O mnie

Moje zdjęcie
Lublin, Polska, Poland
Przewodnik PTTK z Lublina. W wolnych chwilach - regionalny (czasem ponadregionalny) włóczęga kolejowo - pieszo - rowerowy. Najczęściej z książką w plecaku.

piątek, 25 września 2015

Trójca z rodzaju Quercus - część 3. Dominik.

Z kronikarskiego obowiązku:

Data:23.09.2015, pierwszy dzień astronomicznej jesieni...
Start: godz 8.30
Trasa: Tarło (przystanek kolejowy) - Kaznów - Ostrów Lubelski - Głębokie - Uścimów Stary - Orzechów Nowy - jez. Zagłębocze - Zamłyniec -  Łomnica - dąb "Dominik" - jez. Moszne - Jamniki - Zienki - Górki - Sosnowica - Uhnin - Dębowa Kłoda - przystanek Parczew Kolejowa.
Meta:  godz 16.15
Kilometrów: 76 (wg Googlemaps)


Niegdyś byłem fanatykiem Polesia. Okrągłych krasowych jeziorek, brzóz przy gościńcach, bagien, błot, trzęsawisk i wszelakich innych gruntów podmokłych. Zaczęło się od dzieciństwa. Jeszcze od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Okruchy wspomnień kilkulatka. Sentymentalizm. Nic więcej. Nie warto wspominać. Bo to tylko okruchy spadłe w dzieciństwie. Piękne acz niekompletne. Zbieranie ich wymaga zatrzymania się. A ponoć "kto stoi w miejscu..." 

Mimo wszystko siedząc na zachodnim brzegu jeziora Zagłębocze (tym bez post - peerelowskiej zabudowy wczasowo - letniskowej) z jednej strony wracam myślami do tego, co najlepsze, z drugiej... ogarnia mnie tęsknota za bezpowrotnie minionym. I stachurowskie - "przeklęty bądź zegarze, w którym czas nie może być cofniony". Cytuję z pamięci - mogłem trochę przekręcić.

Może również dlatego nie mogę patrzyć na tablice "Droga prywatna - wstęp surowo wzbroniony" strzegące gościńców z którymi łączy się tyle mglistych wspomnień. Sorry - okruchów ze stołu. O, przepraszam - niektóre z nich wcale nie są mgliste. I nie dotyczą dzieciństwa. Szlakiem Białka - Libiszów - Sosnowica wędrowałem wszak z Małżonką, kiedy byliśmy jeszcze niemal nowożeńcami. Moja Kobieta bawi się jak dziecko patykiem dłubiąc nim zawzięcie w piasku na gościńcu. Pamiętam patyk, zgrabne nogi i tło złożone z sierpniowych cumulusów gdzieś nad nami. A duch barona Alfonsa Horocha na własnej dłoni smażył ryby z okolicznych stawów. Baron sam przyobiecał podjąć się tej czynności - smażenia ryb na dłoni właśnie. Taka była wiara w sukces sąsiada - Teodora Libiszowskiego - inicjatora powstania gospodarstwa rybackiego, które z czasem wyrosło na potęgę. Przynajmniej przestrzenną...

Dąb "Dominik" - w hołdzie Uczonemu, który miał szczęście być Uczonym w czasach gdy o punktacji tzw. "filadelfijskiej" nikomu się nie śniło. Inaczej zapewne nie powstałby Poleski Park Narodowy. Gdyż Uczony w pogoni za punktami nie miałby zapewne czasu na pierdoły w rodzaju tworzenie jakichś - tam parków. Dzisiejsi uczeni mogą mnie zabić za to stwierdzenie. Nie dbam o to. 

Kobiety są ponoć silniejsze od mężczyzn (nie wiem, nie polemizuję). Ale w Sosnowicy to Ludwika upadła pierwsza. Tadeusz jeszcze stoi. Na szczęście sosnowicka młodzież zadbała o to, aby pojawiła się nowa Ludwika i nowy Tadeusz. Trzynastoletnie podlotki. Mam nadzieję, że tym razem Tadeusz nie będzie musiał jechać do Stanów. Ani przysięgi na Rynku Krakowskim składać. Ani kos na sztorc stawiać. Niepoprawny optymista ze mnie.

Słowo pisane musi wystarczyć. Stałem się ofiarą brzydszej twarzy nowoczesności. Jakiś skrzywiony dzyndzel w czytniku skasował mi wszystkie zdjęcia z wyjazdu. Część z nich przeznaczona była do publikacji. Trudno - pojadę jeszcze raz. Im miłość bardziej przywiędła - tym trudniejsza. I tym prawdziwsza. O!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz