsJ9EqwlUU7GKe0qWF4M3b9Fp6_ouE4Fboj/s640/Dys_00002_05_11.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jego lubelska Renesansowość - z Dysa</td></tr>
</tbody></table>
W sumie 50 kilometrów przebiegu, jedna przeczytana stronica i... jedno wymienione "dzień dobry". Całkiem dużo.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: justify;"><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: justify;"><br /></b></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-7104129727822854822017-10-22T20:53:00.001+02:002017-10-22T20:58:54.619+02:00Z książką wśród ptaków... po 20 latach.<b>Zemborzyce, Dąbrowa, 23.10.2017</b><br />
<b><br /></b>
Wstęp do niniejszego wpisu "napisał się" w zasadzie <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2014/10/nad-dolna-sanna.html" target="_blank">trzy lata temu.</a> Przypomnijmy:<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Było to w trakcie studiów - czyli prawie 20 lat temu. Wówczas bieganie z lornetką po trudno dostępnym terenie (im trudniej dostępny tym większa frajda!) stanowiło moją podstawową życiową pasję a zarazem... powód zawalenia niejednego egzaminu. A biologia to nie był łatwy kierunek... Czasy się zmieniają, pasje również. Przewodnictwo, turystyka poznawcza, fotografia... na ptaszki po prostu brakuje mi już czasu. Szkoda... może jeszcze kiedyś ponownie się z nimi zaprzyjaźnię. Nad stawy Zawólcze trafiałem wówczas dość często. Zdarzyło się kiedyś tak, że wracając pieszo skądś tam (może że Szczeckich Dołów) do stacji kolejowej w Zaklikowie (wieczorny pospieszny z Przemyśla to była podstawa powrotów z ptasich eskapad - o idealniej godzinie jechał) zatrzymałem się na moment na grobli. Dosłownie dwie minuty. Na drugi dzień w rozmowie z kolegą z sekcji ornitologicznej Studenckiego Koła Naukowego, na pytanie "co tam" odpowiedziałem skromnie: "nic takiego... bielik i czapla biała...". Tacy byliśmy jacyś dziwni, że zamiast podrywać koleżanki z roku "na najnowszy model porschaka" czy inszej blaszanej puszki myśmy prześcigali się w przechwałkach który ile ciekawostek faunistycznych "zaliczył" w ciągu jednego dnia. Trudno uwierzyć, ale... to działało... Często...</i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
... a w jednym przypadku zadziałało tak, że do dziś biegam z obrączką na palcu. Tyle, że od jakiegoś czasu bez lornetki. I po łatwiejszym terenie, czas zrobił swoje, człowiek polubił wygodę. Wracając do wspomnień sprzed dwóch dekad: wówczas podstawową pozycją wpychaną do plecaka była przedstawiona poniżej:</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgclOHV43krifClfr07CGdwXBZH6vvJnBwD0w1AhAbKoPXC4PuSOtHXLAHfodMWXZ3vSA1CR1kUbAIY7LV1nLONQp5JQw8pkCfThPXJ6m9t1bGenzrCqMt4olznf8Lrt5qXGziBQ-wODMu0/s1600/WP_20171022_12_10_57_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgclOHV43krifClfr07CGdwXBZH6vvJnBwD0w1AhAbKoPXC4PuSOtHXLAHfodMWXZ3vSA1CR1kUbAIY7LV1nLONQp5JQw8pkCfThPXJ6m9t1bGenzrCqMt4olznf8Lrt5qXGziBQ-wODMu0/s640/WP_20171022_12_10_57_Pro.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z kolei jakiś czas temu na <a href="https://www.facebook.com/marcin.turski.przewodnik.pttk.lublin" target="_blank">swoim profilu</a> w Ogólnoświatowej Księdze Buź tryumfalnie obwieściłem Ogólnemu Światu powrót do dawnego hobby. I stało się. Wysłużony atlas ze wspaniałymi rysunkami Władysława Siwka ponownie zajął należne mu miejsce w plecaku. Egzemplarz chomikowany na półce od czasów studenckich. Lornetka ponownie zawisła na szyi. Egzemplarz kurzący się na pawlaczu od czasów studenckich. Pierwsze do dwudziestu lat zapiski w notatniku. Według schematu wypracowanego w czasach studenckich. Tylko miejsce zmieniło się. Wyłysione, obarierkowane... Ale wciąż ciekawe, pełne krzyku białych mew. A może tupotu. Bo trzeba mieć w nieźle w czubie, żeby po dwudziestu latach wracać do archaicznych metod podrywu. Nawet jeśli miałoby chodzić jedynie o podryw z wody do lotu.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe4tNbyNbvhsRh4rXPQZ4nJL6iBu16GMltd5vR_V1Ln0ReSUehlp1vAyvbkbnm6IV9k4nuXTwwePWxy5T7u0Afd5xKqu_zWEEiWJPJYAOJOrRdxabEwH1qQpkbB2O0qjvpyJUO3mI9ZLim/s1600/WP_20171022_12_11_08_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe4tNbyNbvhsRh4rXPQZ4nJL6iBu16GMltd5vR_V1Ln0ReSUehlp1vAyvbkbnm6IV9k4nuXTwwePWxy5T7u0Afd5xKqu_zWEEiWJPJYAOJOrRdxabEwH1qQpkbB2O0qjvpyJUO3mI9ZLim/s640/WP_20171022_12_11_08_Pro.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixEXFnqQrvn2K6EloQCTFSOLPIt_hEOf2WkMGqssE_YbeU5MK3O7h5ABzsaMWwQ26Cb9SHbUov6FQG5mk7WyM4wUSJn1zhylcdARqG8ZkWELBFgeixTNC-rjS2UcCZs-sOAVXBKukdpJZh/s1600/WP_20171022_12_26_08_Pro.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1196" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixEXFnqQrvn2K6EloQCTFSOLPIt_hEOf2WkMGqssE_YbeU5MK3O7h5ABzsaMWwQ26Cb9SHbUov6FQG5mk7WyM4wUSJn1zhylcdARqG8ZkWELBFgeixTNC-rjS2UcCZs-sOAVXBKukdpJZh/s640/WP_20171022_12_26_08_Pro.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<br /></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-31426750531795851022017-10-04T14:11:00.003+02:002017-10-24T14:56:30.577+02:00Trzy dni z Jagienką...<div style="text-align: justify;">
<b>Lasy Kozłowieckie, Dąbrówka, Kamionka, Kozłówka, 27-29.09.2017</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Upewniam jednocześnie świat męski, że jest cudowny i bez niego nie warto byłoby żyć ani fryzować się co rano, nie mówiąc już o ściślejszych tajemnicach uplastyczniania wdzięków. W ogóle, żeby nie mężczyźni, to kobiety wyglądałyby prawdopodobnie jak czarownice..."</i></div>
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przyznaję - z oczywistych względów uwiódł mnie zacytowany wyżej fragment zaczerpnięty ze wstępu do wydanego w 1925 roku <i>"Żywota pana". </i>Kierowany do konkretnego przedstawiciela męskiego świata, z takąż jednak dawką ironii, którą w naukach przyrodniczych określilibyśmy jako <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Dawka_%C5%9Bmiertelna" target="_blank">LD50</a>, przynajmniej w odniesieniu do części ludzkiej populacji - tej spod znaku Marsa. Adresatem cytowanych słów był nie kto inny jak autor <i>Koziołka Matołka </i>czy<i> Małpki Fiki - Miki. </i>Zaś dowcipną polemistką - Lubartowianka (z wyboru, choć urodzona całkiem niedaleko, bo w podlubelskiej Bystrzycy). Tytułowa "Jagienka" to oczywiście literacki pseudonim, inspirowany sienkiewiczowską bohaterką. Bo Wanda Śliwina (Jagienka spod Lublina) uwielbiała powieści historyczne...</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1pB1BdFqPWtsoUh76TS9-ovWUFXCySoiCSLDTKtBPypNLnWJOCe9BSjp8sInUlgEoK7XTrJp9WCUc0L8KriMgmP47HzPerA-5GOjZW3XblYXUulrDKOpnZA46T4tG4H8jF4AjJRUpZ1fO/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00277_29_09.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="826" data-original-width="1280" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1pB1BdFqPWtsoUh76TS9-ovWUFXCySoiCSLDTKtBPypNLnWJOCe9BSjp8sInUlgEoK7XTrJp9WCUc0L8KriMgmP47HzPerA-5GOjZW3XblYXUulrDKOpnZA46T4tG4H8jF4AjJRUpZ1fO/s640/Lasy_Kozlowieckie_00277_29_09.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moja mała ojczyzna - Lasy Kozłowieckie - to integralna część małej ojczyzny "Jagienki". Niestety - niemal całkiem przez Autorkę pominięta</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wydana trzy lata później "Ziemia Lubartowska" nie ma już w sobie nic z zadziornej polemiki. To z kolei materializacja tego co dziś nazywamy lokalnym patriotyzmem, miłością do tzw. "małej Ojczyzny". I to ten monograficzny szkic krajoznawczy z międzwojnia (napisany wspólnie z Ferdynandem Traczem - kierownikiem lubartowskiej szkoły powszechnej), szczęśliwie wznowiony w 1995 roku, stał się inspiracją niejednej mojej wędrówki poprzez tzw. "Małe Mazowsze" - jak czasem zwie się fragment Niziny Południowopodlaskiej położony pomiędzy Pradoliną Wieprza a lessową krawędzią Wyżyny Lubelskiej. Nie inaczej było podczas trzech dni wrześniowej złotej jesieni. Dzieło "Jagienki" ponownie wskoczyło do plecaka i nie opuszczało go przez rzeczone trzy dni.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdJX83F97NZReHZDlzePUQU8K96eXsMEb6OlgfE9ra0Ws2QwMR3OVXz-vDfvxYFCEgPMc_UjlySk-kFMZGWpQo6cOxbJzFRRPICTM-JqbhkG1yhPYoX13pXJfy6jYVjm4bNNdeiOc-exi_/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00186_27_29_09.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="815" data-original-width="1280" height="406" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdJX83F97NZReHZDlzePUQU8K96eXsMEb6OlgfE9ra0Ws2QwMR3OVXz-vDfvxYFCEgPMc_UjlySk-kFMZGWpQo6cOxbJzFRRPICTM-JqbhkG1yhPYoX13pXJfy6jYVjm4bNNdeiOc-exi_/s640/Lasy_Kozlowieckie_00186_27_29_09.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Karty książki - to nie tylko ani nawet nie przede wszystkim suche, encyklopedyczne informacje odzwierciedlające ówczesny stan wiedzy krajoznawczej o regionie. Emocjonalny, wręcz "matczyny" stosunek Autorki do opisywanej materii aż kipi. Często ociera się o przesadną egzaltację. Zwłaszcza liryczne opowieści z pogranicza faktów i legend. Podsycające wyobraźnię. Trochę romansu, trochę horroru. Autentyki, półprawdy i wyobraźnia "Jagienki". Dla mnie - umysłu ponoć ścisłego - węzeł gordyjski. Ot, chociażby takie <i>"Dumanie przed portretem" </i></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"W hebanie aksamitu, co wlecze długi tren...</i><br />
<i>Z cud - ramion alabastrem, jak poety sen, </i><br />
<i>Końcem stopki oparta o plusze podnóżka</i><br />
<i>Spoczywa w krześle ona, serc pani i wróżka</i><br />
<i><br /></i>
<i>Bo trzech małżonków zdobyła serca,</i><br />
<i>Przez pojedynki aż do kobierca (...)"</i><br />
<i></i><br />
<i></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Liczba mariaży się zgadza, pozostałe szczegóły już niekoniecznie. Ot, chociażby taki drobiazg jak imię bohaterki "Dumania", która z Marii stała się Anną...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<i>"Chreptowiczową najpierwej była</i><br />
<i>Anna Granowska, zalotnie miła (...)"</i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPqPSvaHGdFQu3tFJ1AkvS0gp2AeJFm8c2NiFxnXYUe8D-_W5Z6yJCzvkLVGEnyIjOVboPZRgQf8Vk8ysnzHFr4fd-U_Jc74uw4o79SG_mBa7achn57Vr07zFvxwDToTGzrryvbuxt6K6D/s1600/Kamionka_00014_29_09.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="853" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPqPSvaHGdFQu3tFJ1AkvS0gp2AeJFm8c2NiFxnXYUe8D-_W5Z6yJCzvkLVGEnyIjOVboPZRgQf8Vk8ysnzHFr4fd-U_Jc74uw4o79SG_mBa7achn57Vr07zFvxwDToTGzrryvbuxt6K6D/s640/Kamionka_00014_29_09.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tarcza z ledwo widocznych herbem Leliwa - Granowskich. Południowa zewnętrzna ściana kościoła parafialnego w Kamionce.</td></tr>
</tbody></table>
<i></i><br />
<div style="text-align: center;">
<i></i></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: justify;">Nie, nie. Nie jest dziś moim celem porównywanie wytworów wyobraźni "Jagienki" z udokumentowaną twardą faktografią. Jak ktoś już bardzo koniecznie chce - niech zestawia sobie powyższe i poniższe rymy z całym szeregiem źródeł dostępnych zarówno na papierze jak i <a href="http://www.muzeumzamoyskich.pl/annagranowska" target="_blank">choćby pod tym sznureczkiem</a>.. (tu też odnajdziemy fotografię portretu przed którym duma "Jagienka").</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
"<i>Lecz wiecznym bywa święty dar znicza</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Bo oto serce imć Chreptowicza</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dla dawnej żony pełne zajęcia,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Stanęło w poprzek zapałom księcia</i><br />
<i>Miłość uparta. A więc zgrzyt stali</i><br />
<i>Rozstrzygnąć musiał spór dwóch rywali (...)"</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dalej mamy nie mniej plastyczny opis regularnej nawalanki dwóch zacietrzewieńców o jedną babę, fakt że niebrzydką. Zwyciężył "pan z Lubartowa" (a tak naprawdę - z Dubna, patrz powyższy link). Co ciekawe - "wśród parkowych lip" tudzież przy odgłosach szumu "srebrzystej fontanny" miał się tłuc pierwszy, wówczas już ex-małżonek z... trzecim, dopiero przyszłym. Zważywszy, że moje "Jagienki" czytanie odbywało się w "strefie rażenia" kozłowieckich wdzięków przyrodniczo - architektonicznych, osoba drugiego męża opiewanej tu "serc pani i wróżki" jest nie do pominięcia. Wszak to właśnie temu drugiemu <i>"tak zabiło serce, że rozwiódł z żoną mości kanclerza". </i>By samemu się ożenić z młodą rozwódką - na złość i utrapienie matki swojej, Konstancji z Czartoryskich. I żyli sobie młodzi państwo Zamoyscy w roztoczańskim Zwierzyńcu. Chciałoby się napisać: długo i szczęśliwie. Niestety - niedostatki medycyny przełomu XVIII i XIX wieku w skutkach podobne były do współczesnych cięć środków budżetowych na kardiologię. Co 128 lat później Wanda Jagienka poetycko acz znów mało rzeczowo przedstawiła tak: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Mirażem najcudniejszym przemknął życia rok - </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Młody hrabia przedwczesną śmierć ujrzał o krok,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I z ramion alabastru poślubionej Anny</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Odszedł w uścisk śmiertelny i chłód nieustanny."</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i> </i>"Śmierć o krok" w postaci niezbyt sprawnego manualnie chirurga? Znamienne, tfu, cholera... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim jednak co - młody żonkoś ze znanej rodziny wszedł w posiadanie Kozłówki. Drogą kupna. Ot, związek opiewanej przez Autorkę Ziemi Lubartowskiej z partacką chirurgią naczyniową w "tradycyjnych" dobrach Zamoyskich, na przeciwległym krańcu Lubelszczyzny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wanda Jagienka Śliwina nie wystawia jednak najlepszego świadectwa krajanom z Ziemi Lubartowskiej (konkretniej - tym z Kamionki):</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Lecz nietylko na płótnie można widzieć ją:</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W kościele, kędy prochy jej rodziców są - </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W biały marmur zaklęta przez włocha rzeźbiarza</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Modli się na grobowcu, jak u stóp ołtarza.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Co niedziela ogląda niemyślący lud</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ten - dłuta mistrzowskiego - marmurowy cud</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I patrząc lat dziesiątki nie dostrzega cudu"</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A gdy przemkniemy jeszcze kilka wersów - mamy jeden z koronnych przykładów zadziwiającej siły legendotwórczej drzemiącej w pisarzach. Bo oto Wanda Jagienka Śliwina za pomocą letargicznego snu "smutnej księżnej", robi z kozłowiecką faktografią dokładnie to samo, co kilkadziesiąt lat przed nią <a href="https://przewodnictwo.blogspot.com/2016/06/woko-dziea-nie-do-konca-zapomnianego.html" target="_blank">Aleksander August Fryderyk</a> zrobił z zawieprzycką. Do czego zresztą "Jagienka" nawiązuje w swojej "Ziemi Lubartowskiej" kilkadziesiąt stronic dalej - opowiadając na swój specyficzny sposób stworzoną przez Bronikowskiego legendę. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-72224209672222064612017-09-16T17:03:00.002+02:002017-09-16T17:31:19.813+02:00MetamorfozaPrzewodnik nie schodzi z siodełka. Co to, to nie. Jedynie blog przechodzi mały lifting. Już nie tylko o dwóch kółkach. Nowe hasło to otwartość na wszelkie rodzaje włóczęgostwa. Mikro i makro. Daleko i blisko. Zarówno dziko jak i industrialnie. Ze zbędnym balastem w plecaku (sakwie, reklamówce z Biedronki) jako wspólnym mianownikiem. Zadrukowaną makulaturą. Różną. Od "Harlequinów" po "Zeszyty Naukowe Gotowania na Kuchence Turystycznej".<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV4TxpoZepZNhWgCxHLR28s9slHsHrDri_xAZPdpIRyTmKcylws1uPFEcSSnZf_XKYXJowc54jjah_FCQCtM5S2tJdvmvOl4l3ymy0KQm4uP696GyjGNktcF7QbUNgs5Oo-DschBoZVns4/s1600/Kazimierski_PK_00147_17_03.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV4TxpoZepZNhWgCxHLR28s9slHsHrDri_xAZPdpIRyTmKcylws1uPFEcSSnZf_XKYXJowc54jjah_FCQCtM5S2tJdvmvOl4l3ymy0KQm4uP696GyjGNktcF7QbUNgs5Oo-DschBoZVns4/s640/Kazimierski_PK_00147_17_03.JPG" width="640" /></a></div>
<br />Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-54054980171771717302017-06-12T22:40:00.000+02:002017-06-12T22:42:15.705+02:00Krzyże, kamienie i woda...<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Z kronikarskiego obowiązku:</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Data: <b>9-10.06.2017</b></i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Dzień 1.</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Start: godz 8.55</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Trasa: <b>Gródek Szlachecki (stacja kolejowa)</b> - Piaseczne - Buradów - rezerwat "Lasy Parczewskie" - Staw Płonne</i><span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i><span style="background-color: white;"> - </span><u style="background-color: lime;">Białka</u><span style="background-color: white;"> - Jedlanka Podleśna - </span></i><span style="background-color: white;"><i>Drozdówka</i></span><i style="background-color: white;"> - Bobryk - Kol. Uścimów - Maśluchy</i><b style="background-color: white; font-style: italic;"> - </b><span style="background-color: lime; font-style: italic;"><u>Krasne</u></span><span style="background-color: white; font-style: italic;"> - Maśluchy - Kol. Uścimów - Orzechów Kolonia - Stary Orzechów</span><b style="background-color: white; font-style: italic;"> - Sosnowica (pensjonat "Dworek Kościuszki").</b></span><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Meta: godz 16.30</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Kilometrów: 57 (wg Endomondo).</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Pierwsze nieoczekiwane spotkanie na trasie - to święty Kajetan z doliny Tyśmienicy...</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;"><br /></span><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaEjm9IHnzj_o1wUBW6nL2MA5DWmmaCCNZPBR7d5545GbsapABCPhkQUtEKw1qX0fpLq2yy4EeQ1jVsWSdwlenR-ttsYlvuuEfLSpntwCW7zaQbsCD6n2ZbiXIYXygUbvmi4rDF8r3mRDP/s1600/_DSC1796.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1024" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaEjm9IHnzj_o1wUBW6nL2MA5DWmmaCCNZPBR7d5545GbsapABCPhkQUtEKw1qX0fpLq2yy4EeQ1jVsWSdwlenR-ttsYlvuuEfLSpntwCW7zaQbsCD6n2ZbiXIYXygUbvmi4rDF8r3mRDP/s640/_DSC1796.JPG" width="640" /></a></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Kocham Lasy Parczewskie. Niemal na równi z Kozłowieckimi. Ale tym razem tylko szybki tranzyt. Taki mało krajoznawczy. Krótki postój jedynie przy pomniku Bohaterów Lasów Parczewskich. Lubię to miejsce. Bo upamiętnienie nie wartościuje. Ani bohaterstwa ani śmierci. Niczyjej. Niezależnie od narodowości czy poglądów. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAanCPSmxLnv3cZRFIfb8P8-aECOpCXZnuGKO2dq0289Rbj_n393b0BsrfBCRAkkv0suoQLv1tEIqDFaSSxotigrIBCAtG1YvLGA4huva28z1usVgt3ADtNjq7v8r0trYVVBdxk6rBf-nl/s1600/_DSC1803.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAanCPSmxLnv3cZRFIfb8P8-aECOpCXZnuGKO2dq0289Rbj_n393b0BsrfBCRAkkv0suoQLv1tEIqDFaSSxotigrIBCAtG1YvLGA4huva28z1usVgt3ADtNjq7v8r0trYVVBdxk6rBf-nl/s640/_DSC1803.JPG" width="424" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Białka. Jeszcze nie zdążyła zamienić się w rozkrzyczane letnisko. W drewnianym budynku dawnej szkoły - Izba Pamięci. Skromna, niedostrzegana, pomijana. Klucz do niej u sołtysa mieszkającego po sąsiedzku. Sołtys ma 75 lat. W dniu w którym pacyfikowano Białkę (7 grudnia 1942 rok) miał 10 miesięcy. Był tam wtedy, wtulony w ramiona matki. Ocalał. Jak? Zajrzyjcie, zapytajcie, porozmawiajcie... By szum nadjeziornych hucznych imprez nie zagłuszył pamięci...</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6p9Kbo72worHpmHmbyh2RD4EwrxsltvWU6l71YM5kTgRADbtI7RrdvrFdAONMeBDSHcnmP-Vv5vEBk7p-tRe-mbQU9ZaYhaViZwold9WxEZ1oZBwuGdD2C-mEIM8rtrFaCbskwgrSSnXG/s1600/_DSC1821.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6p9Kbo72worHpmHmbyh2RD4EwrxsltvWU6l71YM5kTgRADbtI7RrdvrFdAONMeBDSHcnmP-Vv5vEBk7p-tRe-mbQU9ZaYhaViZwold9WxEZ1oZBwuGdD2C-mEIM8rtrFaCbskwgrSSnXG/s640/_DSC1821.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjouWf9HC3OXY8JDukVYf_XuxATM_2Qnl81LtP-pn7YcKKmMGuCWbA2ReRF6ZHQVstJX-3zRTcB73hq0LxIXa_LzS8tRg9El7-qFKL6ipo1bmmVVR9NGFnBOemZlAPJNhX-zXwEt5PHPlKJ/s1600/_DSC1831.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjouWf9HC3OXY8JDukVYf_XuxATM_2Qnl81LtP-pn7YcKKmMGuCWbA2ReRF6ZHQVstJX-3zRTcB73hq0LxIXa_LzS8tRg9El7-qFKL6ipo1bmmVVR9NGFnBOemZlAPJNhX-zXwEt5PHPlKJ/s640/_DSC1831.JPG" width="424" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Prawdę powiedziawszy do Białki sprowadza mnie co innego. Ot, wchodzę na stronę internetową pierwszej lepszej szkoły, której patronuje Bolesław Prus. I czytam:</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">"</span></span><span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">1 września 1863 roku pod wsią Białki została stoczona bitwa. Prus, umieszczony w szpitalu w Siedlcach, został aresztowany, a następnie zwolniony z więzienia."</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">Adresu ni namiarów na szkołę nie podaję celowo. Informacja ta jest zresztą powielana w wielu miejscach - w internecie i nie tylko. I nawet nie chodzi mi o to, iż 16-letni Aleksander Głowacki nie przeistoczył się jeszcze wówczas w Bolesława Prusa - pisarza, autora "Lalki" i "Faraona". Chodzi o... geografię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">Wymieniona w cytacie wieś Białki - to niewielka podsiedlecka miejscowość. Ranny <i>"w stoczonej pod wsią Białki bitwie"</i> Głowacki odnajduje się w szpitalu (a następnie w więzieniu) w Siedlcach. I to jest powodem niewielkiego zamieszania. Bo o ile pobyt przyszłego pisarza w siedleckim szpitalu jest bezsporny, to okazuje się, ze pod Białkami Siedleckimi żadnego starcia z Rosjanami nie było. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">Nie śledząc bojowego szlaku młodego powstańca, zauważmy (za Tomaszem Chludzińskim, autorem artykułu opublikowanego w "Gościńcu" 08/1989) iż 25 sierpnia oddział powstańczy dowodzony przez Ludwika Żychlińskiego zostaje rozbity w bitwie pod Żelazną (okolice Garwolina). Sam Żychliński zostaje ranny, a będące w odwrocie grupy powstańców na własną rękę szukają wyjścia z sytuacji. Jedna z takich grup prowadzona jest przez Pawła Gąsowskiego. Usiłuje ona połączyć się z operującym w powiecie łukowskim oddziałem Zielińskiego. Do połączenia dochodzi pod Krzywdą. W grupie tej są dwaj przyjaciele: Wacław Horodyński i Aleksander Głowacki. Wspomnienia tego pierwszego rzucają snop światła na losy oddziału Zielińskiego a zarazem późniejszego pisarza. Wacław Horodyński wspomina Aleksandra Głowackiego dość lapidarnie, natomiast ważne jest to, że wg jego relacji oddział Zielińskiego skierował się nie pod Siedlce ale w stronę Lasów Parczewskich...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">A teraz kolej na cytat z pewnego listu opatrzonego datą 11 listopada 1865:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><i>"W tej przeszłości, w której mnie poznałeś - już nie ma mnie. Ja, dawny ja, pochowany jestem z nadziejami moimi pod <b>Białką</b>, skąd drugi ja wyniósł: dwumiesięczne szaleństwo, zwątpienie w tego rodzaju zabawy i kalectwo..."</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">Słowa te skreślone były już ręką samego późniejszego pisarza. Pojawiająca się w cytowanym fragmencie epistoły Białka - to zapewne ta Białka, położona w Lasach Parczewskich, nad malowniczym jeziorem Bialskim i nie mniej malowniczymi stawami...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;">O ile wydarzenia z czasów II wojny światowej są w pamięci mieszkańców niezwykle żywe, to dzieje sprzed niewiele ponad 150 lat zdają się tonąć w mrokach. Przypominają o nich tzw, krzyże powstańcze - jeden przy Parczewskim Gościńcu, drugi przy Drodze Bielińskiej, może jeszcze gdzieś... A o "pochowanych pod Białką nadziejach" nie pamięta już prawie nikt. Próżno będziemy szukać informacji we wspomnianej Izbie Pamięci. Do której i tak warto zajrzeć...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6aOLfMt_iSTQgvOvJrZGNmFgPoGwKtNNLt02rGkAc3zXoE0Jslep7H8gFy6JIj1JdT1TqoI5jIUxJlBik4x2szFkgTt3oPQLbu10wD62hUJWny1Fip8zKirsc3obecNR1PC5r7bwbQZsZ/s1600/_DSC1824.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6aOLfMt_iSTQgvOvJrZGNmFgPoGwKtNNLt02rGkAc3zXoE0Jslep7H8gFy6JIj1JdT1TqoI5jIUxJlBik4x2szFkgTt3oPQLbu10wD62hUJWny1Fip8zKirsc3obecNR1PC5r7bwbQZsZ/s640/_DSC1824.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeZ67cXfZPAFdMnY3U6rKs0QT60SDKLwBGG2C54nYtDHOSrMsQKi9jmldm5R1nTfH6XhD_WAYYU0X-WnSHTARsOY83Ju2zyqxjL9ZawgmqJXkHLj4vKjbFJ-lG6UVgpaDCP5v14syJffPU/s1600/_DSC1848.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeZ67cXfZPAFdMnY3U6rKs0QT60SDKLwBGG2C54nYtDHOSrMsQKi9jmldm5R1nTfH6XhD_WAYYU0X-WnSHTARsOY83Ju2zyqxjL9ZawgmqJXkHLj4vKjbFJ-lG6UVgpaDCP5v14syJffPU/s640/_DSC1848.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #fefefe; color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif;"><span style="background-color: #fefefe; font-size: 14px;">Zaś wypatrzony na południe od Białki żarnowiec miotlasty w połączeniu z kolorytem nieba przenosi mnie w zupełnie inne sfery. Pozwala zapomnieć o tragicznej historii. Świat zapewne byłby dużo lepszy, gdyby ludzkość nie był ślepa na to, co nam oferuje - najczęściej zupełnie za darmo. Niestety - jest inaczej. W Krasnem miała się o tym przekonać sama Matka Boska z Synem. To w mieście, które rozpościerało się tam, gdzie dziś mienią się wody jednego z najgłębszych jezior Równiny Łęczyńsko - Włodawskiej, odmówiono strudzonym Wędrowcom jednej szklanki wody. Wobec tego mieszkańcy miasta mają pić ją przez wieczność. Zaś kamień nad brzegiem Krasnego do dziś nosi ślady stóp Matki Boskiej i Dzieciątka. Swoiste memento? A może zwykły głaz narzutowy? Niech każdy sam rozstrzygnie. Ja jadę tam, "gdzie ma mi się przyśnić Ludwika". Choć przecież nie mam na imię Tadeusz...</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif;"><span style="background-color: #fefefe; font-size: 14px;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjz5jIXYXWm2C3XsowJzw8Kq6HOG-GD9KIPTWBSZsYbGOjc_SZt1HcoTTQh4cvlTXcAqYWZLmtp94zs1ynE_4fpzUl_CmbaL97EpXVGkh4qU-sioW5qsdu4fJayzDPaKKjEMg51SKXmusG/s1600/_DSC1853.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjz5jIXYXWm2C3XsowJzw8Kq6HOG-GD9KIPTWBSZsYbGOjc_SZt1HcoTTQh4cvlTXcAqYWZLmtp94zs1ynE_4fpzUl_CmbaL97EpXVGkh4qU-sioW5qsdu4fJayzDPaKKjEMg51SKXmusG/s640/_DSC1853.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVUlttfdX-gbK8MUEmT7y0nFFvfhAXgaoinBDjW8v7SKTbg3yjQuL_RnbRBQGda0TFXtW5KrDpSiRdiI-QduNoyp0TlKZCqAxH83pne7GlNoM4LLa1VwPx24Rgsws9e_4YCp0sh-djwhOg/s1600/_DSC1854.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="680" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVUlttfdX-gbK8MUEmT7y0nFFvfhAXgaoinBDjW8v7SKTbg3yjQuL_RnbRBQGda0TFXtW5KrDpSiRdiI-QduNoyp0TlKZCqAxH83pne7GlNoM4LLa1VwPx24Rgsws9e_4YCp0sh-djwhOg/s640/_DSC1854.JPG" width="424" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6RsBwE0b6uMIgsSnD4hWjvuGC_zRjdCabBWwlVMcTPpQGH3hiDnEqK3q-Feg6r-exludD_CPzVC3Olr6n6FaA8ivwv3TvXiJ9GDewiqNco0_zJ_ADQbnI-1D-7HlG0HSCwEpq4A3m97TR/s1600/_DSC1874.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="680" data-original-width="1024" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6RsBwE0b6uMIgsSnD4hWjvuGC_zRjdCabBWwlVMcTPpQGH3hiDnEqK3q-Feg6r-exludD_CPzVC3Olr6n6FaA8ivwv3TvXiJ9GDewiqNco0_zJ_ADQbnI-1D-7HlG0HSCwEpq4A3m97TR/s640/_DSC1874.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #303030; font-family: "open sans" , sans-serif;"><span style="background-color: #fefefe; font-size: 14px;"><br /></span></span></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-49178337946590444142017-05-07T22:07:00.001+02:002017-05-07T22:18:36.270+02:00Z Koźmianem w sakwie<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Z kronikarskiego obowiązku: </i><br />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;" />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Data: 6.05.2017, </i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Start: godz 11.45</i><br />
<span style="font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="background-color: white; color: #333333; font-style: italic;">Trasa: </span><b style="background-color: white; color: #333333; font-style: italic;">Lublin (Wrotków)</b><span style="background-color: white; color: #333333; font-style: italic;"> - </span><span style="background-color: white; color: #333333; font-style: italic;"> </span><span style="background-color: lime;"><i style="background-color: white;">las Dąbrowa</i></span><span style="color: #333333; font-style: italic;"><span style="background-color: white;"> - Wólka Abramowicka - Ćmiłów - Prawiedniki Kolonia - </span><u style="background-color: lime;">Prawiedniki</u><span style="background-color: white;"> - Nowiny - </span></span><span style="background-color: lime; color: #333333; font-style: italic;"><u>las Rudka</u></span><span style="color: #333333; font-style: italic;"><span style="background-color: white;"> - Dolina Nędznicy - </span><span style="background-color: white;">Krężnica Jara</span><span style="background-color: white;"> - Nowiny - Prawiedniki - Wykietówka</span></span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i> - </i><span style="font-style: italic;"> ośr. Marina -</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;"> </span></span><b style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; font-style: italic;">Lublin (Wrotków).</b><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Meta: godz 18.10</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Kilometrów: 36 (wg Endomondo).</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 20.79px;"><span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;">"Za młodości mojej w wielu miejscach, gdzie teraz wsie i pola, stały zamierzchłe lasy; niedźwiedzie a nawet rysie od Karpatów przez ogromne puszcze ordynacji za</span><span class="text_exposed_show" style="color: #666666; display: inline; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;">mojskiej rozchodziły się po lasach wioskowych właścicieli i nawet się w nich lęgły".</span></i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 20.79px;"><span class="text_exposed_show" style="color: #666666; display: inline; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPjO0hOy1Wyzq8OgpWp-BbbhR0kCJJKyi07hVeZIJ9SSKmR0Sr5g6XhTphYoCiFlygfz1CjN2kLwOEN1Q44GdhJA1yvZZmSOZUaN70PldLtwo0EDA6bWDwqU1JRmRwPdKgO1J6jpFqtGgM/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00036_06_05.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPjO0hOy1Wyzq8OgpWp-BbbhR0kCJJKyi07hVeZIJ9SSKmR0Sr5g6XhTphYoCiFlygfz1CjN2kLwOEN1Q44GdhJA1yvZZmSOZUaN70PldLtwo0EDA6bWDwqU1JRmRwPdKgO1J6jpFqtGgM/s640/Las_D%25C4%2585browa_00036_06_05.JPG" width="640" /></a></div>
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 20.79px;"><span class="text_exposed_show" style="color: #666666; display: inline; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></i></div>
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span class="text_exposed_show" style="color: #666666; display: inline; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 12px;"><br /></span></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;">O ile inspiracją do "(Nie)szczęśliwej Miłości w Lublinie" - miejskiego szlaku mojego pomysłu - był "Żywot poczciwy Sebastiana Klonowica" Danuty Bieńkowskiej, o tyle koźmianowskie "Pamiętniki" stały się dodatkowym motorem napędowym. Już samo kartkowanie pierwszego tomu podsunęło zupełnie nowe idee, tak w aspekcie przewodnickim jak i wyprawowym. "Ujeżdżanie dzikiego misia", uskuteczniane przez Michała Kiełczewskiego, szaleńczy poryw zazdrości zdradzanego męża, zakończony wlepieniem stu batogów kochankowi żony (i późniejsza zemsta kochanka)... a to tylko jeden z pięciu braci. "Półwariat", jak go nazwano. Rodzony brat, Florian, również zasłużył na stosowną etykietkę (ekscentryka co najmniej). Bo oto: <i>"całe życie nic nie robił, tylko polował i z liczną czeredą myśliwską włóczył się po braci swoich i sąsiadów lasach. (...) Całą wieś swoją</i> </span></span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;">(Prawiedniki - przypis PnS) </span><span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><i>na myśliwych i strzelców przeistoczył, rozpoił. Pańszczyzny i powinności częściej używał do parkanów i sieci niż do roli. (...) Od świtu już w lesie lub na koniu z chartami, lub strzelbą na ramieniu, gdy napotkał włościanina kopiącego i karczującego krzaki, choćby na jego własnym polu zabierał mu gracę i siekierę, mówiąc >>czemu, chłopie, kopiesz krzaki, a gdzie się będzie zajączek chował<<.</i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><i><br /></i></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtklk-D2V6eZZQjnh9eDPhH7UZF2PONsYL9fFlu7-4uAa2kAux3cEqm3WjS1P3bELYLwAtEqnOQgXEaimL-H_9YJKS6wUUrbibG0hQPtHrj8pP2MRpwZiO3MU0cMYGi_BrqACxz1X49sMV/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00065_06_05.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtklk-D2V6eZZQjnh9eDPhH7UZF2PONsYL9fFlu7-4uAa2kAux3cEqm3WjS1P3bELYLwAtEqnOQgXEaimL-H_9YJKS6wUUrbibG0hQPtHrj8pP2MRpwZiO3MU0cMYGi_BrqACxz1X49sMV/s640/Las_D%25C4%2585browa_00065_06_05.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><i><br /></i></span>
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span>
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span>
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;">Prawiedniki. Tereny zjeżdżone po wielokroć, tak, że aż nudnawe. Nudnawe? Nie z książką w sakwie. Nie z osiemnastowiecznymi "Pamiętnikami". Na swoim profilu w ogólnoświatowej Księdze Konterfektów napisałem "na żywo", że nieważne czy podróż egzotyczna czy też za opłotki rodzinnego miasta. Najważniejsza jest i tak odpowiednia książka w rowerowej sakwie.</span></span></div>
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 12px;"><br /></span></span><span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;">W "Pamiętnikach" Kajetana Koźmiana zatopiłem się na dobre dwie godziny, siedząc na drewnianej ławeczce, w gościnie u księdza Stanisława. Ale to już odrębna opowieść...</span></span><br />
