O mnie

Moje zdjęcie
Lublin, Polska, Poland
Przewodnik PTTK z Lublina. W wolnych chwilach - regionalny (czasem ponadregionalny) włóczęga kolejowo - pieszo - rowerowy. Najczęściej z książką w plecaku.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Gdzieś w Puszczy Sandomierskiej...

 Z kronikarskiego obowiązku:

Data: 10.07.2015
Start: godz 07.55
Trasa: Stalowa Wola Południe  (stacja kolejowa) - ścieżka przyrodnicza "Maziarnia Polesie - Maziarnia - dolina Łęgu - Stany - Przyszów - Stalowa Wola - Stalowa Wola Rozwadów (stacja kolejowa).
Meta:  godz 15.25
Kilometrów:  66 (wg googlemaps).

Rower przed klatką schodową stał już o piątej piętnaście. Bo trzeba było złapać poranną "Koronę" w kierunku Rzeszowa...

W Rozwadowie trochę biegu z przeszkodami po peronach. Bo trzeba było przesiąść się na ostatnie trzy przystanki...

Krótko przed ósmą startuję. W kilka minut osiągam skraj Puszczy Sandomierskiej. Potem żwir pod kołami, sośnina po obu stronach i droga jak po stole. Nic, tylko jechać. Na południe...

Na interaktywnej mapie dostępnej w tym serwisie należy odnaleźć obiekt oznaczony numerem 25. Traf chce, że trasa ta wyznaczona została nieopodal miejsca, gdzie od kilku miesięcy współprowadzę badania - nazwijmy to - naukowe. A że zaszła potrzeba pobrania materiału do badań - dlaczego nie połączyć jednego z drugim?

Sakwy jeszcze prawie puste... w drodze powrotnej dociążę pojazd bezcennym materiałem badawczym...

Święty Hubert w dzisiejszych dniach nieodmiennie kojarzony jest jako patron "zielonych ludzików" dzierżących jedno- i dwururki. Łowców - jednym słowem. Okazuje się - nie jedyny i nie tylko łowców ale wszelkich "ludzi lasu". Siedmiowieczny święty nie był również pierwszym świętym patronującym ludności, która swoje życie wiązała z puszczańskimi ostępami. Na przełomie pierwszego i drugiego wieku żył oto św. Eustachy - Placyd. Wódz wojskowych oddziałów rzymskich cesarzy tamtego okresu hołdował również sztuce łowieckiej. I to właśnie on miał na którymś z rozlicznych polowań dostrzec jelenia z Krzyżem Świętym pomiędzy porożem, co zostało odczytane (jak również przemowa cudownego zwierzęcia) jako wskazówka iż właściwą drogą jest chrześcijaństwo...

Później to objawienie czy też raczej wizja przypisywane było św. Hubertowi właśnie. Ów biskup Maastricht i Leodium żył pięć i pół wieku po Eustachym - rzymskim wodzu. Z kolei jako święty - patron leśników zastąpił poprzednika dopiero w czasach saskich. Dziś w zasadzie pamięta się tylko o nim...

A jest przecież  jeszcze trzeci święty patron ludzi lasu, też nieco zapomniany - Jan, syn Gwalberta z Florencji...

I bądź tu mądry - który jest przedstawiony na akwareli - miniaturce w leśnej kapliczce?

Kapliczek na szlaku jest więcej. Ale to nie jedyna atrakcja. Są fragmenty malowniczych mokradeł z przerzuconymi nad nimi dość romantycznymi mostkami. Jest śródleśna łąka, którą możemy podziwiać z tarasu widokowego. A jako osobliwość - naturalne leśne źródełko obudowanie studzienką z gontowym daszkiem...


Niby droga prosta jak strzelił - ale jadąc nią nie sposób się nudzić...

Czas pożegnać oficjalny leśny szlak i udać się w inny ostęp w poszukiwaniu piasków - kryptonim ox... :) I oto on...

Kulisy pracy z leśnymi glebami...


Takich cylinderków jak powyższy nabrałem piętnaście. I wraz z innymi utensyliami zapakowałem do sakw. Nic więc dziwnego, że w drodze powrotnej czasem wyrwało mi się słowo z obfitych zasobów wyrażeń średnio przyzwoitych... A droga ta wiodła doliną Łęgu. Gdy las się skończył - okazało się, że tego dnia wiatr był naprawdę silny. Tak zwany "wmordewind"...  W dodatku  trasa była bardziej skomplikowana niż myślałem. A czemu? A na skutek tajników obronności naszego kraju. Zamierzałem -  mówiąc wprost- jechać leśnym traktem wiodącym ze Stanów (nie mylić z takim niepozornym państwem za Wielką Wodą) przez Krawce do Grębowa, by tam zapakować rower do wieczornego "Wisłoka". Okazało się, że wspomniany gościniec jest zawłaszczony przez wojsko. Poligon Nowa Dęba... czytelnikom płci męskiej mającym swoje lata to hasło pewnie coś będzie mówić...

Nie chcąc ryzykować "śmierci lub kalectwa" (bądźmy szczerzy - grzywna też mi raczej nie w smak) zawróciłem ku Stanom. W sumie owo zawirowanie geograficzno militarne stało się przyczyną jeszcze jednego krajoznawczego odkrycia. Gratka dla miłośników drewnianej architektury sakralnej...

Oto i owa gratka...

Świątynia, którą widać powyżej stoi tu od 1947 roku. Jej poprzedniczka również zachowała się... w samym centrum Stalowej Woli, dokąd została przeniesiona pięć lat wcześniej w związku z poligonem wojskowym wykorzystywanym wówczas przez niemieckiego okupanta. Pochodzi z 1802 roku. Natomiast z końca XIX pochodziły obrazy (UWAGA! na dzień dzisiejszy nie wiem czy zachowane a jeśli tak to w którym z omawianych kościółków) pędzla malarza związanego z Lublinem - Władysława Barwickiego. Jednym z nich był wizerunek św. Jana Gwalberta - głównego patrona parafii. I nic dziwnego. W końcu XIX wieku Stany były jedną z wsi zagubionych w Puszczy Sandomierskiej. Zaś święty Jan Gwalbert obok Eustachego i Huberta... wróć, o tym już było...

A zatem powrót przez Stalową Wolę. Jadąc na stację do Rozwadowa musiałem poznać tajniki tamtejszej infrastruktury rowerowej. Nie jest to sprawa prosta. Na szczęście trafiła się sympatyczna i uczynna Stalowowolanka, też na rowerze, której z tego miejsca serdecznie dziękuję.

1 komentarz:

  1. Te kapliczki są bardzo, bardzo urokliwe. W ogóle cała wyprawa wygląda fantastycznie! Zazdroszczę, bo w tym czasie chorowałam... :)

    OdpowiedzUsuń