Start: godz 07.45
Trasa: Horyniec Zdrój (Gościniec Pod Lasem) - Horyniec (Park Zdrojowy) - Wólka Horyniecka - Papiernia - Malce - Basznia Górna - Basznia Dolna - Tymce - Załuże - rez. "Jedlina" - Podemszczyzna - Puchacze - Świdnica - Horyniec (Park Zdrojowy) - Horyniec Zdrój (Gościniec Pod Lasem)
Meta: godz 19.15
Kilometrów: 44 (wg googlemaps).
Horynieckie rodzinne wakacje 2012 i 2013 wspominam szczególnie miło. Tym chętniej ponownie zagościłem w roztoczańskim uzdrowisku i tym bardziej ucieszył mnie widok Parku Zdrojowego, który w ostatnim czasie zamienił się w perełkę. Zaraz po powrocie rozpocząłem pertraktacje z Żoną i Córką aby za rok ponownie zajrzeć do Horyńca, choćby na kilka dni... Zdjęcia, które przywiozłem są w tych dyplomatycznych rozmowach niezwykle pomocne...
Odskok na południowy zachód. Cel: Basznia Dolna, gdyż tak nad Sołotwą stoi jeszcze zachowany, wciąż czynny młyn - dawniej wodny, dziś już elektryczny. Jadę przez Wólkę Horyniecką. Tu według wskazówek zaprzyjaźnionego mieszkańca Ziemi Lubaczowskiej odnajduję i oglądam chatkę jak z bajki, której kres - niestety - wydaje się już bliski. Zaś metryka ponad 100 - letnia!
Jeden z przysiółków Wólki Horynieckiej nosi nazwę Papiernia. Podobnież jak przepływająca opodal rzeka. Nie bez kozery. Stał tam kolejny wodny młyn a jego urządzenia techniczne napędzały także miejscową papiernię. Wszystko zabrała powódź, która miała miejsce w 1927 roku. Ślad nie ma. Otwierając szeroko oczy wyobraźnie można zobaczyć młyński staw. Jeśli wyobraźni zabraknie - ujrzymy raczej malownicze bagienko w dolinie...
... obfite we wszelaką roślinność...
I w tymże miejscu dochodzi do spotkania z Autorem linkowanej powyżej galerii zdjęć. Otrzymuję bezcenne wskazówki co do dalszej drogi i garść informacji przydatnych w terenowych poszukiwaniach. Dzięki Tomaszowi tego samego dnia udaje mi się spotkać ze współautorem jednego z najpopularniejszych przewodników po okolicy - o czym dalej...
W Baszni Dolnej - oprócz samego okazałego, murowanego budynku młyna - plenerowa mini-wystawa urządzeń młyńskich z czasów, kiedy siłą napędową była woda Sołotwy. Tylko dwa eksponaty - okazałe koła i mlewnik. Dla nas, żyjących w epoce "przemysłowej" produkcji żywności - arcyciekawostka.
Samo południe! Niesamowity upał. Przez Tymce i Załuże dojeżdżam do leśnego rezerwatu "Jedlina", gdzie robię dłuższą przerwę. Pauzę w jeździe wymuszają na mnie objawy przegrzania. Gdy kryzys mija - przede mną trasa marzeń, taka jak poniżej. I tak aż do Podemszczyzny.
W Podemszczyźnie niestety koniec trasy marzeń. Wbijam się na niebieski szlak wyznakowany zdecydowanie z myślą o piechurach. Do Puchaczy jeszcze jest jako tako, dalej już nie mam mowy o jeździe. Do Świdnicy ciągnę rower przez piach. Warto było! Umówiony za pośrednictwem Tomasza pan Marek Wiśniewski to nie tylko człowiek niezwykle serdeczny i gościnny ale także skarbnica wiedzy. O czym nikogo, kto miał w ręku zielony przewodnik po Roztoczu Wschodnim (autorów jest dwóch: Paweł Wład i wspomniany pan Marek) nie trzeba przekonywać.
Nie mogłem wszak przeszkadzać gospodarzowi bez końca. Do Horyńca na szczęście już bardzo blisko. Obiad - z czystego sentymentu - w Wodnym Świecie, a potem kontemplacja zdrojowiska. Park skrojony "na miarę" - nie za duży, nie za mały, bez przesadnego architektonicznego zadęcia, nic nie jest przeskalowane, wszystko w idealnej harmonii. Rewelacja! Słów uznania nie znajduję. I ten szum wody. Aż chce się zostać na dłużej...
Horyniec, Horyniec... Mam dobre wspomnienia związane z tym miejscem;)
OdpowiedzUsuń