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNwSz6X2pYePGq2EytLyBkQ4xhWcPAHtAVvkxTKQdtfIj3lqP5tI_PeMhhyQbVolaYyJm-Po26ZtGt946zmLWmPH0b9muJas-PgmAvYx_5WtNrnOcCetS8FYVZsrwcK9GHgkL2hJsorZpz/s1600/Las_Rudka_00010_06_05.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNwSz6X2pYePGq2EytLyBkQ4xhWcPAHtAVvkxTKQdtfIj3lqP5tI_PeMhhyQbVolaYyJm-Po26ZtGt946zmLWmPH0b9muJas-PgmAvYx_5WtNrnOcCetS8FYVZsrwcK9GHgkL2hJsorZpz/s640/Las_Rudka_00010_06_05.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="color: #666666; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="background-color: white;"><br /></span></span>Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-80827933243288085262017-04-06T22:34:00.001+02:002017-04-06T22:34:22.533+02:00Leszczynka - Świeżynka<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Z kronikarskiego obowiązku: </i><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;" /><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;" /><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Data: 5.04.2017, </i><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;" /><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Start: godz 17.00</i><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;" /><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;">Trasa: </span><b style="font-style: italic;">Lublin (Wrotków)</b><span style="font-style: italic;"> - </span><i> ośrodek Marina - Zemborzyce - las Dąbrowa - Ćmiłów - ośrodek Wrotków - </i><span style="font-style: italic;"> </span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;"> </span></span><b style="background-color: white; color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; font-style: italic;">Lublin (Wrotków).</b><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;" /><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Meta: godz 18.55</i><br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;" /><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Kilometrów: 21 (wg Endomondo).</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i>
<br />
Tym razem będzie krótko. Dobrze jest mieć kawałek lasu opodal zajmowanej przez siebie żelbetonowej dziupli...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLdSTA7sLK477BToxezoUpL98RF2a2d1z5wE_RuhCQ6D6Z29fZmIz6ImOYzxsMFcUKFVNXv6ooywAAqe5j9DnSN-yOY1_Nmeyuo1-glG8PyG0bFJY2OqPBN_opW79XaMjUeqRX7xJcORiy/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00025_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLdSTA7sLK477BToxezoUpL98RF2a2d1z5wE_RuhCQ6D6Z29fZmIz6ImOYzxsMFcUKFVNXv6ooywAAqe5j9DnSN-yOY1_Nmeyuo1-glG8PyG0bFJY2OqPBN_opW79XaMjUeqRX7xJcORiy/s640/Las_D%25C4%2585browa_00025_05_04.JPG" width="424" /></a></div>
<br />
Dąbrowa rozśpiewana tysiącem ptasich gardeł. I zdobna świeżą zielenią. Na zdjęciach poniżej - tytłowa <i style="background-color: white; color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">Corylus avellana. </i><span style="background-color: white; color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">We wczesnowiosennym detalu. Roziskrzona przedburzowym światłem - pierwszym w tym roku. Tak jak i wody pobliskiego Zalewu...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbnDbu_Qb8pYspYGh4jTqW95f5XhPCsFQnbCYD-OG4SYfSwRF-_TInCcImeK2KznwpGU1vLlqhMduFH9-aPNtw8V6UMrmvqodC3Q5DxZ7RNCwtMZh4HHQZ_6m4x8e2g7K1nBVJralp2-e/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00017_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbnDbu_Qb8pYspYGh4jTqW95f5XhPCsFQnbCYD-OG4SYfSwRF-_TInCcImeK2KznwpGU1vLlqhMduFH9-aPNtw8V6UMrmvqodC3Q5DxZ7RNCwtMZh4HHQZ_6m4x8e2g7K1nBVJralp2-e/s640/Las_D%25C4%2585browa_00017_05_04.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCWgkYeTpho9Bd-KspMQIVkg3N5IyT2ybQSc4dCiDALP4mAGQJ8wXK8ihHl0fllDmFh8GgSRfaDieAwQ4qS-LCuqjBNPZqARZiXJpHwKigQoZRbKOjbQmUuYPg_G8XzO8KixN67Ih8sEhH/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00015_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCWgkYeTpho9Bd-KspMQIVkg3N5IyT2ybQSc4dCiDALP4mAGQJ8wXK8ihHl0fllDmFh8GgSRfaDieAwQ4qS-LCuqjBNPZqARZiXJpHwKigQoZRbKOjbQmUuYPg_G8XzO8KixN67Ih8sEhH/s640/Las_D%25C4%2585browa_00015_05_04.JPG" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf24L326Gv9Qa7wos_H-YFnOKpGBBwYpEOCKqdhY0SVAdAS4ICuZ7lDo1Ln4X0RvLYhvQswGqxNvkOj_Zihsylxoo2ieTh0_k0QPZPQ8CSKm3FYign2IWgENI_uGvJ57WVeQoIhh3QJx6E/s1600/Las_D%25C4%2585browa_00023_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="488" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf24L326Gv9Qa7wos_H-YFnOKpGBBwYpEOCKqdhY0SVAdAS4ICuZ7lDo1Ln4X0RvLYhvQswGqxNvkOj_Zihsylxoo2ieTh0_k0QPZPQ8CSKm3FYign2IWgENI_uGvJ57WVeQoIhh3QJx6E/s640/Las_D%25C4%2585browa_00023_05_04.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifkMzfkCp_9WYEJ1vbBqj6amvxHIQLbqvCFgyca6PGHS0QxFzUtiq-JRSuPcKqziydDsyFb7b4RwNXVdLeqBEacNBW7Tc5XGQvESj-wa9UHcjpPtnuCveo2pVLDkf_KS7JtAW4AroBaofP/s1600/Zalew_Zemborzycki_00035_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifkMzfkCp_9WYEJ1vbBqj6amvxHIQLbqvCFgyca6PGHS0QxFzUtiq-JRSuPcKqziydDsyFb7b4RwNXVdLeqBEacNBW7Tc5XGQvESj-wa9UHcjpPtnuCveo2pVLDkf_KS7JtAW4AroBaofP/s640/Zalew_Zemborzycki_00035_05_04.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh39PdaNfouF2GyzSx8mzgvOZs3PzmnXeo1s7rdQgzVV51cEMPb9r5S_Zkaon94NtyeE15PfliA8LPk4dyfge7OaG8aJQonwnWahNvuZbP9zGs_hPnVPvnxdATqDX-V0P7SSP_Gwf_PC2kX/s1600/Zalew_Zemborzycki_00038_05_04.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh39PdaNfouF2GyzSx8mzgvOZs3PzmnXeo1s7rdQgzVV51cEMPb9r5S_Zkaon94NtyeE15PfliA8LPk4dyfge7OaG8aJQonwnWahNvuZbP9zGs_hPnVPvnxdATqDX-V0P7SSP_Gwf_PC2kX/s640/Zalew_Zemborzycki_00038_05_04.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grzmi coraz głośniej. Uciekam...</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span>Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-5731339339544190832017-04-04T00:03:00.000+02:002020-04-01T11:10:32.551+02:00Klimaty Okołokozłowieckie<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Z kronikarskiego obowiązku: </i><br />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;" />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Data: 1.04.2017, </i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Start: godz 8.20</i><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;">Trasa: </span><b style="font-style: italic;">Wandzin (przystanek kolejowy)</b><span style="font-style: italic;"> - </span><i> Kopanina - Dwa Zakręty - rez. "Kozie Góry" - Staw Stary Tartak - <u style="background-color: lime;">Stary Tartak</u> -</i><span style="font-style: italic;"> Stróżek - Kawka - Wólka Krasienińska - Biadaczka - Samoklęski (pomnik) - Samoklęski Kolonia Druga - </span></span><span style="background-color: lime;"><span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><u><i>Kozłówka</i></u></span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;"> - Nowodwór - </span></span><b style="color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; font-style: italic;">Przystanek kolejowy Lubartów Lipowa.</b><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Meta: godz 17.10</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Kilometrów: 42 (wg Endomondo).</i><br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Przeprosiłem się z dwoma kółkami</span><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"> </i><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">j</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">uż na dobre</span><i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">...</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Wyprawami okołoozłowieckimi chwalę się na <a href="https://www.facebook.com/marcin.turski.przewodnik.pttk.lublin" target="_blank">moim profilu w ogólnoświatowej Wiadomej Księdze</a> dość często. Znacznie częściej niż na łamach "Przewodnika na Siodełku". Teraz jest okazja nagiąć nieco statystyki. Bo Lasy Kozłowieckie wraz z przyległościami to moje dawne "przedszkole turystyki". Miejsce wagarów za czasów uczniowskich. Miejsce ornitologicznych wyczynów za czasów studenckich. W końcu miejsce, gdzie zdarzało mi się spoglądać głęboko w oczy. W wyniku czego m.in. noszę obrączkę na serdecznym palcu. To było dawno...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Jadę zatem. Ledwo opuściłem pociąg - mijam wydmę przy torach na której niegdyś uwielbiałem wygrzewać się w oczekiwaniu powrotnego "piętrusa" do Lublina. Dziś "piętrusów" już nie ma - zastąpiły je spalinowe zespoły trakcyjne, często zwane "szynobusami". A i wandziński peron odsunął się od wydmy. By mieszkańcy mieli bliżej. I żebym ja legowiska nie miał...