O mnie

Moje zdjęcie
Lublin, Polska, Poland
Przewodnik PTTK z Lublina. W wolnych chwilach - regionalny (czasem ponadregionalny) włóczęga kolejowo - pieszo - rowerowy. Najczęściej z książką w plecaku.

sobota, 5 września 2015

Taniec derwisza z Łówczy do Brusna

Z kronikarskiego obowiązku:

Data: 27-29.08.2015
Dzień 1.
Start: godz 12.20
Trasa: Susiec (stacja kolejowa) - Rebizanty - Huta Szumy - Narol - Jędrzejówka - Dębiny - Huta Złomy - Łówcza - Nowe Brusno - Podemszczyzna - Horyniec Zdrój (Gościniec Pod Lasem)
Meta:  godz 18.15
Kilometrów:  50 (wg googlemaps).

Pierwszy dzień rowerowej trzydniówki. Początek to w zasadzie rozgrzewka. Odcinek Susiec - Narol pokonuję trzeci raz w ciągu lata. Tym razem z żalem omijam Młynki. Za to do "Florianowa" wjeżdżam od strony Krupca. I nie żałuję. Ostatni raz cerkiew tutejszą widziałem, gdy była w pożałowania godnym stanie. A teraz - proszę:


Dalej na południe - walka z wiatrem i upałem potęgującym zmęczenie. Aż docieram do Łówczy. Miłośnicy drewnianych cerkiewek już dobrze wiedzą po co...



Moją uwagę przyciąga jednak przycerkiewny cmentarz. A ściślej - tutejszy przyczynek do studiów nad poezją sepulkralną. Oto on:

Patrz! o to posąg z kamienia wykuty.
Nad zimnym grobem śmierci upominek
Zapłacz wyrazem żalu i pokuty
Tu mąż i ojciec znalazł swój spoczynek

W zasadzie powyższy czterowiersz był tylko dopełnieniem tego, co uruchomiło mój cholerny sentymentalizm ujawniający się w najidiotyczniejszych momentach....



Zainteresowani - do książek! Ja zaś wracam nad Łówczankę (strumyk płynący przez samo serce Roztocza Południowego a.k.a. Wschodniego).  I oddaję się zajęciu, którego namacalny efekt wkrótce powinien być... możliwy do pomacania. Dodatkowa przyjemność - okazja do rozmowy z przemiłymi Łówczankami (tym razem chodzi o mieszkanki Łówczy). Rozmowy dokładającej dodatkowy okruch historii do tych już zebranych a dotyczących czerniejących drzewiej nad wodami młyńskich konstrukcji. Tutejsza istniała jeszcze w larach 90-tych (!) Na tym terenie - coś niezwykłego. W tutejszej gazetce szkolnej było nawet zdjęcie. Gazetkę zlikwidowano (razem ze szkołą), gdzie trafiło zdjęcie - nie wiadomo...

Przede mną tytułowy odcinek. Stan drogi łączącej miejscowość nad Łówczaką z miejscowością nad Brusienką wymusza jazdę od prawa do lewa, od lewa do prawa, hop, siup, wiśta wio i slalomem. Kierowcy aut (są odważni, którzy tam się zapuszczają?) zapewne wyrażaliby się dość nieparlamentarnie, ja z żalem powitałem pierwsze zabudowania Brusna i skrzyżowanie oznaczające cywilizację - przynajmniej tę w drogowym rozumieniu. Frajda niesamowita, jakimś trafem protetyk dentystyczny tym razem nie zarobi...

Nagrodą był poniższy sielsko - anielski pejzaż znad Brusienki:


A potem chęć ochłonięcia zagnała mnie do Horyńca Zdroju - miejsca, do którego zawsze chętnie wracam. Tam też zatrzymuję się na nocleg.

2 komentarze: