O mnie

Moje zdjęcie
Lublin, Polska, Poland
Przewodnik PTTK z Lublina. W wolnych chwilach - regionalny (czasem ponadregionalny) włóczęga kolejowo - pieszo - rowerowy. Najczęściej z książką w plecaku.

piątek, 21 lutego 2020

"Halka", Sted i Kozłowiecczyzna

Las ten, co zwykle, pola te, co zwykle, wieże te, co zwykle, 16 i 21.02.2020.


Z mojej prywatnej karty w Ogólnoświatowej Księdze Konterfektów:

"I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi."
Jakoś mi dziś pasuje. Pomimo, że raczej wyrosłem z tych wszystkich "siekierezad" i innych podniet egzaltowanych młodzieńców płci dowolnej. I pomimo, że to wcale nie 14 II spowodował chwilowy powrót do lektury sprzed ćwierćwiecza.

Ot, jak to dziś w modzie, ekshibicjonistyczny wpis z okazji dnia patrona opętanych, epileptyków i tych trzecich. A później nastąpiło wyciągnięcie ręki po tom walający się na półkach z pamiątkami czasów studenckich. Tom, którego miejscem akcji rozmemłani nadmierną egzaltacją młodzieńcy "doromantycznili" Bieszczady, podczas gdy cała powieściowa historia rozgrywa się gdzieś pod Głogowem. To zresztą też bez znaczenia. Bo ja swoją nadmierną egzaltację odprawiam ani w Cisnej ani w lasach Ziem Odzyskanych. Gdzie zaś? Stoi w tytule.


Wspomniane "przedćwierćwiecze" nader często do mnie wraca. Perkozem rdzawoszyim po raz pierwszy wypatrzonym przez młode jeszcze wówczas oczy, wspomożone wytworem post - radzieckiej optyki. Resztkami amatorskiego negatywu o czułości ISO 100, będącymi jednocześnie okruchami spadającymi ze stołu pamięci wprost ku wlotowi rury odkurzacza. Odkurzacza w rękach "zegara w którym czas nie może być cofniony". Którego kurant przekonuje iż przyszłość nie potrzebuje przeszłości a Izabella z Flemingów i jej nadworni architekci, wszyscy oni trudzili się nadaremno. "Przedćwierćwiecze" to także miedze, kępy, pniaki, gałęzie, nawet fragmenty infrastruktury hydrotechnicznej - wszystko będące miejscem do usadzenia strudzonego odwłoka. I sięgnięciem po ulubioną niegdyś lekturę. 



"Przedćwierćwiecze" - to również sama lektura. O tytule będącym astronomicznym odwróceniem tytułu powieści Marii Rodziewiczówny.




Co mnie skłoniło? Rok ubiegły. 2019. Rok Moniuszkowski.I echa leśne, wodne oraz polne. Ścigające mnie taktami pewnego bardzo znanego mazura. Echa, które odbijając się od neobarokowych murów, spod dwóch wież biegły za mną aż do miasta. 

Osłuchawszy się jednego mazura, chciałem zapoznać się z tym drugim, równie znanym. I się zaczęło. Bo i muzyka, i dzieło Włodzimierza Wolskiego z roku 1848 (z późniejszymi wiadomymi zmianami) spowodowało, że ludzie w środkach komunikacji zbiorowej patrzą na mnie wymownym wzrokiem. Zwłaszcza gdy próbuję sprawdzić się wokalnie w partiach sopranu. Coś o rannym słonku i gołąbeczku trzepoczącym skrzydełkami by finalnie przypieprzyć w bezlitosny grunt. Dźwięki kończące trzeci akt to dla mnie emocjonalne harakiri. 

Pewna internetowa recenzentka, przedstawiająca się światu jako Vissi d'Arte, Teatr operowy oczami artysty plastyka, w uderzająco zgrabny sposób powiązała "Halkę" ze stachurową prozą. Ta oczywistość w połączeniu z całkowitym poddaniem się operowej ramocie lat minionych zaowocowała tym, że "Siekierezada" ponownie znalazła się w plecaku.

Popełniłem przy tym jedno szaleństwo.

Nie dopuszczam się świętokradztw. A za takie uznałbym ganianie po lesie ze słuchawkami na uszach. Ale w środkach zbiorkomu, które do tego lasu mają mnie dowieść? Czemu nie. No i zrobiłem sobie mentalne kuku. Przez zmysł słuchu Tatiana Borodina w tytułowej roli a na kolanach wyżej wspominany tom. To chyba jasno tłumaczy wybuch grafomanii, którego właśnie się dopuszczam. Nie przepraszam, bo czuję się wytłumaczony.

Nie czuję się też Jankiem Praderą. Latka zleciały, zrobiły swoje. Czasem tylko coś się odezwie. I nakaże, nawet wówczas gdy pasowałaby elegancka, skórzana teczka, spakować się w torbę z zielonego brezentu. I skrajem dróg, w starym stylu, ruszyć do leśniczego do Bobrowic, gromada Hopla. Nawet jeśli gromada Hopla zmieni się w gminę Kamionka. Babciu Oleńko - to cud!


3 komentarze:

  1. na gorąco:
    "I niech sobie..." - to chyba z 1go listu do Koryntian?
    "okruchami spadającymi ze stołu pamięci wprost ku wlotowi rury odkurzacza" - GENIALNE!!!
    "Siekierezada" - teraz to byłaby "Harwestriada" chyba...
    "emocjonalne harakiri" - od razu zaczął mi się nucić Script
    "gdy próbuję sprawdzić się wokalnie w partiach sopranu" - chciałbym to zobaczyć. Ludzie! może ktoś nagrał?
    A.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taki komentarz nie mogę pozostać obojętnym :)
      "I niech sobie..." - zadałem sobie trud i przejrzałem. Inspiracja widoczna jak na dłoni, niemniej Sted nie trzymał się niewolniczo oryginału.
      "Harwesteriada" - mogłoby być też tak, że pojawiliby się "zieloni" i byłaby po prostu naparzanka. Jak na zabawie w Hoplance. Tylko kto miałby zawołać "naszych chłopaków"? :)
      "partie sopranu" - zapytaj B., niech Ci opowie swoimi słowami, to będzie lepsze niż nagranie.
      Pozdrawiam
      M.

      Usuń
  2. Drugi raz przeczytałam spokojnie i... Dobre. Bardzo. Jak zawsze zachwyt.

    OdpowiedzUsuń