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Mijam leśniczówkę Kopanina. Dalej leśny parking. Wyjątkowo ładny i schludny. Drugi - bliźniaczo podobny - odnajdziemy w Starym Tartaku. Za sprawą obydwóch asfaltowa droga przez niemal całe Lasy Kozłowieckie w cieplejsze weekendy zamienia się w promenadę. Bardzo udana promocja leśnej turystyki w wykonaniu Nadleśnictwa Lubartów. Bo - proszę państwa - na stosunkowo niewielkim leśnym obszarze (choć największym w najbliższym sąsiedztwie Lublina) zarówno niedzielni spacerowicze, rowerzyści, rolkarze, biegacze i zaroślowi zaszywacze (to ja!) mogą koegzystować nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Chcę samotności - skryję się gdzieś w ostępach Czerwonki. Chcę ludzkich twarzy - przejdę ze dwa oddziały leśne i... mam co chcę. Zapragnę estetycznych przeżyć, obcowania ze sztuką wszelaką (i to w najlepszym wydaniu) - odbijam na północ, gnam przez lasy leśnictwa Bratnik i... <a href="http://www.muzeumzamoyskich.pl/aktualnosci" target="_blank">witaj, Kozłówko!</a></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyOV7_bUZXeDeEWXykPUJgwzp8dOumOBc4kUVXzVt2n7YPfIZsXUSnVi22b2cbe3db4Vu_kZLnr51cankyKzcAXdZOjZSyECtxGJTAVgAPaqwnE8Fka0pA3j6SFP-AtslrjpC_cpVRjLUP/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00037_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyOV7_bUZXeDeEWXykPUJgwzp8dOumOBc4kUVXzVt2n7YPfIZsXUSnVi22b2cbe3db4Vu_kZLnr51cankyKzcAXdZOjZSyECtxGJTAVgAPaqwnE8Fka0pA3j6SFP-AtslrjpC_cpVRjLUP/s640/Lasy_Kozlowieckie_00037_04_01.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W rezerwacie "Kozie Góry"</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px;">Postoje robię spontanicznie, niemal co chwilę. Pierwszy w rezerwacie "Kozie Góry", z czystego sentymentu. Następny przy "czterech lipach". To skrzyżowanie asfaltówki Kopanina - Stróżek z piaszczystym Gościńcem Nowostawskim.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY8r3iWO8eibxXMMuwbtJUMDh2OKAo9z4HWN5dcxf1IQxpOOWOY2KpCiT5STJ2PQAU-H25MNVSoXINuGs42EmJ8gXn6dlB4v7baooKaZ5ywfvG3ChciWtXeQxx-_mWX15ZyUz-sWZ8Xvrf/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00041_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY8r3iWO8eibxXMMuwbtJUMDh2OKAo9z4HWN5dcxf1IQxpOOWOY2KpCiT5STJ2PQAU-H25MNVSoXINuGs42EmJ8gXn6dlB4v7baooKaZ5ywfvG3ChciWtXeQxx-_mWX15ZyUz-sWZ8Xvrf/s640/Lasy_Kozlowieckie_00041_04_01.JPG" width="524" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Dalej - nie zdążyłem się nawet rozpędzić a już hamowanie i to dość ostre. Bo kwitnące podbiały jak się pojawią - tak i szybko znikną i znowu trzeba będzie czekać rok. A nieopodal "zaczęły się" zawilce. Na razie jeszcze nieśmiało, wkrótce będzie jak w zimie...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh32KmPbxxlfAbQnfM45NVp_xE1owWionfLsv37RV1WIP2yREa00daHeckuoWwVKBh-4Ha9JuQYMJWpoSBxUHZDWdORzj1BAjKnTNjqXFMIk9aawvKbLAB43H6GMec-dLdjSWh9ob8BgaXj/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00057_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh32KmPbxxlfAbQnfM45NVp_xE1owWionfLsv37RV1WIP2yREa00daHeckuoWwVKBh-4Ha9JuQYMJWpoSBxUHZDWdORzj1BAjKnTNjqXFMIk9aawvKbLAB43H6GMec-dLdjSWh9ob8BgaXj/s640/Lasy_Kozlowieckie_00057_04_01.JPG" width="424" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwhoas5lm4-60N65CGECSofEWf4oOCQSGRfK3W4-DevXjDbMIbJliHDLzSsyB4JW8Tb_O6uW7DRmk9DnuVmqZ1SSrXl46F12EvrWLg1XyuBnnROIlRj-xWXOZypthEejbBPPg3qnP-9hQO/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00085_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwhoas5lm4-60N65CGECSofEWf4oOCQSGRfK3W4-DevXjDbMIbJliHDLzSsyB4JW8Tb_O6uW7DRmk9DnuVmqZ1SSrXl46F12EvrWLg1XyuBnnROIlRj-xWXOZypthEejbBPPg3qnP-9hQO/s640/Lasy_Kozlowieckie_00085_04_01.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Stary Tartak przywitał mnie żurawim klangorem. To już ścisła czołówka jeśli chodzi o moje najulubieńsze miejsca w najbliższym otoczeniu rodzinnego miasta. I jak sobie przeglądam nieraz profile fejsbukowych znajomych - nie jestem w tym odczuciu odosobniony, Malowniczo tu o każdej porze roku. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaUvvUTmz28O84I3jjAPY3J0Dd4Ud59GSMW0z5lalJQTqaOOuYay6FDKIcuqllA6SjzNS-6u-LbG2TCVRd3vKi8zX-sBlSSFsvYhkEWap7o6FkXQLjMUaKKVGaqhaQKf9N7mArbYjK-RFd/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00059_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaUvvUTmz28O84I3jjAPY3J0Dd4Ud59GSMW0z5lalJQTqaOOuYay6FDKIcuqllA6SjzNS-6u-LbG2TCVRd3vKi8zX-sBlSSFsvYhkEWap7o6FkXQLjMUaKKVGaqhaQKf9N7mArbYjK-RFd/s640/Lasy_Kozlowieckie_00059_04_01.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">To mój pierwszy "selfik" w tym miejscu od dwudziestu lat, Chętnie napisałbym coś o zdjęciu sprzed dwóch dekad, ale... boję się popaść w niemęski sentymentalizm. Tudzież... popełnić niedyskrecję na miarę pamiętników diuka de Lauzun. Poniżej zdjęcie jak najbardziej aktualne.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiZ_sg3mNcpjDnDflS2FB9OOnv5Fw_fRtX8zoP8o8yHnOKi9kHWa5RnjrQySHmImHYVjjdAyQ_GiFZ7jqsSVCNXYTpcU_iWdDtL6ALNAeFaCTpIl2kwhAT0cqcabnxQBtzPcGsIGn9NTY/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00064_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiZ_sg3mNcpjDnDflS2FB9OOnv5Fw_fRtX8zoP8o8yHnOKi9kHWa5RnjrQySHmImHYVjjdAyQ_GiFZ7jqsSVCNXYTpcU_iWdDtL6ALNAeFaCTpIl2kwhAT0cqcabnxQBtzPcGsIGn9NTY/s640/Lasy_Kozlowieckie_00064_04_01.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Przewodnik na Siodełku" w Starym Tartaku, Prima Aprilis 2017.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Niewielki kompleks stawów w Starym Tartaku zasila równie niewielka rzeczka o nazwie Ciemięga. Dla odróżnienia od tej bliższej Lublinowi czasem też zwana Ciemięgą Północną lub "ciekiem z Niemiec". W tych ostatnich zaczyna swój bieg jeszcze bardziej mikra Krzywa Rzeka, która łączy się z Ciemięgą Północną na północ od Stawów Wzory. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Od stawów w Starym Tartaku niedaleko już do zabudowań leśnej osady o tejże nazwie. Za czasów Ordynacji Kozłowieckiej było tu ponoć 14 gospodarstw i sklep. Tak przynajmniej mówią dawne operaty leśne. Te same dokumenty wspominają o dworze - siedzibie nadleśniczego zarządzającego lasami ordynacji i tartaku od którego pochodzi nazwa osady. Sam dwór miał powstać na przełomie XVIII i XIX wieku - byłby więc o ponad 100 lat starszy niż Ordynacja Kozłowiecka. Być może powstał w czasach Aleksandra Zamoyskiego - XI ordynata na Zamościu i jednocześnie pierwszego właściciela Kozłówki z rodu Zamoyskich. A być może kilka lat wcześniej - jeszcze za czasów kiedy dobrami kozłowieckimi władali Bielińscy. Rzecz do obadania...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib7vSgqp-FEd3HeHmaWcbncnGmwdpWQJQYUVswdy7YyD2M9HWqXUs_27bLzAo_V7WGvoHyXFOpsvVx62O3E7ezPEZ5qTiqLhZklc0YEJZHrKi_8LfVh4JZspP9qYJU-cdh6f4cf2VCABqp/s640/Lasy_Kozlowieckie_00065_04_01.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziś dawny dwór ordynackiego nadleśniczego pełni funkcję kwatery myśliwskiej...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib7vSgqp-FEd3HeHmaWcbncnGmwdpWQJQYUVswdy7YyD2M9HWqXUs_27bLzAo_V7WGvoHyXFOpsvVx62O3E7ezPEZ5qTiqLhZklc0YEJZHrKi_8LfVh4JZspP9qYJU-cdh6f4cf2VCABqp/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00065_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><br /></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib7vSgqp-FEd3HeHmaWcbncnGmwdpWQJQYUVswdy7YyD2M9HWqXUs_27bLzAo_V7WGvoHyXFOpsvVx62O3E7ezPEZ5qTiqLhZklc0YEJZHrKi_8LfVh4JZspP9qYJU-cdh6f4cf2VCABqp/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00065_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">W Starym Tartaku niespodziewanie trafiam na spory tłumek. Zagadnięty Pan w mundurze Straży Leśnej uzmysławia mnie, że oto trafiłem w sam środek akcji edukacyjnej pod hasłem "Posadź Swoje Drzewo." Kolejny powód dla którego jestem "fanem" Nadleśnictwa Lubartów. Z sympatycznym młodym człowiekiem ucinam sobie półgodzinną pogawędkę, zaglądam też do namiotu, gdzie nie mniej sympatyczne Panie "częstują" najprzeróżniejszymi wydawnictwami Lasów Państwowych. "Ma pan przecież duży plecak" - słyszę. Nie tłumaczę, że 10 lat temu przez duży plecak na rowerze zmuszonym byłem przejść półroczną rehabilitację. Łapczywie chwytam mapę "trzydziestkę" "Nadleśnictwo Lubartów, obręb Kozłówka". Rewelacja!. "Częstuję się" jeszcze kilkoma drobiazgami publikacyjnymi i... czas żegnać Stary Tartak, wyjątkowo dziś gwarny. Zaplątał się tu nawet wycieczkowy autokar.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Dalej stawy Stróżek. Tym razem mijam je bez zatrzymania, rozmowy w Starym Tartaku zjadły mi trochę czasu. Równie szybko zostawiam za sobą Kawkę, Wólkę Krasienińską (<a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2016/10/nad-minina-i-nie-tylko.html" target="_blank">o której niedawno wspominałem w kontekście wydarzenia z 3 sierpnia 1944 roku</a>), Biadaczkę. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Zatrzymuję się dopiero przy pomniku, tuż co przed Samoklęskami, w miejscu gdzie krajowa "osiemset dziewiątka" Lublin - Przytoczno krzyżuje się z lokalnym duktem z Syr do folwarku Samoklęski. Pomnika trudno nie zauważyć. Nieco trudniej napisać o nim z sensem komuś, kto nie jest historykiem i w żaden sposób nie czuje się uprawniony do ferowania ostatecznych wyroków związanych z nie tak dawnymi, trudnymi dziejami. Kilka słów spróbuję sklecić...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih_yIlyGthmeLor_D25JCePLBQ-37RqaO4eu6j-YUTELVKzV7nuM04Db5Y71IU9-jGv9EkCk_8CQBSKHRaHWx3KPM8UE1NfD1EQLjCQBA1rEuoYgFWqnYAEmtj25KoX6pGChADojn6JteZ/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00092_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEih_yIlyGthmeLor_D25JCePLBQ-37RqaO4eu6j-YUTELVKzV7nuM04Db5Y71IU9-jGv9EkCk_8CQBSKHRaHWx3KPM8UE1NfD1EQLjCQBA1rEuoYgFWqnYAEmtj25KoX6pGChADojn6JteZ/s640/Lasy_Kozlowieckie_00092_04_01.JPG" width="424" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">W 1970 roku nakładem "Wiedzy Powszechnej" ukazała się książka Wojciecha Sulewskiego "Lasy Parczewskie", Znajdziemy tam między innymi opis wydarzeń z okresu 11-12 maja 1944 roku, które rozegrały się między położoną w Lasach Kozłowieckich Dąbrówką. a Amelinem - dziś leżącym już w obrębie Obszaru Chronionego Krajobrazu "Kozi Bór" - poza Lasami Kozłowieckimi. Oddam zatem głos autorowi leciwego już opracowania:</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i>"Posuwając się na zachód, północnolubelskie zgrupowanie AL osiągnęło w nocy z 7 na 8 maja rejon wsi Dąbrówka. Tutaj oddziały stacjonowały przez dwa dni i następnie przesunęły się w okolice Syr i Amelina. (...) 11 maja oddziały AL stacjonujące w Amelinie, usłyszały gwałtowną strzelaninę, dochodzącą z opuszczonej przez nie Dąbrówki. Ponieważ strzelanina ciągle się wzmagała, podpułkownik Moczar kazał wydzielić z Batalionu im. Hołoda stu pięćdziesięciu żołnierzy i poprowadził ich w stronę toczącej się bitwy. (...) Poprzedzający grupę zwiad ustalił, że na styku wsi z lasem bronią się czepigowcy (...). Niemcy nacierali na nich klinem, usiłując odciąć od lasu i wepchnąć do wsi, w której na szczęście jeszcze nic się nie paliło.</i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i>(...) podpułkownik "Mietek" poprowadził swój oddział szerokim łukiem przez las, na tyły Niemców. (...) Oddział niemiecki szybko wycofał się wzdłuż wsi i odszedł na północ w stronę Kozłówki. (...)</i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i>Walka pod Dąbrówką, pomimo odniesionego sukcesu, zaniepokoiła dowództwo oddziałów partyzanckich. (...) Należało (...) wkrótce spodziewać się nowych walk. Noc minęła jednak spokojnie. (...)</i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><i>Spokojnie było jeszcze i rano 12 maja. Partyzanckie oddziały opuściły jednak wieś Syry i na skraju amelińskiego lasu szykowały się do bitwy. (...) Minęło jeszcze trochę czasu. W promieniach przedpołudniowego słońca widać było jak na dłoni drogę prowadzącą z Samoklęsk. Leżący na poddaszu stodoły partyzant ujrzał, jak na obserwowany przez niego odcinek drogi wjechał samochód pancerny, za którym biegli SS-mani (...)"</i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Dalej następuje dokładny opis starcia pod Amelinem - Syrami - tego właśnie, które upamiętnia opisywany pomnik. Napis na monumencie mówi o "zwycięskim boju z oddziałem SS "Wiking". Autor przytaczanych powyżej słów jest bardziej powściągliwy - mówi o "przejęciu inicjatywy przez stronę polską, wygaśnięciu bitwy", podaje liczbę zabitych (3) i rannych (10) partyzantów i informuje o dalszym marszu w kierunku południowo - zachodnim, którego finałem była sławetna bitwa pod Rąblowem.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">W tekście Wojciecha Sulewskiego kilkakrotnie pada nazwisko i partyzancki pseudonim alowskiego dowódcy. Był nim osławiony Mieczysław Moczar (właść. Mikołaj Demko), późniejszy szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi, gdzie "dorobił się" przydomka "kat AK". Profesor Paweł Wieczorkiewicz stwierdza w audycji dla Polskiego Radia: <a href="http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/742719,Dlaczego-kat-AK-nie-zostal-I-sekretarzem" target="_blank">"Ta postać zupełnie nie poddaje się jednoznacznym ocenom. Zatwardziały wróg oraz kat Armii Krajowej w czasach kiedy był szefem Urzędu Bezpieczeństwa w Łodzi. I człowiek, który po roku 1964 zrobił bardzo wiele dla rehabilitacji żołnierzy AK"</a>.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Pomnik powstał w 25 rocznicę bitwy pod Amelinem - Syrami. Jak go dziś odbierać? Czy tylko jako opamiętnienie epizodu z maja 1944? Może też jako świadectwo trudnej historii lat powojennych - tego o czym można było oficjalnie mówić i co starannie przemilczano. W tym konkretnym miejscu na mapie Lubelszczyzny doszukać się można dodatkowego "smaczku". Wszak nie dalej jak cztery kilometry na wschód mamy kolejne swoiste memento. Łatwo domyślić się, że mowa o kozłowieckiej galerii sztuki socrealistycznej - dopełnienie najnowszych dziejów pałacu - muzeum. Bardzo odległe skojarzenie? Oj, chyba niekoniecznie...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBd426UAXKBOukbUa3DWM7Gel4TibTqSu4qCNGcRoVMQV1FttpFCUJnBAvc9Lw0NxcjW4GbaCGLaUa7PM0EMDc6KFrasjGXHRSGpySy3GUpW-T1EsnJEbEfJG0l2WNAtlG6CaBeKs9mbQ6/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00093_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBd426UAXKBOukbUa3DWM7Gel4TibTqSu4qCNGcRoVMQV1FttpFCUJnBAvc9Lw0NxcjW4GbaCGLaUa7PM0EMDc6KFrasjGXHRSGpySy3GUpW-T1EsnJEbEfJG0l2WNAtlG6CaBeKs9mbQ6/s640/Lasy_Kozlowieckie_00093_04_01.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boczny fragment cokołu z płaskorzeźbą partyzantów w akcji.</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Początkowo zakładany program zrobił się zbyt bogaty jak na jeden dzień. Z żalem rezygnuję z wizyty w Samoklęskach i Kamionce. Od wzbudzającego mieszane uczucia pomnika biegnie droga, prosto jak strzelił, poprzez folwark Samoklęski i niewielkie bezleśne wyniesienie Wysoczyzny Lubartowskiej, prosto ku majaczącym w oddali dwóm białym wieżom flankującym barokową bryłę jednej z najsłynniejszych budowli pałacowych w Polsce. Na kulminacji wyniesienia bieleje samotna brzoza zaś widoczne w oddali wieże z tej perspektywy zdają się być miniaturkami zbudowanymi z pudełek od zapałek. Widok niezwykły. Bonus dla decydujących się dotrzeć do Muzeum Zamoyskich inaczej niż na benzynie i czterech gumowych kołach. Tędy też biegnie oficjalny pieszy szlak "partyzancki" z Ostrowa Lubelskiego do Rąblowa. Kolejna pamiątka po turystyce historycznej czasów minionych.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLslBAj0S8tx_4FYSXZEUx_m8fGT-HPwzB-_chcD1b6pcA3r0S9bh16ea08t_gsS0IEMrSgj2KRiXsudgK8lb56yimvw0_0C2ROVYU6awHUYprM9klZFGn8VWjzxp3ncEKMkAq5It9WLbl/s1600/Lasy_Kozlowieckie_00103_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLslBAj0S8tx_4FYSXZEUx_m8fGT-HPwzB-_chcD1b6pcA3r0S9bh16ea08t_gsS0IEMrSgj2KRiXsudgK8lb56yimvw0_0C2ROVYU6awHUYprM9klZFGn8VWjzxp3ncEKMkAq5It9WLbl/s640/Lasy_Kozlowieckie_00103_04_01.JPG" width="424" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">W miarę jak połykam ostatnie dwa kilometry dzielące mnie od kozłowieckiej rezydencji, coś, co wydawało się dziecinną zabawką - rośnie w oczach. Aż do kulminacyjnego momentu, kiedy w zwieńczeniu bramy pojawiają się trzy włócznie wraz ze słynnym "TO MNIEY BOLI..."</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Mam przypomnieć wierszowane dzieło Bartosza Paprockiego z 1578 roku? <a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2015/06/florianka-i-jelita.html" target="_blank">Było tu!</a></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Jestem tam, gdzie być chciałem. Zaś pałac, ogród i muzeum w Kozłówce stanowczo zasługuje na odrębny wpis (i to niejeden). Poprzestanę zatem na dwóch zdjęciach, które zdążyłem zrobić zanim trzeba było spakować zabawki i ruszyć przez Nowodwór do mety - czyli do przystanku kolejowego Lubartów Lipowa. Trudno było sobie wymarzyć piękniejszy początek tak zwanego "sezonu". </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZFOwo5YOkHThiLTlt0lLddd-QJ_DrRRMmdGGoWV6MUrc9jBe3NBKr4U_L8vTNo-fTYcLxSDwSTe6NSuBzZ7MQda070Vv6uYRmeDZ1f0A5XnESYIfZ9fMPWpKwt7TAc6i35NrIBamqvr3o/s1600/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00008_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZFOwo5YOkHThiLTlt0lLddd-QJ_DrRRMmdGGoWV6MUrc9jBe3NBKr4U_L8vTNo-fTYcLxSDwSTe6NSuBzZ7MQda070Vv6uYRmeDZ1f0A5XnESYIfZ9fMPWpKwt7TAc6i35NrIBamqvr3o/s640/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00008_04_01.JPG" width="424" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnliJLP6zTgJz4oKk4xoaGb-z6p-k0sJVqKVAe_hBkuT0rBCyoSV1CYkbpaFQjBVDkIzDLeTtFb82b84-U1ws3Hx7FDW-Jgpss2fQurEi94cBv4zwoxczxS7V0nECUVcKvpTTmlikcU-qh/s1600/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00006_04_01.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnliJLP6zTgJz4oKk4xoaGb-z6p-k0sJVqKVAe_hBkuT0rBCyoSV1CYkbpaFQjBVDkIzDLeTtFb82b84-U1ws3Hx7FDW-Jgpss2fQurEi94cBv4zwoxczxS7V0nECUVcKvpTTmlikcU-qh/s640/Kozlowka_Muzeum_Zamoyskich_00006_04_01.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stanowczo nie umiem fotografować architektury...</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span></div>
Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8430471852961550241.post-70170993786526350052016-11-27T15:40:00.001+01:002016-11-27T15:57:56.572+01:00Wodny świat legendarny (wycieczka piesza)<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Z kronikarskiego obowiązku: </i><br />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;" />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Data: 26.11.2016, </i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Start: godz 10.20</i><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><span style="font-style: italic;">Trasa: </span><b style="font-style: italic;">Przystanek autobusowy Firlej</b><span style="font-style: italic;"> - </span><i> <u style="background-color: lime;">Firlej (kościół)</u> -</i><span style="font-style: italic;"> wokół jeziora Firlej - </span></span><b style="color: #333333; font-family: arial, tahoma, helvetica, freesans, sans-serif; font-size: 14.85px; font-style: italic;">Przystanek autobusowy Firlej.</b><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Meta: godz 13.05</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Kilometrów: 6.9 (wg Endomondo).</i><br />
<i style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></i>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Od której zacząć? Od pożółkłych kart "Legend i opowiadań lubelskich" Wandy Jagienki Śliwiny czy od współczesnego wydania "Zawieprzyc" Aleksandra Augusta Ferdynanda Bronikowskiego? Bo obie te pozycje z biblioteki lubelskiego turysty sprowokowały opisywaną wycieczkę po równo...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeZqsJHYe1n-D8k-O6TkJcUtYYpt_-conGd5D4hdNu8pMmSYl9yiEoiyqAhm83JQWPerdrdx8rPmfA9Pqz32l7jKXmg9Ic3eA76ssOQMHX-yGXMns7q1fKBJFGj9jpzCp9qhfO9Z5KBWyF/s1600/_DSC0600.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeZqsJHYe1n-D8k-O6TkJcUtYYpt_-conGd5D4hdNu8pMmSYl9yiEoiyqAhm83JQWPerdrdx8rPmfA9Pqz32l7jKXmg9Ic3eA76ssOQMHX-yGXMns7q1fKBJFGj9jpzCp9qhfO9Z5KBWyF/s640/_DSC0600.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBPojd6j9CBmSjkYPk0QjfN9qbVHfA3lVR8YcaUQvqxebRuJwsDb5VSt4LdfMLWgplGn_r2cwfowwLy-E42vGfWAKpVdJd0cXlwMr9ZkoGRsNr19mCWbxdPMHNjTLa6174tmHB342PrRN/s1600/_DSC0606.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBPojd6j9CBmSjkYPk0QjfN9qbVHfA3lVR8YcaUQvqxebRuJwsDb5VSt4LdfMLWgplGn_r2cwfowwLy-E42vGfWAKpVdJd0cXlwMr9ZkoGRsNr19mCWbxdPMHNjTLa6174tmHB342PrRN/s640/_DSC0606.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;">Zacznijmy od wód... Bałtyku. Bo - jak chce legenda opisana przez zapomnianą nieco literatkę - wody firlejowskiego jeziora to nic innego, jak morskie fale, które przedarłszy się podziemną szczeliną utworzyły dzisiejsze jezioro. Ponoć wzburzone, rozwścieczone morze tak długo tłukło bałwanami o ląd, aż ten ustąpił...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif; font-size: 14.85px; line-height: 20.79px;"><br /></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Cóż tak rozgniewało żywioły?</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Przed tysiącem lat na miejscu jeziora istniało miasto. Bogate, ludne i... wielce samolubne. Naturalnie pogańskie. Co dziwić nie powinno, wszak mówimy o czasach gdy dopiero <i>"pierwsze blaski chrześcijaństwa - jak promyk słoneczny, torujący drogę do lochów - zaczęły wnikać w niektóre serca i mózgi".</i></span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">To "wnikanie" w przypadku mieszkańców legendarnego miasta miało iść bardzo opornie. Widocznie blask złota, wspaniałość budowli i wszelaki dostatek bardziej przemawiał do wyobraźni niźli nauki, które głosili co i raz to przybywający tu gorliwi misjonarze. Co gorliwsi swój zapał misyjny przypłacali utratą życia.</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Ci najgorliwsi pokusili się nawet o wzniesienie wspaniałej świątyni, której ulane ze srebra dzwony by te <i>"przejmującym głosem (...) serc metalowych poruszyły żywe serca i na modlitwę przywołały..."</i></span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><i><br /></i></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Dzwony przemówiły raz. Upadając i uderzając o niegościnną ziemię. Wraz ze świątynią bezlitośnie przez tutejszych mieszczan burzoną. Grzebiącą pod swymi gruzami tych, którzy zrozumienia nie znaleźli. </span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Tego już było za dużo. Dla niebios i dla posłusznych im żywiołów. Dalszy ciąg łatwo dopowiedzieć. Fale morskie przedzierające się podziemiem i zatapiające złe miasto to jedyna sprawiedliwa odpłata. </span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">A skąd o tym wszystkim wiemy?</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Bo gdy w pochmurny dzień staniemy nad brzegiem firlejowskiego jeziora, kiedy dmie wiatr i kiedy burzy się jego tafla, wprawne ucho wyłowi dźwięk dzwonów. Tych, które odezwały się tylko raz - upadając...</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">Mimo listopada pogoda trafiła mi się słoneczna. Nic nie słyszałem. Tylko szum dochodzący od pobliskiej, krajowej "dziewiętnastki"...</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRgFMJKQpbiROeN1TEqGQQvq_W6xDaXabnGJ-KQLiM5eWzSZT8RSkQ21HpUTF_kgQR1sAuiQWCjuup4DNW179NAY-iTxv8SIo1N1ItthiVSJ0RRUu4IFiJxqOMerX7TuocV1_lY-2k56tg/s1600/_DSC0609.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRgFMJKQpbiROeN1TEqGQQvq_W6xDaXabnGJ-KQLiM5eWzSZT8RSkQ21HpUTF_kgQR1sAuiQWCjuup4DNW179NAY-iTxv8SIo1N1ItthiVSJ0RRUu4IFiJxqOMerX7TuocV1_lY-2k56tg/s640/_DSC0609.JPG" width="424" /></a></div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;">A Bronikowski? O tym, jak pisarz ów zdołał stać się jednym z najważniejszych "legendotwórców" północnej Lubelszczyzny <a href="http://przewodnictwo.blogspot.com/2016/06/woko-dziea-nie-do-konca-zapomnianego.html" target="_blank">miałem możność już wspomnieć.</a> W Zawieprzycach (nie tak znów od Firleja odległych) na zamku ulokował główny wytwór swojej wyobraźni - osławionego Jana Granowskiego wraz z całym złem, które ów miał był wyrządzić. Akcja powieści miała jednak znacznie szerszy geograficznie zasięg. Jan Nepomucen nabroił nad Wieprzem, Teofil pokutował za grzechy przodka w mieście nad Tybrem. W mnisim habicie. Pod przybranym imieniem - brat Peregrinus. By zapomnieć o zhańbionym nazwisku Granowski. Przeszłości nie da się jednak wymazać. I tak się złożyło, że w pierwszy dzień Bożego Narodzenia 1725 roku, ksiądz Stanisław Odonicz (zapewne nigdy nie istniejący) <i>Kanonik i <b>Proboszcz w Firlejach</b> </i>otrzymuje pewien tragiczny w swej wymowie list...</span></span><br />
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmPzhE_UAtt1179UGQTVuSBWq0v3RozOmX6fa4BzA5IlqyOwjiVo0Iu_GD1KubyxgGXFKk8E9oGgJcTZpVYjCRtQ6rrzCHukjzQ3CIKOzRX97JvHVm-yjYdOQo_F8Poygmt_HhPpC5DRGZ/s1600/_DSC0589.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="334" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmPzhE_UAtt1179UGQTVuSBWq0v3RozOmX6fa4BzA5IlqyOwjiVo0Iu_GD1KubyxgGXFKk8E9oGgJcTZpVYjCRtQ6rrzCHukjzQ3CIKOzRX97JvHVm-yjYdOQo_F8Poygmt_HhPpC5DRGZ/s640/_DSC0589.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ta drewniana świątynia, nawet w legendzie nie mogła być świadkiem opisywanych wydarzeń - powstała w latach 1879-1880. Również Aleksander August Ferdynand nie mógł jej oglądać - zmarł niemal pół wieku wcześniej...</td></tr>
</tbody></table>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14.85px;"><br /></span></span>Marcin Turskihttp://www.blogger.com/profile/02089053832899194875noreply@blogger.com1